PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=565372}

Wyśnione miłości

Les amours imaginaires
7,3 53 170
ocen
7,3 10 1 53170
6,8 29
ocen krytyków
Wyśnione miłości
powrót do forum filmu Wyśnione miłości

Ostatnio przeżywam poważną fascynację Vive la Fete i po milionowym odsłuchaniu Exactement stwierdziłam, że nie wytrzymam do posesyjnych czasów bez kolejnego obejrzenia tego ARCYDZIEŁA. Jasne, ten film trzeba zrozumieć, nie jest na pewno dla każdego, czyt. wyłącznych miłośników melodramatów, krwawych horrorów albo amerykańskich komedii. Jak kazdy francuskojęzyczny film ma w sobie coś głębokiego, jest specyficzny i bardzo wartościowy. Ale kilka cech sprawia, że nalezy do kanonu moich ulubionych dzieł filmowych.
Po pierwsze, wyjątkowe potraktowanie tożsamości seksualnej. Poczynając od skali Kinseya, która obecnie jest jednym z moich prywatnych "przykazań", aż po całą historię, różne orientacje seksualne, przewijające się w Les amours i niejednoznaczną postawę Nicolasa.
Po drugie, przerywniki w postaci pozornie niemających nic wspólnego z filmem zwierzeń przypadkowych bohaterów. Ja osobiście z niektórymi historiami utożsamiam się w pełni i TO jest dla mnie niesamowite, dotyka mnie do głębi.
Po trzecie, muzyka. Jest dla mnie niesamowicie, potwornie ważna, a Dalida i Vive la Fete to połączenie idealne w moim mniemaniu. Podziwiam Xaviera za dobór utworów.
Po czwarte, atmosfera. Scena imprezy w domu Nicolasa to psychodela w najczystszej formie. Nietuzinkowe postaci Marie i Francisa, wygląd M., jej styl bycia - po prostu WOW.
Po piąte, PAPIEROSY, które w tym filmie są stricte czynnikiem estetycznym, bez nich to nie byłoby to samo. Niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że palenie to nie gałąź sztuki ;)
Po szóste, język francuski, który dla mnie jest niesamowicie sensualny, tajemniczy, bardzo wymowny i właściwie wszystko w jego oprawie nabiera nowego znaczenia.
Po siódme, zakończenie - wiele wymagam od zakończenia, dla mnie tak naprawdę ono weryfikuje film. To mnie rozwaliło.
Jeśli miałabym porownywać J'ai tue ma mere i Les amours, wybrałabym to drugie, choć pierwszy film również miał wielki wpływ na mnie, rozwalił mi psychikę w podobny sposób. Z niecierpliwością czekam na nowy film Dolana, a wszystkim antyfanom Xaviera radzę, by nie sięgali do tych filmów. Bo i po co? Tylko po to, by zaniżyć ocenę na Filmwebie i ponarzekać, jaki ten film jest nudny i niezrozumiały? To nie jest kino dla wszystkich, nie ma zresztą kina uniwersalnego. De gustibus non disputandum est, a w jakim celu macie się katować czymś, z czego nie czerpiecie satysfakcji?
Natomiast amatorom francuskiego kina serdecznie polecam i zachęcam. Naprawdę warto, niezapomniane przeżycia gwarantowane.

ocenił(a) film na 8
savonn

Podpisuje się pod powyższą opinią :) Film jest świetny. Wciągnął mnie już od pierwszych minut i trzymał do końca. Miejscami magiczny, sprytny, dowcipny. Owszem, kilka scen jak dla mnie było zbyt nachalne, ale klimat całości jak i świetna postać Marie spokojnie to rekompensuje. Na uwagę zasługuje oprócz wymienionych przez Panią powyżej artystów, utwory Karin Dreijer Andersson zarówno z projektu The Knife, jak i jej autorskiego Fever Ray'a.
Scena z Marie do utworu Keep the Streets Empty for Me cudowna. Z chęcią sprawdzę pozostałe filmy Dolana.

ocenił(a) film na 10
Alterchaos

o tak, The Knife ostatnio również zapętla się w moich głośnikach :)

ocenił(a) film na 8
savonn

Znalazłem na jednej stronce całą listę utworów, które gościły w tym filmie. Szkoda, że tak mało. Kilka dodatkowych kawałków w podobnym klimacie dałoby niesamowity soundtrack. I tak jest wyśmienicie. Pozostaje nam tylko sprawdzić nieznanych dotąd artystów i już mamy kolejne skarby na naszych playlistach :P Link do strony - http://www.soundonsight.org/the-soundtrack-to-les-amours-imaginaires-might-be-th e-best-of-2010/

ocenił(a) film na 10
Alterchaos

a znasz może jeszcze jakieś utwory/wykonawców z tego filmu, poza omówionymi już - i zapierającymi dech w piersiach - the knife, VlF, Fever Ray i Dalidą? własnie zasłuchuję sie w Keep The Streets, słyszałam to już oczywiscie poza filmem, ale nawet nie skojarzyłam. Karin ma totalnie hipontyzujący głos, wow.

ocenił(a) film na 10
savonn

cudownie to wszystko ujęłaś, zgadzam się w pełni,
a muzyka to jest po prostu mistrzostwo. :)

ocenił(a) film na 5
savonn

Dlaczego jeśli komuś nie spodobał się ten film, to nie ma go oceniać, że nie "zaniżyć mu średniej"? Przecież od tego jest filmweb, żeby każdy mógł ocenić film jak mu się rzeczywiście spodobał. Ja dałem 5/10. Prosty film dla hipsterów.

ocenił(a) film na 10
Cameltoe

No właśnie. Nie dość, że nie zrozumiałeś filmu, to nie zrozumiałeś również recenzji. Oczywiście, że masz prawo oceniać filmy na filwebie i robisz to nie tylko po to, żeby zaniżać ocenę, tylko po to, żeby filmweb stworzył dla Ciebie odpowiednie rekomendacje. Skoro zatem filmweb nie rekomenduje Ci tego filmu, tzn., że film raczej Ci się nie spodoba, więc po co go oglądać. Zanim zaczniesz otrzymywać rekomendacje, musisz ocenić 50 filmów. Na ich podstawie filmweb ocenia co może się Tobie spodobać, więc po co tracić czas na "proste filmy dla hipsterów"?

A co na temat filmu? Podszedłem do niego z dużą nadzieją. Polecił mi go filmweb jak i moi znajomi. Był oceniany bardzo pozytywnie. I pierwsze co mnie poruszyło? Muzyka i symbolika obrazów. Gdy Francis psika sobie perfumy słychać nagle Bang! Bang! Dalidy. Już wiadomo, że jest trafiony. Następne Bang! Bang! gdy idą na spotkanie. Zawsze widać nagie, odkryte karki. Sami wystawiają się na odstrzał. Bang! Bang! i są trafieni. Już na tym spotkaniu widać, że zaczęli rywalizować, spokojnie, delikatnie "W tej czekoladzie jest 10 razy więcej cukru niż w wisience", "Będziesz się bawić w chowanego w tej sukience?" - doskonałe dialogi i ta wzajemna gra trzech osób. Wszyscy przecież wiedzą o co chodzi,ale każdy boi się powiedzieć to wprost... i napięcie rośnie. Dla mnie film świetny. Były jednak pewne sceny, które mogłyby potoczyć się troszkę szybciej, dlatego pod koniec filmu chciałem dać 8 pkt., ale bardzo ważne jest zakończenie, które dla mnie było genialne Bang! Bang! stąd 9 - rewelacja...

ocenił(a) film na 2
wino1901

Prawdę mówiąc są gusta i guściki. Ja mam cały czas co do tego filmu mieszane uczucia. Prawda - czasem przemawia przeze mnie zazdrość, że jakiś młodziutki model może robić film za filmem, za co zostaje chwalony (w wielu recenzjach przewija się wzmianka o młodym wieku reżysera), gdy wiele młodych zdolnych osób nie ma żadnej szansy by za kamerą stanąć.

Zgadzam się z poprzednikami w kilku kwestiach, które określę takim zdaniem, że wszystko w tym filmie jest wysmakowane, dopracowane stylistycznie i za każdym ujęciem kryje się jakaś symbolika. I to jest dobre, to jest świetne. Jednak bez przerwy odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z "wydmuszką", piękną, lecz pustą treściowo. Może po prostu "nie czuję" tego filmu, albo po raz pierwszy oglądałem taki rodzaj kina (trzeba przyznać, że "Wyśnione miłości" można porównać do niewielu filmów). Chodzi o samą fabułę - pomysł genialny, lecz same środki wg mnie (co podkreślam) zostały źle dobrane. Cały czas nie rozumiem też sensu przerywników, wywiadów z różnymi ludźmi. Myślę, że cała treść i to, co mogło być w filmie genialne, znikło pod naporem formy. Niczym w "Niezasłanych łóżkach", tyle że tam nawet pomysłu nie było.

Tak więc Dolan jak dla mnie zrobił film dla niewielu - grupki, która będzie pragnęła wyszukiwać przez tygodnie kolejnych symboli, zachwycać się ujęciami, muzyką, zagraniami Dolana. Trochę to egoistyczne, bo naprawdę wystarczy jedna rzecz, w której młody reżyser nie poszedł na kompromis, by zniechęcić się do tego dzieła i nazwać go "pseudoartystyczną kupą", jak to ja nazwałem po pierwszym razie z tym filmem. Teraz myślę, że to ciekawy eksperyment, lecz nie dla mnie. Moim skromnym zdaniem Dolan w pewnych momentach dał się popędzić swojemu ego (rajciu, to brzmi jak atak) i zamiast iść w parze z publicznością, na siłę zaczął przekonywać ich do swej wizji. To się z jednej strony chwali, z drugiej takie postępowanie może być niezrozumiałe. Tak czy siak - nie należę specjalnie do grupy ludzi, która podziela decyzje Kanadyjczyka, choć trzeba przyznać, że film jest naprawdę wystylizowany i chociaż pod tym względem mi się podobał (nie chcąc obrażać nikogo, rzeknę jednak, że równie dobrze mógłbym obejrzeć jakiś wysublimowany teledysk nieznanego zespołu i też się zachwycać na podobnym poziomie). Hm, szukając arcydzieła, na tym filmie się po prostu zawiodłem.

Na koniec powtarzam - to tylko moje zdanie;).

ocenił(a) film na 10
pantrupek

Zadziwiające jest, że "świadomi" użytkownicy za każdym razem muszą tłumaczyć, że "to tylko ich zdanie", które nie neguje zdania innej osoby, a do którego mają prawo.

Powiem uczciwie, że mi też się nie podobały przerywniki w formie wywiadów. Może inaczej. Uważam, że wywiady były potrzebne, ale czasem były trochę za długie. A po co były potrzebne? Żeby pokazać, że problem w filmie jest realnym, że zauroczenia istnieją i pokazano w nich jak do tego trzeba podejść. Z resztą to co piszę, też jest zbyt proste, bo film nie miał być przepisem na życie. Niemniej same te wywiady były poniekąd komentarzami do wydarzeń w filmie, pokazywały na jakim etapie jest te zauroczenie i co się dzieje z bohaterami. Mówiły to osoby, które takie zauroczenie przeżyły, więc to nadawało wrażenia prawdziwości zdarzeń i myślę, że taka była ich funkcja - komentarz i nadanie realizmu.

A co do przesłania filmu? To chyba też zależy od tego, czego się od filmu oczekuje. Ja nie oczekiwałem przesłań i patosu, ale przyjemnego, zgrabnego, dobrze zrobionego filmu, który będzie przyjemny (bazowałem na opiniach znajomych, dlatego mogłem być przygotowany na to, czego mogłem oczekiwać) i się nie zawiodłem.

ocenił(a) film na 2
wino1901

Zawsze dodaję, że to co piszę, to moje zdanie, gdyż wśród użytkowników filmwebu roi się od ludzi, którzy bezsensownie atakują innych, tylko dlatego, że "ja tak nie myślę". Tak więc wielu trzeba cały czas przypominać, że są ludzie, którzy mają inne gusta od nich;).

Dzięki za wyjaśnienie co do wywiadów. Tak czy siak - po przeczytaniu wielu recenzji, obejrzenia zwiastunów i przesłuchaniu muzyki, spodziewałem się dzieła wybitnego. Nagle okazało się, że to po prostu nie dla mnie. Wolałbym tę samą historię opowiedzianą w inny sposób, lecz bez rezygnowania z całości artystycznej otoczki. O, wtedy to byłoby coś dla mnie. A tak - obejrzałem, trochę się nawściekałem i zapomniałem. A potem jeszcze raz i jeszcze raz. Po trzech razach już wiem, że nie mam już nic więcej do powiedzenia na temat tego filmu.

ocenił(a) film na 10
pantrupek

mi wywiady się bardzo podobały, co podkreśliłam już w pierwszej wypowiedzi. były bardzo w stylu reżysera i idealnie wpasowały się w konwencję filmu.
jasne, macie różne zdania i to jest dobre, to też pokazuje, że film nie jest mdły i banalny:):)

ocenił(a) film na 5
pantrupek

"wydmuszka" to dobre słowo. ładnie pokazana banalna treść.

ocenił(a) film na 8
savonn

Jestem amatorem francuskiego kina i miałem wielką chrapkę na ten film, spodziewając się czegoś na miarę Marzycieli, jakże bardzo się rozczarowałem...:/
Zgadzam się z Tobą w kwestii formy tego filmu, która jest wyjątkowo estetyczna, świetne ujęcia, budowanie atmosfery, cudownie dopasowana muzyka, PAPIEROSY oraz ciekawe prowadzenie kamery zdecydowanie ratują ten film.
W kwestii historii opowiadanej i rzekomego peanu dla młodości, uważam opinie za odrobine przesadzone. Brakowało mi wielkiego bum, głębszej analizy relacji głównych bohaterów. Co skłania mnie raczej do opinii,iz jest to film dla hipsterów, romantycznych panien oraz niekochanych gejów.
Ale największy protest musze zgłosić do szóstego punktu twej pochwały - tu nie było języka francuskiego, tylko wulgarny quebecois, który mimo iż nie zakłócał odbioru, to jednak u mnie tworzył efekt zupełnie odwrotny do opisanego przez Ciebie. Tworzył płytką, kanciastą atmosferę i wszystkie treści odzierał z potencjalnego uroku.
Podsumowując film dobry, prawie bardzo dobry, ale daleki od arcydzieła. Trochę za bardzo niszowy, acz aspirujący do uniwersalnego.

ocenił(a) film na 10
Mikoxik

tzn wiem oczywiście że to był kanadyjski, specyficzny bardzo francuski, ale ja w filmach Dolana cenię go ogromnie i bynajmniej mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie :)
a im bardziej niszowy, tym lepiej! nie wszystko musi być dla mas - takie jest moje zdanie :)

ocenił(a) film na 8
savonn

Nie wszystko musi być dla mas, ale dla mnie film arcydzieło niesie uniwersalne przesłanie, opowiada historię (potencjalnie) prawdziwą, ważną i angażuje emocjonalnie widza, co wspiera świetną forma podania. Tu forma była niezła, choć mnie osobiście monologi a la pierwsze sezony seksu w wielkim mieście nudziły i nie pasowały do reszty.
Za to jeszcze zapomniałem wspomnieć, że praktycznie do momentu gdy Marie zadzwoniła do chłopaków z komórki trudno było osadzić film w konkretnym czasie, co było dla mnie mega ciekawe, choć niekonsekwentne, acz to właśnie podciągam pod próbę uniwersalizacji jego treści.
Ale jest potencjał bo im więcej o tym myślę i słucham tego cudownego soundtracku, to coraz bardziej mi się ten film post hoc podoba:)

ocenił(a) film na 10
Mikoxik

no soundtrack to niekwestionowane arcydzieło :) hm, ja akurat nie miałam problemu z czasowym osadzeniem go we współczesności. i nie doszukuję się tam prób uniwersalizacji, ale to oczywiście wyłącznie moje odczucie. a monologów za nic w świecie nie porównałabym do SATC, jak dla mnie były niesamowicie głębokie i wiele z nich wyciągnęłam dla siebie, swojego światopoglądu. w ogóle ten film to taka moja mini-kopalnia emocji, które stosuję na co dzień

ocenił(a) film na 1
savonn

kapitalny film o byciu ciotą i nieudacznikiem, żal waszej percepcji. Peace

ocenił(a) film na 3
savonn

Oh, ah. Orgasm!
"ma w sobie coś głębokiego"
HAHAHAHAHA! Śmiechłem. :>

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones