Frank i Roger wraz ze swoimi żonami wybierają się kamperem na zimowe wakacje do Aspen. Gdy zatrzymują się na noc w okolicy małego miasteczka przypadkowo zostają świadkami rytualnego mordu dokonanego przez tajemniczą sektę. Całe zdarzenie zostaje początkowo zbagatelizowane przez lokalnych stróżów prawa ale wkrótce rozpoczyna się walka o przeżycie między naszymi bohaterami a ściągającymi ich członkami sekty.
+ prosta ale potrafiąca zaangażować historia, która szybko intryguje widza
+ potrafi też potrzymać w napięciu, niektóre sceny wciąż są naprawdę niepokojące
+ tutaj warto wyróżnić praktycznie całą końcówkę z efektowną sceną pościgu, ostatnie pół godziny praktycznie nie pozwala oderwać się od ekranu
+ osobny plus dla samego zakończenia, zdecydowanie trafiło w moje gusta
+ na plus też sprawna realizacja, praca kamery tworzy odpowiedni klimat a niektóre efekciarskie ujęcia potrafią mocno zapaść w pamięć
+ dobrze wypada też gra aktorska, zwłaszcza duet Peter Fonda i Warren Oates daje radę
+ nieźle tu zagrała ta mieszanka gatunkowa, bo to rasowy thriller ale w ramach kina drogi z motywem okultystycznym i odrobiną hicksploitation, karkołomne połączenie ale wszystko tu ze sobą współgra
- nie do końca wykorzystany i odpowiednio rozwinięty motyw sekty, dało się z tego pomysłu wycisnąć zdecydowanie więcej
- zabrakło też może trochę większej odwagi do bardziej krwawych scen
- w środku filmu zdarzają się drobne przestoje, gdy akcja nieco wytraca tempo
Podsumowując, kawał porządnego thrillera, który nawet po prawie 50 latach od premiery, potrafi wciąż zrobić wrażenie. Oryginalny pomysł, kilka świetnych scen i porządna realizacja nadal się bronią. Zdecydowanie coś oryginalnego i wartego sprawdzenia.
Bardzo ciekawa recenzja! Moje odczucia niestety są bardzo mieszane. Film cierpi na syndrom 'połowicznego scenariusza', podobnie jak inny road movie, 'Dirty Mary crazy Larry', albo podręcznikowy przykład spapranych zakończeń - 'Hell in the Pacific'.
W 'Wyścigu z diabłem' spełniono wszelkie warunki dobrego filmu drogi - mamy tutaj podróż po południowych Stanach, podejrzanych wioskach i pustkowiach. W głównych rolach obsadzono archetypowych wręcz aktorów - Peter Fonda znany był już wtedy z kilku filmów o motocyklistach i kierowcach, Warren Oates - facet prawdziwy, twardo stąpający po ziemi, który szczyt brutalizmu swych ról ukazał rok wcześniej w 'Dajcie mi głowę Alfredo Garcii'. Twórcy filmu nastąpili jednak na bardzo grząski grunt - stworzyli przerażającą scenę rytualnego mordu i mocno trzymającą pod napięciem ucieczkę bohaterów. Natomiast co dalej? Dalej już nic nie trzyma się kupy. Szeryf w miasteczku - ewidentnie ich zbywa, co sugeruje przynależność do sekty. Oprócz tego, że na samym końcu pokazał swoją facjatę, spodziewałem się jakiejś konfrontacji... Sekta niby ostrzega bohaterów a jednocześnie ich śledzi. O ile zrozumiem jeszcze faceta w czerwonym pickapie i niebieskim wozie holowniczym, tak nie potrafię już przełknąć całej siatki satanistów komunikujących się ze sobą chyba telepatycznie (skoro telefony nigdzie nie działają :)). Nagle jakaś randomowa ciężarówka blokuje campera bohaterów; właściciel stacji benzynowej skacze po dachu campera, nalewa benzyny do środka, potem... cały ten zainscenizowany wypadek autobusu szkolnego... pytanie, po co i jak? nie lepiej już było autobus (albo spychacz) ustawić w poprzek drogi? Według akcji filmu wygląda to tak, jakby pół Stanu należało do tej samej sekty :) a na samym końcu, jak oni ich niby namierzyli? Jakim cudem zjechali się wszyscy na randomowe pustkowie, tak, że nie było widać reflektorów samochodów, czy latarek, pochodni, etc? W dodatku od momentu postoju do zakończenia minęło zaledwie parę minut. Tymczasem sekciarze zdążyli już się skomunikować, zgromadzić i zrobić show z ogniskiem dookoła busa :) nie wspomnę już o tym, że Frank (Warren Oates) ładując Mossberga wspomniał o 'czterech nabojach i piątym w komorze', podczas gdy przy pościgu obydwaj panowie wystrzelali ich kilkanaście bez przeładowania :)
W każdym razie - twórców przerosła ich własna ambicja. Całość filmu to prosty akcyjniak do niedzielnego obiadku... Ale scena rytualnego mordu dyskwalifikuje go z tej kategorii. Dlatego film nie ma większego sensu...
W mojej ocenie bohaterowie sami wjechali w zastawioną pułapkę, ponieważ zadziałała klątwa run. Tak mi się wydawało, chociaż rozumiem, jeśli dla kogoś to naciągane wyjaśnienie.
rozszerzysz wypowiedź? :) sam siedzę w ezoteryce dość mocno, stąd wyszukuję różne filmy o tematyce okultystycznej (przykłady - Fallen z 1998, Stir of echoes z 1999, Hereditary z 2018, albo z klasyki - Night of the demon z 1957, a pomijam klasykę typu Omen czy Egzorcysta)
Nie jestem ekspertem, ale niepisaną zasadą scenariusza jest, że jeśli jakiś element świata przedstawionego zwraca uwagę bohaterów, to ma on pewne znaczenie dla fabuły. Wprawdzie widziałem ostatnio film (Until Dawn, 2025), w którym we wspomnieniach dziewczyna podawała zaginionej siostrze amulet mamy i nie miało to żadnego wpływu na nic, ale powiedzmy, że mówię o filmach z przemyślanym scenariuszem. W "Wyścigu z diabłem" wątek run był mocno zaakcentowany; kartka z runami zainteresowała czwórkę bohaterów, rozmawiali o tajemniczych znakach, kobiety udały się do biblioteki, żeby spróbować rozszyfrować zagadkę. Ustalono, że runy są zaklęciem. Od razu sobie pomyślałem, że członkowie kultu z rytualnymi ofiarami nie bawią się w zastraszanie rysuneczkami. Jeśli zostawiają taką rzecz, to w złowrogim celu. A jak może skrzywdzić kartka papieru pełna niezrozumiałych symboli? Oczywiście w sposób nadnaturalny. Runy są faktycznie zaklęciem i dodatkowym zabezpieczeniem dla satanistów. Jeśli nie uda się wyeliminować czwórki urlopowiczów w fizyczny sposób (węże, ataki na drodze), to runy mają sprawić, że znajdą się oni w miejscu, z którego już nie uda im się uciec. Może więc wycieczkowiczom wydaje się, że wybrali z własnej woli akurat ten zjazd, ale w mojej ocenie był on dla nich atrakcyjny dzięki zaklęciu. Wjechali w pułapkę nieprzypadkowo, tajemnicza siła ich tam zwabiła. Cała sceneria, w jakiej znaleźli się na samym końcu, świadczy o tym, że była uprzednio przygotowana. Zaparkowali w miejscu swojej kaźni.
Tak to widzę, tak mi się to cały czas narzucało.
Wymienione przez ciebie horrory widziałem (mam taką zajawkę, żeby obejrzeć wszystkie istotne filmy grozy). Prowadzę dość rozbudowaną tabelkę z obejrzanymi horrorami, wprawdzie "Occult Horror" nie posiada jakoś dużo odniesień, ale mogę polecić w interesującym cię temacie: The Seventh Victim (1943), chyba pierwszy istotny horror okultystyczny; The City of the Dead (1960), Kill List (2011), The Wailing (2016), The Ritual (2017), żeby wymienić tylko te, które oceniłem co najmniej na 6/10 (tych gorzej ocenionych nie chcę wspominać). Nie są to nieznane filmy, więc pewnieś już o nich słyszał. Dużo okultyzmu jest też w folk horrorze, tabelka wypluwa mi: The Blood on Satan's Claw (1971), The Wicker Man (1973), Midsommar (2019). Inne folk horrory nie łapią się do tematu. Pewnie jest tego dużo więcej, wymieniłem tylko te, które sam mam oznaczone jako "Occult Horror". Wspomniane przez ciebie The Omen (1976) czy The Exorcist (1973) oznaczyłem jako "Supernatural" i siłą rzeczy w tej kategorii filmów z wątkami okultystycznymi jest dużo więcej, ale też najczęściej nie są to dla mnie stuprocentowe filmy okultystyczne, więc nie ma sensu przeglądać tego najliczniej reprezentowanego podgatunku horroru.