PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=565372}

Wyśnione miłości

Les amours imaginaires
7,3 53 174
oceny
7,3 10 1 53174
6,8 29
ocen krytyków
Wyśnione miłości
powrót do forum filmu Wyśnione miłości

z opisywanych powyżej uczuć jakoś nie mogłem dostrzec tutaj nigdzie przyjaźni, jakoś przez cały film między "przyjaciółmi" nie odbyła się jakakolwiek wymiana zdań która powinna mieć miejsce między przyjaciółmi. Była rywalizacja i miłość- choć to drugie też trudno do końca określić. Zauroczenie. Co było na pewno to ładne kolory i dobra muzyka. Francis i Marie to jak dla mnie dwie osoby które chcą bardzo cierpień i które są nieszczęśliwie zakochane....w sobie. Patrząc pozytywnie, można powiedzieć, że obraz aż do bólu pokazuje dzisiejsze społeczeństwo, gdzie przyjaźń i miłość znaczą coś zupełnie przeciwnego niż powinny. Czy to dobrze? I jeszcze wstawki mówione- myślę, że to co się mówi ma znaczenie, nawet jeśli film operuje bardziej emocjami i estetyką, a nie banałem. Więcej grzechów nie pamięta, teraz możecie po mnie jechać:D

ocenił(a) film na 8
chat_noir_4

W filmie nie było pokazane by byli oni przyjaciółmi ale, nie przeczytawszy wcześniej ulotki, i tak mozna się tego domyslić, moim zdaniem. Racja, właściwie dostalismy tylko to co z tej ich przyjażni zostało - herbatki, niezupełnie szczere, wymuszone rozmowy, chłodna uprzejmość... Temat jest prosty, kręcony już miliony razy, ale w tym filmie akurat postawiono na estetykę. Czy ja wiem, nie powiem by było to złe. a lekkość nie została przytłoczona przez jakiąś moralizującą czy wielką filozoficzną myśl i do tego zaserwowana w tak apetyczny sposób że po prstu nie mam pojęcia co temu filmowi mogę zarzucić. Ale to moje zdanie, gdy odczuwam klimat filmu zasłania mi on prawie wszystkie minusy filmu i zostaje mi czysta przyjemnność.
A patrząc po tym co napisałeś to niezupełnie wiem - dlaczego film Ci się nie podobał?

chat_noir_4

Zgadzam się z chat_noir_4, przyjaźni nie widać, faqbuła nudna, ale estetyka mi się podobała, muzyka mi się podobała.
Ale generalnie niewiele mi się tam podobało.

goly_interes

Dżiz, następnym razem przeczytam, to co napisałam, bo jak widać elokwencją moja wypowiedź nie zabłysnęła :D

ocenił(a) film na 9
goly_interes

To była przyjaźń oparta na rywalizacji. Jak dla mnie świetnie oddane emocje.
Cóż, nie wszystkie filmy są dla wszystkich.

ocenił(a) film na 4
mwahahaha

no właśnie, tu chodzi o ideę.Może trudno wskazać że nie podoba mi się np montaż czy gra aktorów(no może poza wstawkami mówionymi ktore były kiepskie)- po prostu osłabia mnie kolejny film opowiadający o pseudouczuciach nazwanych miłością i przyjaźnią i chwalący narcystycznych ludzi którzy je sobie na siebie ściągają bo nie mają nic innego do zrobienia. Chwalący, bo mając w pamięci zakończenie można śmiało powiedzieć że reżyser "jest po stronie" Frankiego i Marie (pomijając że grał de facto jedną z osób tego trójkata). Jeszcze bardziej mnie przeraża że taka postawa do życia zdaje się byc cool:) Patrząc z tego punktu widzenia można by nakręcić film o tym że poszedłem do sklepu i nie kupiłem tam tego co chciałem przez co mam depresję. W opisie przeczytałem że to pełna energii i emocji opowieść o przyjaźni i miłości, rywalizacji i zdradzie. Oprócz rywalizacji pozostałych nie znalazłem stąd moja zła opinia o tym filmie. Reasumując, odebrałem film jako przerost formy nad treścią, która to treść jak dla mnie trąci banałem.

chat_noir_4

strasznie schematycznie postrzegasz uczucia takie jak milosc i przyjazn. czy one zawsze wyrazaja sie pelna szczeroscia i oddaniem drugiej osobie? nie sadze. ten film idealnie pokazuje jak wlasnie swiat jest wyprany z tego rodzaju przyjazni. a gdy wydaje sie ze Nico pala do tamtej dwojki wlasnie takimi altruistycznymi uczuciami, okazuje sie, ze takze on nie potrafi z nimi szczerze porozmawiac i po prostu ich odrzuca. Poza tym Francis i Marie jak widzielismy nawet po roku trwaja wiernie nadal przy sobie. Ja sadze, ze oni rozumieja sie bez slow i w tym tkwi sila ich przyjazni. Oboje zdawali sobie sprawe, ze rywalizuja miedzy soba, nie musieli o tym rozmawiac. A co do narcyzow to coz, wspolczesna kultura to kultura narcystyczna...

ocenił(a) film na 9
zimnytom

zimnytom dobrze prawi. dajcie mu piwa!

ocenił(a) film na 4
zimnytom

Zmiana znaczenia niektórych pojęć to bardzo niebezpieczna ścieżka, żeby zobrazować mogę tylko powiedzieć że francuzi na łamach UE przegłosowali żeby ślimaki uznać za ryby słodkowodne:) To jak definiujemy wpływa na to jak postrzegamy świat i czego oczekujemy od innych. Może po prostu definicja reżysera trochę odbiega od mojej. A Francis i Marie, wiesz wspólny wróg łączy:P

chat_noir_4

Oni byli polaczeni jeszcze dlugo przed pojawieniem sie "wroga". Po prostu podobienstwo rodzi sympatie, a oni byli bardzo do siebie podobni, co bylo nieraz ukazane. A co do tego, ze ich postawa do zycia wydaje sie cool, to sie kompletnie nie zgadzam. Wrecz przeciwnie, moim zdaniem zostalo przedstawione jak bardzo taka postawa jest pusta i ile mozna na niej stracic.

ocenił(a) film na 9
chat_noir_4

Ale reżyser nie definiuje ani miłości, ani przyjaźni. Wręcz przeciwnie - poddaje utarte definicje w wątpliwość. Nie można traktować tego co oglądamy na ekranie na serio - przecież cała historia wzięta jest przez Dolana w ogromny nawias konwencji, umowności i przede wszystkim nieustannej żonglerki cytatami. Stylizacje trójki bohaterów na kanoniczne ikony kina (no tego nie da się pominąć - oni nie wyglądają jak Audrey, James i Tadek ot tak sobie, z braku lepszych kostiumów, to ma czemuś służyć) oraz liczne odwołania do starszych i młodszych klasyków (tu już rozumiem, że można przeoczyć, mnie też wiele rzeczy umknęło) odgrywają tu moim zdaniem kluczową rolę.

Tematem "Wyśnionych miłości" nie jest uczucie, którym dwójka przyjaciół obdarzyła tego samego kolesia. Tematem jest to jak popkultura, a film przede wszystkim, wpływa na nasze postrzeganie (i definiowanie właśnie) uczuć. Dolan nie tworzy tych definicji - on je w przewrotny sposób dekonstruuje. Tej dekonstrukcji dopełniają wstawki mówione - niby dokumentalne, ale skąd mamy wiedzieć, że nie wystylizowane na dokument? To zderzenie "sztucznej", filmowej miłości, z "rzeczywistymi" wyznaniami porzuconych prowokuje do pytania o to gdzie tak naprawdę leży tutaj prawda.
Ten film wcale nie jest taki banalny jak na pierwszy rzut oka się wydaje. To, że przyjemnie się go ogląda nie znaczy wcale, że nie niesie ze sobą głębszych treści.

ocenił(a) film na 4
Bhuvan

bardzo ciekawa interpretacja :)

ocenił(a) film na 9
chat_noir_4

Bardzo nowoczesne, stylowe, europejskie kino w najlepszym wydaniu. Można powiedzieć, że to typowe kino kobiece spod znaku Almodovara, z naciskiem na relacje, uczucia i wszystko, co się z tym wiąże (zresztą widzę więcej kobiecych, niż męskich głosów podziwu i adoracji, i dobrze :)

Co tu dużo mówić, sam poddałem się uwodzicielskiej estetyce filmu, jego oszczędnej ale zmysłowej narracji. Dawno w kinie nie czułem się tak zrelaksowany, po prostu - miło i komfortowo. Paradoksalnie, bo film mówi o trudach bycia z innym człowiekiem, ale i piekle bycia samym z sobą.

No właśnie, tu muszę odpowiedzieć na zarzuty, że Dolan traktuje uczucia zbyt powierzchownie, że nie widać tu p r a w d z i w e j przyjaźni ani miłości, co - jak się domyślam - przeszkadza w potraktowaniu dzieła na serio. Ale właśnie taki jest temat "Wyśnionych miłości" ! Bo mamy tu opowieść o powierzchowności naszych związków, o wytwarzaniu uczuć na własny użytek, o preparowaniu emocji, które prowadzi do wielu neurotycznych cierpień (proszę zobaczyć "plastikowy" uśmiech Marii, gdy siedzi sama na imprezie). Oglądając ten film, ciągle odczuwałem ten dyskretny, ale natarczywy głos reżysera, który wydaje się krytykować wszystkie zachowania bohaterów. Tak, ten film jest jedną, wielką przedłużoną krytyką naszej narcystycznej, neurotycznej kultury, w której przegrywają ci, którzy chcą być sobą. I chcą budować swe związki (a więc i swe życie) na prawdzie, autentyzmie i szczerości. Dają nam o tym znać paradokumentalne wstawki w kilku momentach filmu, pokazujące szczere wyznania ludzi z tego samego, kulturalno-freelanserskiego towarzystwa co bohaterowie. Zresztą, są to osoby podobnie spętane przez powierzchowny styl życia, sposób funkcjonowania wzięty z mediów, popkultury. I tak samo wewnętrznie poplątane, niepewne i neurotyczne.

Myślę, że wymowa filmu sprowadza się do zalecenia, aby panować nad swymi emocjami, a przede wszystkim - nie postrzegać partnera jako "spoiwa", który poskłada nam świat, wyleczy wszystkie nasze troski. Najpierw trzeba po prostu polubić siebie - w przeciwnym razie będziemy odstraszać miłość tak, jak neurotyczny Francis.

Dla wszystkich, którzy nie przyjmują tych wywodów, pozostaje wizualna i muzyczna warstwa filmu, która jest naprawdę pierwszej próby.
9/10.

ocenił(a) film na 4
elton_monroe

hmm po przeczytaniu tego komentarza chwilę zastanawiam się czy nie jest on prowokacją. Szczególnie ten wątek o stylowym "europejskim" kinie "spod znaku Almodovara", tak to mnie zaintrygowało,aż sprawdziłem na mapie gdzie jest Montreal. I jeszcze "Tak, ten film jest jedną, wielką przedłużoną krytyką naszej narcystycznej, neurotycznej kultury, w której przegrywają ci, którzy chcą być sobą. I chcą budować swe związki (a więc i swe życie) na prawdzie, autentyzmie i szczerości." Fałszem jest to że przegrywają Ci co chcą być sobą, raczej chodziło tutaj o tych co będąc tacy jak nakazuje otoczenie twierdzą że są indywidualistami i twierdzą że budują na prawdze autentyzmie i szczerości (niesłusznie zresztą).
A zresztą pozostaje mi się zgodzić.

ocenił(a) film na 9
chat_noir_4

Zwróć uwagę, że nie napisałem "w stylu Almodovara" tylko "spod znaku Almodovara", co miało podkreślić luźne powiązanie tego filmu z tematyką, w jakiej obraca się tamten reżyser.

A co do zacytowanego przez Ciebie zdania, że "przegrywają ci, którzy chcą być sobą" - cóż, miało być inaczej, a tak przemyciłem prywatną myśl, która chodziła mi po głowie. Oczywiście, że film daje okazję do odwrotnego wniosku i właśnie pokazuje, jak sztuczność, powierzchowność i bezmyślne uleganie konwencji powoduje, że w ostatecznym rozrachunku ludzie "przegrywają". Siebie, swe prawdziwe emocje itd.

Czułem, że ten fragment wzbudzi wątpliwości i dostałem za swoje.

ocenił(a) film na 8
elton_monroe

no właśnie, chyba chodzi o to, że oni widzą świat przez pryzmat popkulturowej przeszłości (co zresztą jest charakterystyczne dla pokolenia 89). w scenie z imprezy (w tle piosenka pass this on) Nicolas przypomina im postać z z renesansowych rzeźb i obrazów. tak naprawdę odczuwają pustkę, nie mają pomysłu na siebie, kreują się na ikony XX wieku. choćby scena, w której Marie mówi o paleniu:Uwielbiam palić.
Palenie jest jak...
Zapominanie....
To wszystko co mam kiedy wszystko się chrzani.
Zapalić i się zamknąć.
Dym zakrywa wszystko.
Całe to gówno.
Są mentole, są waniliowe.
Niektórym smakują.
Papierosy mentolowe.
Waniliowe.
Czekoladowe.
Papierosowe.
Tylko dzięki nim
nie zwariowałam.
Utrzymują mnie przy życiu.
Utrzymują mnie przy życiu
aż do śmierci.

film jest prawdziwy, choć nie każdy może zrozumieć jego urok, być może to kwestia wieku, gustu filmowego i muzycznego. ludzie tacy jak bohaterowie filmu, zdarzają się w życiu codziennym. być może Dolan wszystko przejaskrawił, zapewne świadomie

ocenił(a) film na 9
chat_noir_4

Chwali?... Gdzie?...
Zakończenie wg mnie absolutnie nie jest pozytywne dla bohaterów. Przecież cały film pokazuje, jak bardzo są bezndziejni (co jest do bólu prawdziwe i za co uwielbiam ten film). Cały czas wydaje im się, że kochają, mają w głowach obrazy zupełnie wyidealizowane (btw w jednym z monologów, które wg mnie również możnaby wyciąć, ale jak widać czasem się przydają - któraś z dziewczyn mówi o tym, że kochała się w złudzeniu - w odległości, w oczekiwaniu, nawet w barach, w których czekała na chłopaka) Francis i Marie kochają się w tym, co sobie wyśnili, przecież sam tytuł o tym mówi!
Wierzą w te złudzenia do ostatniej chwili, a przy tym są straszliwymi tchórzami - marnują momenty, w których mogliby dowiedzieć się wreszcie, że nie ma po co się szarpać, bo nie mają odwagi, bo chcą jeszcze przez chwilę podtrzymać to złudzenie, pożyć w tym świecie miłości wyśnionej. Marie reaguje na "kocham cię" z udawaną swobodą bo nie ma odwagi zburzyć iluzji.
Odwaga przychodzi, kiedy już dawno jest za późno, żałosne próby zakończone są piosenkowym zastrzeleniem. Gorsza w tym jest Marie, która nie dość, że żałośnie próbuje, to stara się odwrócić kota ogonem wymyślając tą idiotyczną historię o pomylonych listach - nie dość, że decyduje się na desperacki krok, nadal tchórzy, nie chcąc się przynać, że go uczyniła! No i dostaje coś z piekarnika... ;>
A zakończenie? Frankie i Marie nie uczą się niczego. Marie nawet po usłyszeniu tekstu o piekarniku twierdzi, że Nicholas to miłość jej życia. Zapominają o Nico, ale widać, że nie było to łatwe. I na końcu wpadają w te same sidła, i sytuacja pewnie powtórzy się kropka w kropkę. Ironia i wredota tego zakończenia aż wybucha z ekranu :P
Wątpię, żeby zamysłem filmu było pochwalanie postawy, aczkowliek oczywiście reżyser także swych bohaterów nie potępia. Bo nie od tego jest film, żeby poczuać. Film jest po to, by stawiać pytania. I to właśnie Dolan robi w wyśmienitej formie: przedstawia problem. Ocena należy do widza.

Jak powiedział jeden z moich ulubieńców, Todd Haynes:
"Film to niesamowicie silne medium które zarówno odzwierciedla i instruktuje. To dlatego jego zadaniem nie powinno być mówienie ci prawdy albo pokazywanie, jaka droga jest dobra. Tak jak powiedział Fassbinder, nie możesz dać ludziom rewolucji. Wszystko, co możesz zrobić, to pokazać im problemy."
(tłumaczenie koślawe, bo moje.)

ocenił(a) film na 4
chat_noir_4

Niestety zgadzam się z autorem wątku. Na filmie się zawiodłem (estetycznie jest piękny, ale mnie znudził, kompletnie nie zaciekawił) I nie przekonuje mnie tłumaczenie "nie wszystkie filmy są dla wszystkich", bo często oglądam właśnie takie kino "artystyczne", małe, kameralne filmy europejskie, żeby nie użyć wyświechtanego zwrotu "kino ambitne".

ocenił(a) film na 8
chat_noir_4

Podobała mi się muzyka i ..... chyba to wszystko.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones