Niestety film poraża płycizną. Wcześniej widziałem "Mommy" tego reżysera, które bardzo mi się podobało, więc jest szansa, że Pan Dolan idzie w dobrym kierunku. Gdybym w pierwszej kolejności obejrzał Miłostki z Koszmaru, to pewnie za następne filmy bym się nawet nie zabrał.
Tytułowe miłości mogły być ulotne, mogły być burzliwe, głębokie, romantyczne, skomplikowane...cokolwiek. Problem w tym, że były KOMICZNE.
Zachowanie bohaterów przypomina końskie zaloty z czasów szkół podstawowych. Główna bohaterka mając 25 lat zachowuje się jak dziewczynka, do której prosto z plakatu spłynął o północy w blasku księżyca jeden śpiewak z ekipy Backstreet Boys. To nie jest zakochanie, to nie jest zauroczenie i motylki w brzuchu. To jest inwalidztwo emocjonalne, a mam wrażenie, że jednak nie o to do końca chodziło reżyserowi. Śmieszne, przerysowane reakcje i zachowania bohaterów. Film do bólu naiwny począwszy od wyrażania uczuć, po niektóre sceny (jak np. ta końcówka z parasolem, albo ostatnia impreza).
Film ma swoje plusy. Niezłe ujęcia, ścieżka dźwiękowa bez zarzutu. Można próbować popłynąć z klimatem filmu, jednak główny wątek bardzo szybko sprowadza widza na ziemię.
Da się obejrzeć. Ujdzie, ale bez ochów i achów.
4/10
Widać nigdy w życiu nie byłeś nieszczęśliwie zakochany abyś mógł zrozumieć ten film. Człowiek nieszczęśliwie zakochany bardzo często postępuje irracjonalnie gdzie jakby ktoś obserwował to z boku miałby podobne odczucia co ty, ale na tym polega niestety nieszczęśliwe zakochanie na irracjonalności zachowań idealizowaniu tej drugiej osoby nie dostrzeganiu jej wad bo wady ma każdy.