W ostatniej scenie,bohater grany przez R.Więckiewicza mówi: "Wszystko jest do dupy,ja też
jestem do dupy", po czym cała trójka siedząca na ławce spogląda do góry i za chwilę
widzimy tylko twarz Więckiewicza spoglądającą do góry.
Chciałbym spytac Was co ta scena oznacza. Kierują to pytanie do Boga,do matki chłopca?
czy chodzi o coś bardziej głębszego?
Więckiewicz mówi jeszcze coś w rodzaju: "Pewnie". Po chwili niebo się przejaśnia, a na twarzy Więckiewicza widzimy coś w rodzaju uśmiechu.
Moje wytłumaczenie: chłopcy poprosili, żeby się nimi zaopiekował, a on się zgodził. Słońce oświetlające siedzące postacie można rozumieć za znak od Boga.
Też to tak odbieram, zwłaszcza, że bezpośrednio wcześniej chłopcy rozmawiali o umieszczeniu w sierocińcu.
Wcześniej mówią o przyniesionych przez chłopcach ubraniach. Nauczyciel zauważa, że to chyba pomysł "do dupy" (by z nimi mieszkał, był z nimi), bo on sam jest "do dupy" i wydaje mi się ze dodaje jeszcze "czyli pasuje". I wtedy spogląda na przejaśniające się niebo. Zakończenie pozostaje otwarte, widz może zatem zinterpretować ostatnią scenę wg własnego uznania, wydaje mi się jednak, że to ostatnie spojrzenie w niebo może dawać nadzieje.