7,5 40 tys. ocen
7,5 10 1 39519
6,9 18 krytyków
Wszystko będzie dobrze
powrót do forum filmu Wszystko będzie dobrze

"WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE" (lubię punkty)

1 Która to już rola dla Więckiewicza, alkoholika, kobieciarza lub gangstera w jednym, bo takich najczęściej gra lub film, którym przekreślił sobie moją sympatię-Wałęsy, skupmy się jednak na „Wszystko będzie dobrze”

2 Epizod J. Kłosińskiego, czyli Czernousowa z Pancernych, wielki aktor już wiekowy, 200 lat Panie Januszu!!! Zwłaszcza piszę to po pogrzebach A. Łapickiego i śmierci Augusta Kowalczyka

3 Słoń mi nadepnął na ucho, ale lekko muzyka przypominała mi „300 mil do nieba” fragmentami

4 Rólka Natalii Rybickiej –przychodzi do upośledzonego umysłowo Piotrka, bałem się tutaj ażeby scenarzysta nie próbował ciągnąć jakiegoś Love Story bo nie miałoby to kompletnie żadnej przyszłości, Piotrek ma przecież plakaty roznegliżowanych kobiet.

5 W „Into the Wild” główny bohater spotyka ludzi dobrych na swojej drodze –tutaj Więckiewicz niekoniecznie, psuje mu się samochód, Dyblik i ta babka wyciągają od niego zegarek i telefon za taki badziewiasty rower dla gówniarza, nieładnie.

6 Prawdziwe clou filmu: ja poczytałem recenzję i większość komentarzy, 2 dni temu widziałem także wyruszającą pielgrzymkę z mojego miasta- zgodzę się, że film uderza jednak w naszą wiarę, jedyny cud to jest to, że główny bohater Paweł nie ginie tylko uderza w to drzewo, myśli, że to próba i wierzy w zmartwychwstanie, srogo się zawiedzie…. .ostatnia scena także nic nie wyjaśnia bo Więckiewicz jest alkoholikiem i nikt nie da mu dzieci na wychowanie, zniszczy go Adamski (o chłopaku zapomną… -notabene, takie samo nazwisko nosi egzaminator WORD-u z Wałbrzycha), chyba, że osiągnie sukces na MŚ, igrzyskach? Tego nie wiemy….. Możemy się tylko domyślać lub scenarzysta zaproponuje drugą część?!!

7 Gdyby nie operacja matka żyłaby jeszcze przynajmniej do powrotu z Częstochowy syna Pawła, tak mi się przynajmniej wydaje, że syn widziałby ją jeszcze jako żywą.

ocenił(a) film na 8
Irish_Americ

Ad 6. Faktycznie, fabuła bogata w wydarzenia i dość nieoczekiwane postaci stające co i rusz na drodze chłopaka i nauczyciela wzbudza nadzieje na cudowną boską interwencję. Bohaterowie żyją w zakłamanym świecie, zdecydowanie nie stąpając mocno po ziemi - nauczyciel pije, świruje do byłej żony i pozwala chłopcu wierzyć w sens jego pielgrzymki (jednocześnie widz zauważa w tym pewne znamiona heroizmu, może czegoś szlachetnego), dzieciak z kolei kradnie i oszukuje.
Niebanalne (i myślę że dobre dla filmu) jest, że prośby chłopaka nie zostają wysłuchane (jak zwykle w życiu), matka umiera, a on razem z bratem zostaje prawdopodobnie ulokowany w domu dziecka. Nauczyciel też nie doznaje żadnej przemiany wewn. - był i nadal jest alkoholikiem, któremu grozi wydalenie z pracy, bezrobocie i jeszcze gorszy marazm. Tyle okazji na interwencję, żadna jednak nie zostaje 'zrealizowana'... Uderzenie, chroniące przed śmiercią na drodze, głową w drzewo wydaje się przy tym zwykłym zbiegiem okoliczności.

Jaki morał z tego filmu? Myślę, że chodzi o ukazania pewnych schematów myślenia; film jest sprawozdaniem w którym nie należy się doszukiwać morału. Jeśli jest jakikolwiek morał, należy go odczytywać z życia, nie z tego filmu.

Dodam że oglądając film naszła mnie w pewnym momencie dołująca myśl o obrazie polskiej kinematografii - szczególnie że ostatnio kilka polskich filmów zdarzyło mi się obejrzeć: wszystko szare, przygnębiające, żadnej nadziei radości, brak czegokolwiek krzepiącego podnoszącego na duchu. Wyczułem (może to przez otwarte okno wleciało do mojego pokoju) jakiś masochistyczny obraz nędznego polaka, na którego los się wypiął; który niesprawiedliwie cierpi; którym każdy (szczególnie Niemiec) pomiata itd. Prawdę mówiąc dość już mam takich "nędznych" filmów... Tym niemniej taka myśl mi wpadła podczas filmu, po czym szybko się ulotniła, a po filmie zostało bardzo pozytywne wrażenie (pominę ocenę aktorów).