Przyznam, że początek filmu, max. pół godziny byłam miło zaskoczona. Pomysł znakomity, natomiast realizacja już nie. Było po prostu nudno. W połowie filmu widać, że nie ma już pomysłu na bohaterów, którzy szwendają się po hotelach i sami nie wiedzą czego chcą od życia. Daję 4 za sceny biegania, pomysł i Cilliana Murphy'ego, który nie mam pojęcia jak mógł w tym filmie zagrać.
Z racji, że mam podobne zdanie na temat filmu i również oceniłem go na cztery, to podepnę się pod Twój temat i napiszę coś od siebie. Pierwsza i najbardziej istotna kwestia: tematyka filmu. Wszystko kręci się wokół czasu, który stał się walutą i najwyższym dobrem, dla którego bohaterowie są w stanie zrobić dosłownie wszystko. Za to bardzo duży plus, bo już sam pomysł sprawił, że postanowiłem wybrać się do kina w nadziei na oryginalne sci - fi. Szkoda, że zmarnowano potencjał jaki tkwił w filmie, o czym w dalszej części moich przemyśleń.
Niestety sam pomysł to nie wszystko. Film mógłbym określić jako lekki, ale już niekoniecznie przyjemny, za to niewątpliwie łatwy w odbiorze o nieskomplikowanej fabule, jednocześnie dość chaotyczny i miejscami nudny/bardzo nudny, z licznymi dłużyznami wypełnionymi nic nie znaczącymi dialogami pomiędzy Timberlake'iem i jego towarzyszką. Również odniosłem wrażenie, że twórcy nie mieli pomysłu na rozwój akcji i przez to fundowali nam niepotrzebne ucieczki z miejsca na miejsce, wizyty w hotelach, banku, kasynie, u jubilera (?) a nawet w szczerym polu. Główni bohaterowie sprawiali wrażenie, jakby sami nie byli pewni czego chcą od życia, miotając się z miejsca na miejsce.
Twórcy na szczęście nie poszli za modą we współczesnej kinematografii i nie popadli w przesadne efekciarstwo, gdyż nie uświadczymy tu jakichś spektakularnych scen akcji z widowiskowymi ujęciami wypełnionymi efektami specjalnymi. Znajdziemy tu raptem kilka porozbijanych samochodów, parę pogoni w jedną i drugą stronę, kilka starć z nieprzychylnymi im ludźmi i paru trupów.
Justin Timberlake spisał się w tym filmie bardzo przeciętnie, jego aktorstwo dalekie było od ideału, lecz jednocześnie nie można go przyrównywać do tzw "drewien" spotykanych w niskobudżetówkach. Jest po prostu bardzo przeciętne i jeżeli miałbym wybierać pomiędzy jego miłosnymi rozterkami na ekranie a jego twórczością muzyczną, to z dwojga złego zdecydowanie wybrałbym to pierwsze. Mimo, że nie zachwycił, to przynajmniej nie irytował a z czasem z człowieka klepiącego biedę, żyjącego z dnia na dzień, który niepewny był swego losu przeistoczył się w Robin Hooda przyszłości, który postanowił łupić bogatych a dawać biednym.
Ogólnie tempo filmu jest dość dziwne. Z początku obraz intryguje swą tematyką, podsyca naszą ciekawość i daje nadzieje na bardzo przyzwoite sci - fi. Niestety szybko przekonujemy się, że nie jest tak jak być powinno. Film staje się nijaki, ani ziębi ani grzeje. W ogólnym rozrachunku trudno go nazwać zarówno bardzo dobrym, jak i bardzo słabym. No i jak można było zmarnować taki pomysł i nie wykorzystać tak ogromnego potencjału??! Z tego filmu możnaby wycisnąć o wiele więcej. Ciekaw jestem jaki byłby efekt końcowy, gdyby za kamerą stanął np. Nolan, który Incepcją pokazał, że jednak można nakręcić ambitne i przystępne jednocześnie sci - fi, które potrafi zaciekawić i zatrzymać widza przed ekranem, trzymając go w napięciu przez cały czas projekcji.
Na zakończenie dodam, że film całkowicie pozbawiony jest klimatu, jak i własnego stylu. Miasto przyszłości zupełnie bez wyrazu, do tego samochody swym wyglądem przypominające te z Nieustraszonego z David Hasselhoffem w roli głównej. Z braku laku można obejrzeć, być może dla kogoś film będzie świetną rozrywką, ale nie dla mnie.