Justin nie poradził sobie z główną rolą. Aktor "dramatyczny" jednej miny sztywni niczym drewniany Pinokio. Słabo.
pomysł bardzo fajny ale niewykorzystany, od początku było wiadomo,że skończy się happy endem, po drodze okraszając tenże finał paroma absurdami.
co do głównej roli żeńskiej - to już moje skrzywienie ale ta aktorka zawsze będzie mi się kojarzyć z głupkowatą rolą w "Wrednych dziewczynach".
jedyny plus -Murphy - jak nigdy nie zawiódł.
Co do Justina nie zgodziła bym się. Mnie miło zaskoczył. Nie widziałam u niego jednej miny. Był dosyć niezły jak na wszystkie absurdy tego filmu. Wyobraź sobie jakiegos polskiego piosenkarza w otoczeniu dobrych aktorów. To by dopiero było science fiction
zgadzam się z setepka88, miernotka z filmu, ale mógł by być przynajmniej przyzwoity, gdyby miał porządnych aktorów.
Pozdrawiam
IMO akurat główna para aktorska nie raziła, tak samo Olivia Wilde. Z oceną Cilliana Murphy'ego mam problem, bo nie wiem czy to on grał średnio, czy to bardziej wina dość sztampowej postaci jaką grał.
Jak dla mnie tragicznie zagrali gangsterzy z Pettyferem na czele, oraz rodzice Sylvii - Vincent Kartheiser zwłaszcza, chociaż tu też nie jestem pewien czy to nie wina jego oczu i mniej dojrzałych rysów twarzy. Dziwnie mi się również oglądało Johnny'ego Galeckiego - raz że niemal codziennie widzę go w "Teorii wielkiego podrywu" i cały czas doszukiwałem się u niego gestów Leonarda, a dwa jak na założenia filmu gdzie każdy po osiągnięciu 25 roku życia przestawał się starzeć wyglądał dosyć staro.