Jak na film o oceanie, jest w tym filmie bardzo mało oceanu.
Chmury, sznury i zmarszczki Roberta Redforda. Nie było mu zimno w podkoszulku? Dlaczego
tyle czekał, żeby się ubrać cieplej - przecież widać, że srogo wieje?
Oczywiście wielbiciele kina głębokiego wysiedzą tę godzinę czterdzieści a potem Wam
opowiedzą, że dotknęli absolutu. Że człowiek i natura, że walka i że do końca się poddawać. Że
bezkres oceanu i że Robert taki dzielny rozczochrany.
BTW, ogolić się mógł, ale uczesać już nie? Ładnie tak, do kamery?
No i zakończenie! Majstersztyk. No ni cholery się nie spodziewałem. Ta symbolika: światło,
ciemność, życie, śmierć. Nadzieja. przez wielkie N. Będzie o czym pisać wypracowania.
PS. Chciałbym zobaczyć scenariusz do tego filmu.
"Bohater siedzi. Wstaje. Patrzy. Siada. Coś tam grzebie, potem siada. Wstaje, siada, wstaje,
patrzy. Chmury, woda, żagiel: siedzi. Wstaje: żagiel. Siada: chmury. "