PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=297829}

Wszystko za życie

Into the Wild
2007
7,9 269 tys. ocen
7,9 10 1 268736
6,9 60 krytyków
Wszystko za życie
powrót do forum filmu Wszystko za życie

SPOILERY!!! Biedny mały bogaty... idiota.
Najpierw odbiór techniczny:
Świetnie nakręcony film. Piękne zdjęcia, fajna muzyka, aktorstwo pierwsza klasa. Długi jak..., ale skaczący w retrospekcje montaż pozwala wytrwać. No i to w zasadzie tyle.
A teraz usprawiedliwienie: nie lubię zakładać nowych wątków, ale mnogość sąsiednich wypowiedzi które wprawiają nieraz w osłupienie, zmusza mnie do wyjątkowego wysiłku:).
Z góry przepraszam, że będzie długo (dlatego też wątek osobny), od razu uprzedzam że zdania nie zmienię, a na odpieranie ew. kontrargumentów nie mam ochoty. Taki już mam wredny charakter :)
Jesteśmy na portalu filmowym, w miejscu przeznaczonym na krytykę, pochwałę, wymianę wrażeń o filmie i o tym co się na ten film składa. Tymczasem niektórzy mylą pojęcia i przeznaczenia i wszczynają dyskusje na tematy, na które nikt z ekipy tworzącej obraz nie miał żadnego wpływu. Mam na myśli oceny, a szczególnie peany pochwalne na cześć postaci, która stała się głównym bohaterem filmu. Reżyser zwalczył pokusę i powstrzymał się jak tylko mógł od taniego sentymentalizmu, ale widownia, media i internet z nawiązką go wyręczą:)

To ja też na temat POSTACI coś napiszę od siebie.
Jakieś 3 tyg. temu, widząc, że film leci w TV naszło mnie podejrzenie, że widziany jakieś trzy lata temu film może być dzisiaj odebrany przeze mnie inaczej. W końcu człowiek z wiekiem łagodnieje, perspektywa poglądów się zmienia, a coś zapamiętane jako Himalaje głupoty może się okazać zaledwie pagórkiem. A jednak.....

Najpierw skojarzenie:
Niejaki pan Herbert Anchovy (Sardela) po 20 latach nudnej pracy w księgowości zgłasza się do doradcy zawodowego, ponieważ poszukuje nowego, zupełnie innego, fascynującego sensu istnienia. I ma dokładnie sprecyzowane plany: CHCE ZOSTAĆ POSKRAMIACZEM LWÓW. Nieodwołalnie pragnie spełnić swoje marzenie. Jest przekonany, że posiada doskonałe kwalifikacje, aby odmienić swoje dotychczasowe życie. Ma wszystko co niezbędne, czyli: cylinder z neonowym napisem "POSKRAMIACZ LWÓW", oraz widział lwy w ZOO: "takie małe brązowe zwierzątka futerkowe z krótkimi nóżkami i długimi nosami, które bardzo łatwo jest poskromić, kiedy wracają zmęczone do domu".
Do tego miejsca Pan Sardela to po pierwsze: niespełniony marzyciel, po drugie: nieprawdopodobny ignorant i kretyn, ale.......... miał na tyle zdrowego rozsądku, że zwrócił się do eksperta. Poinformowany o różnicy między mrówkojadem (którego widział w ZOO) a autentycznym lwem, oraz o konsekwencjach ewentualnego z takim lwem spotkania, Pan Sardela swoje plany przemyślał, ocenił własne możliwości i..... całkowicie wycofał się ze swoich wielkich marzeń, planów i stwierdził, że w dążeniu do wielkich celów nie należy działać pochopnie. I tak, najpierw - należy się bardzo starannie zastanowić i sprawę gruntownie przemyśleć mimo, iż wszystkim wiadomo, co księgowość robi z ludźmi.........

A teraz do rzeczy:
Christopher McCandless alias Alexander Supertramp był jedynie martwą jak kłoda lokalną prasową wzmianką, ale odkąd tafił na ekran okazał się wielkim bohaterem, idolem dla z trudem myślących gimbusów, lub takich jak on niedojrzałych społecznie i emocjonalnie niby-studencików, którym dopóki nie dostaną od życia porządnie w kość - przez długie lata może się wydawać, że dorosłość = dojrzałość, a dyplom = madrość. Wystarczy przeczytać poczatek noty biograficznej ".... amerykański wędrowiec i pamiętnikarz..." - i już wszystko opada.
Na wielu poświęconych mu stronach jak mantra powtarza się przekaz o wiekim, wieloletnim marzeniu o ucieczce od cywilizacji, powrocie do natury. Dziwne - człowiek niby inteligentny, wstępnie wykształcony (publiczne liceum potem college przy Uniw. Emory - to tylko prywatna wyższa szkoła metodystów, ale w USA to i tak dla 99% Himalaje wiedzy), studiował historię i antropologię w różnych kombinacjach - jako przedmioty, nie kierunki całych studiów. Amerykanie podają na pytannie "co studiowałeś?" nazwy kilku wybranych przedmiotów w obrębie głównego kierunku, a u nas ich przedmioty fakultatywne rozumiane są jak nasze osobne fakultety - kierunki całych studiów. Dzięki temu możemy podziwiać 22 - letnich geniuszy legitymujących się dyplomami na których uzyskanie w Europie trzeba by studiować z 10 lat.
Ale sprawdźmy: Historia, Antropologia, Historia myśli antropologicznej, Prawo, Współczesna polityka afrykańska, Apartheid, Społeczeństwo południowoafrykańskie itp. Jego zainteresowania i dobre wyniki w nauce skłoniły przyjaciela rodziny do ofiarowania mu 47tys. dol. na studia prawnicze - a Chris, który był oszczędnym studentem, wysłał wszystko co mu z tego zostało do OXFAM INTERNATIONAL - dla biednych.
"Bez obawy - jestem dorosły i wykształcony..." - powiedział Ronowi. Przez całe lata marnował czas na naukę i sportowe wyczyny, marząc o powrocie do "dziczy". Zabawne - jak można wrócić gdzieś, gdzie nigdy w życiu nie postawiło się stopy? - Po starannym przejrzeniu wielu dostępnych materiałów dowiemy się, że nigdy nie był na żadnych "dzikich" wakacjach, na żadnym obozie dla skautów, młodzieżowym, studenckim, survivalowym; na żadnym spływie, wspinaczce, wędrówce - czego po człowieku o takich marzeniach można by się spodziewać przy każdej nadarzającej się okazji.
Z kilku lektur które miał przysobie w tej "podróży życia" adekwatne do kierunku były tylko Davies, London i broszura o jadalnych/trujących roślinach Alaski. Świetnie, jak na "wykształconego": wycieczkowy poradnik dla niedzielnych turystów; smętki poety włóczącego się okazjonalnie do siedemdziesiątki z głową w chmurach (Davies); i literackie prężenie muskułów nadaktywnego romantyka z chronicznym kompleksem niższości, który chcąc uchodzić za rasowego socjalistę najwyżej cenił siłę fizyczną i zmaganie się z życiem (London). McCandless zapomniał nawet, że od czasów Londona już sama podróż pociągiem na gapę w stronę Alaski grozi kalectwem lub gorzej, od kiedy powstała amerykańska straż kolejowa do zwalczania gapowiczów jeszcze z czasów gorączki złota. Od ponad 100 lat każde dziecko na tej trasie o tym wie, tylko temu geniuszowi umknęło:(
Wydaje mi się, że gdyby miał chociaż odrobinę rozumu zrezygnował by już w chwili, kiedy stracił samochód - bo zaparkował na nocleg pod tablicą "teren zalewowy". Ale nie dało mu to NIC do myślenia.
Pomyślmy (tego nie ma w filmie tak dobitnie jak w realu) - każda napotkana ludzka istota, która okazała mu życzliwość, udzieliła pomocy - odradzała mu tę wyprawę. Ale on był dorosły i wykształcony....
Dwie osoby zaproponowały mu pomoc w postaci zakupu pełnego koniecznego ekwipunku - odmówił.
Na wielu poświęconych mu stronach można przeczytać, jak kochał życie i chciał odrzucić wszystko co oferuje mu współczesny świat (Ameryka) - i żyć szczęśliwy na łonie natury tylko tym, co ta natura oferuje.
Studiował antropologię? - a co chciał "odrzucić"? - przyspieszenie technologiczne XX wieku? 2000 lat dożwiadczeń człowieka nowożytnego? Tysiące lat starożytności, dziesiątki tysięcy lat człowieka osiadłego?
Biorąc za pewnik, że byle nawet najgorsza niedojda z paleolitu przerastała go o setki pokoleń doświadczeń w kwestii przetrwania w "dziczy" - nie był w stanie intelektualnie podołać porównaniu koniecznych przygotowań do takiego życia ze swoim kompletnym brakiem wiedzy z jakiejkolwiek z niezbędnych do przetrwania dziedzin.
Przeżył 22 lata zjmując się tylko jednotorowo swoimi "obowiązkami": szkołą i sportem. Nie posiadał, ani nie rozwijał żadnych "ponadnormatywnych" zainteresowań, nawet tych z własnych rzekomych marzeń, wszystko miał podane na tacy, zero problemów. Był miłym, grzecznym chłopcem, uczniem, nigdy nie sprawiał kłopotów. Aż nagle, kiedy już był dorosły, dostał dyplom i.... jego mózg doznał olśnienia: zapomniał o buncie! Młodzieńczym buncie, który większość nastolatków przeżywa w okolicach gimnazjum. A on zapomniał! A przecież rodzice za dużo pracowali, za dużo zarabiali, za dużo się kłócili, za dużo mu dawali, za dużo się czepiali, za mało mu mówili, ośmielili się coś zataić z własnej przeszłości, ośmielili się myśleć o jego przyszłości, ośmielili się zwracać uwagę na jego rozwalający się samochód, na to, że siostra jeździ z nieważnym prawem jazdy... Jedynym sposobem na odreagowanie takich tragedii i niesprawiedliwości dla 22 latka jest... uciec w dzicz! - na Alaskę, na piechotę, w jednych starych adidasach, bez pieniędzy, bez dokumentów, bez ekwipunku, bez choćby podstawowej wiedzy czy umiejętności, BEZ MAPY!!!! Najlepiej udało mu się pozbyć wszystkiego po to, by za chwilę odkryć, że nic za darmo nie dostanie. Wcześniej tego nie wiedział?
Swoją drogą ciekawe, czy w ogóle kiedykolwiek widział mapę swojego kraju? Nie odróżniał klimatu umiarkowanego od subpolarnego? Nie wiedział jaka jest różnica między Kalifornią a Alaską? Że przez 9 miesięcy trwa tam zima. Pozostałe 3 miesiące to trzy pozostałe pory roku.
Nie potrafił polować, a jak w końcu zabił łosia - nie potrafił z niego NIC zrobić. Przypomniał sobie jak w Dakocie myśliwi wędzą mięso - znowu pomylili mu się i myśliwi i klimaty.
Na półtora miesiąca przed finałem swojej fascynującej egzystencji doszedł do przekonania, że ma DOSYĆ - spakował się i ruszył w stronę z której przyszedł. Nie uszedł daleko - nie wiedział nawet, że po opadach rzeki wzbierają: "Katastrofa... Zalane. Rzeka wygląda niemożliwie. Samotny, przerażony" - zapisał.
Gdyby zamiast kraść na stacji benzynowej mapę poglądową dla przejezdnych - zainwestował w mapę topograficzną terenu na którym miał zamiar "żyć w zgodzie z naturą" - wiedziałby, że pół mili w dół wezbranej rzeki była bezpieczna przeprawa ze stalowych lin używana przez geologów.
Jego fani uważają, że umarł spełniony i szczęśliwy. Cóż....
To, że u Seana Penna Chris umierając widzi w oknie niebo, nie znaczy, że do opowieści o jego krótkim bezsensownie zmarnowanym życiu można dopisać szczęśliwe zakończenie:
Na drzwiach autobusu przez prawdopodobnie wiele ostatnich dni wisiała kartka:
"S.O.S. Potrzebuję pomocy. Jestem ranny, bliski śmierci i za słaby, żeby się stąd wydostać. Jestem zupełnie sam, to nie są żarty. Na miłość boską, pozostańcie tutaj, żeby mnie ratować. Wyszedłem zbierać jagody w pobliżu i wrócę wieczorem. Dziękuję, Chris McCandless".
Przeżył w dziczy niecałe 3,5 miesiąca. Umierając ważył 30 kg. Sekcja nie wykazała - wbrew jego własnym podejrzeniom i sugestii reżysera - śmiertelnego zatrucia. Rośliny które pomylił mogły zdrowemu człowiekowi najwyżej trochę zaszkodzić, ale jak się waży 30 kg.... to znaczy, że się ZAGŁODZIŁO NA ŚMIERĆ. I taką przyczynę zgonu podał koroner.
Jeżeli młody, 24 letni człowiek, mający wyższe niż przeciętny obywatel wykształcenie, łatwo nawiązujący kontakty, mający wielu przyjaciół, mogący liczyć na oparcie w rodzinie, świadomie pozbywa się jakiejkolwiek szansy na przetrwanie i na koniec ma do powiedzienia: "Miałem szczęśliwe życie i dzięki ci, Panie. Do widzenia i niech Bóg was wszystkich błogosławi!" - to znaczy, że nie "wybrał się w podróż, aby porzucić wszystko i żyć w zgodzie z naturą", ale wybrał się w podróż, żeby z dala od wszystkiego umrzeć samotnie, nawet nie próbując zrozumieć dlaczego.
&&&&&&&&&&&& &&&&
Każdy, kto przyczyni się do wydłużenia czasu przetrwania gatunku ludzkiego, eliminując z puli genów ludzkości własne geny, jako geny istoty niewyobrażalnie bezmyślnej, zasługuje na tę nagrodę: NAGRODA DARWINA. Chris McCandless zasłużył!
&&&&&&&&&&&& &&&&
A Pan Sardela ("A teraz z zupełnie innej beczki" Monty Python 1971) absolutnie na tę nagrodę nie zasługuje. Wprawdzie trochę zdziwaczał, ale dożył szczęśliwej emerytury często oglądając lwy na Animal Planet:)
&&&&&&&&&&&& &&&&
Tym, którzy z przypadku Chrisa McCandless'a wysnuli kuriozalny wniosek, iż życie z dala od cywilizacji, w zgodzie z naturą, własnymi wartościami i własnym rytmem JEST NIEMOŻLIWE - polecam film "Ostatni traper" Nicolasa Vaniera z 2004.

ocenił(a) film na 9
lilo61

Jedną połowę recenzji trujesz o braku przygotowania McCandlessa do survivalu, a drugą racjonalizujesz i utożsamiasz się z postępowaniami małych ludzi pokroju księgowego Sardeli (w tym swoją).

Ten film nie jest o survivalu.

Mi tu przychodzi na myśl bardziej Konrad z Dziadów niż Twój przygłupi księgowy Pan Sardela.

Film o wybitnej, acz rozdartej jednostce przedstawiłeś w swojej recenzji jako historia racjonalizująca Twoje smutne życie, podpierając się historią o Sardeli.


Istnieją wybitne jednostki, obdarzone o wiele wyższym poziomem wrażliwości i inteligencji, niż przeciętny człowiek, różniące się od tych niezadających pytań, żyjących i myślących według wpojonych schematów.
Takim ludziom nie wystarcza do szczęścia pociecha z udziału w konsumpcyjnym wyścigu szczurów, którego najszczęśliwszym z możliwych zakończeń, według Ciebie, jest dotrwanie do emerytury.

Jesteś typem kalkulującego szaraczka, jednak być może szczęśliwego w swoim małym świecie. Zabrałeś się za analizę charakteru, o którym nie masz bladego pojęcia. Zachwycasz się Panem Sardelą i tym jak mu dobrze na emeryturze bo jesteś już dziadkiem z obwisłym workiem i po części jest Ci to bliskie.
Nie potrafisz postawić się na miejscu wybitnego młodego człowieka, szukającego prawdziwego sensu w dzisiejszych, chorych czasach i to jest problem tej recenzji.
Jeśli tak dogłębnie analizujesz jego myślenie, weź pod uwagę, że być może McCandless wiedział o systemie emerytalnym więcej niż Ty i to było jednym z powodów, dla którego wyruszył w tę tragiczną podróż? Widać, że ani z Ciebie marzyciel ani gość z jajami, tylko kalkulujący zindoktrynowany , etatowiec po 50tce,

Ten film będzie tylko zyskiwał na wartości wraz z upływem czasu, wraz z postępującym rozwojem cywilizacyjnym i ze wzrostem ludzkiej świadomości .


Słaba recenzja bardzo dobrego filmu.

lilo61

Nie miałbym nic przeciwko gdyby ciule z Ostatniego Pokolenia poszły jego śladem.

ocenił(a) film na 8
lilo61

Wisz, Panie, ja już tak nie oceniam ludzi. Wszystkie my idziem ku zgonowi. To nieuchronne. Są różne drogi do śmierci, ale wszystkie prowadzą przez życie. Żyjemy więc, ale bardzo krótko, a potem jesteśmy zapominani. Ile się tego narodziło? Są różne szacunki. Może urodziło się nas, homo nie wiadomo, 111 miliardów, może 115 miliardów. Trza by określić, kiedy nasz gatunek powstał i od tego momentu datować i liczyć. W każdym razie, Panie dzieju, wciąż dycha ponad 8 miliardów, co dawałoby już około 15% wszystkich ludzkich dusz żyjących kiedykolwiek. No i teraz najważniejsze: co my o nich wiemy, co Pan, Panie dzieju, o nich wie? Co wiemy o ich życiu, emocjach, marzeniach, nadziejach, pragnieniach, potrzebach, myślach, poglądach, pobudkach i popędach? Nic Pan nie wie, pra? Ma Pan zerową wiedzą (podobnie jak wszyscy pozostali) o tym kim byli ci ludzie czyli dziesiątki miliardów istnień, a właściwie już ponad 100 miliardów. Zatem, jakie to wszystko ma znaczenie, jaką ktoś drogę obrał ku śmierci? Jakie ma znaczenie czy żył długo (jak na człowieka) czy krótko? Jakie ma znaczenie czy zginął śmiercią romantyczną czy robiąc pod siebie? I jakie to ma dla Pana znaczenie? Dlaczego, nie wiedząc dosłownie nic o życiu ponad 100 miliardów ludzi, ma Panoczek czelność by oceniać życiową drogę innego hominida albo humanoida? Ten film opowiada o jednej z miliardów dróg. Gorsza, lepsza, w tym przypadku naprawdę taka mniej więcej była i została opowiedziana, bo hominidzi lubią opowiadać historie. Pan też opowiada swoją historię i zapewniam Pana, że Pana historia też zostanie zapomniana. Bezpowrotnie. Nie pozostanie po Panu dosłownie nic, żadne wspomnienie, mimo że uważa Pan swoje życie za wartościowsze od życia tego człowieka. Za 200 lat może pozostanie po Panu jeszcze jakiś nagrobek, ale już nikt żyjący nie będzie o Panu pamiętał, Panie dzieju. A za 2000 lat czyli za kolejną chwilę, nawet nagrobka już raczej nie będzie, albo będzie miał starte napisy, jak te macewy na cmentarzu w Warszawie. Też Pan idzie ku śmierci, jak każdy, i też Pan jej za chwilę zazna, jak każdy. Minie tych chwil niespecjalnie wiele, gdy niemal nikt z żyjących w 2024 roku nie będzie pamiętany ni kojarzony. Nieliczni dostaną jakieś powierzchowne notki biograficzne w encyklopediach. I tyle ich widziano. A tu nagle przychodzi Pan, Panie dzieju, i rozwodzi się nad wyborami człowieka, który dzieciństwo ma za sobą, więc została mu równia pochyła, jak każdemu z nas. Wybrał taką pochyłość, jaką chciał i nic nikomu do tego.

ocenił(a) film na 7
per333

Panie, on zanalizował postępowanie postaci z filmu, po co te Pańskie górnolotne dywagacje, tutaj mógł i chciał to się wypowiedział, to było w kontekście filmu a nie losów jednostki na tle ludzkości poprzez tysiąclecia...