Ja rozumiem , że amerykańskie kino w czasach kryzysu szuka pieniędzy oferując mutacje tego co się sprzeda, a więc: Justin, wartka akcja, długie nogi , powabne cycki, krótkie i rozczulające texty o ojcu i matce - bohaterach, flaga amerykańska, amerykańskie krążowniki i w ogóle amerykańska wioska.
Pomysł nie kiepski (za to dałem 5/10), scenariusz do kitu, gra aktorska niczym z romansów argentyńskich, za taką scenografię Ridley Scott wyrzuciłby za drzwi scenografistę.
Generalnie masakrycznie źle zrobiony całkiem niebanalny pomysł infantylnym scenariuszem, na szybko robiona scenografią i kiepską gra aktorską (o muzyce juz nie wspominając).