obejrzałem i przyznaję, ze mnie odrobinę ów film zawiódł. spodziewałem się czegoś bardziej sugestywnego i sycącego że tak powiem. w istocie film jest bardzo smakowity pod względem plastycznym i estetycznym, coś na kształt rozpływającej się w ustach rozkosznej pianki marshmallowa, jednakże nie wywołał on u mnie uczucia jakiegos fascynującego doznania juz po zakonczeniu seansu. klimat "wyśnionych miłości" ma w sobie coś subtelnie narkotycznego, bez wątpienia tez ekspresyjnego, lecz ta ekspresja bynajmniej nie jest zbyt bezpośrednia, pozostaje raczej gdzieś w sferze niejako wrażeń zmysłowych, przynajmniej ja to w ten sposob odbieram. podobnie zreszta ma sie rzecz z francis i marie którzy platają sie w gąszczu nieco toksycznej dżungli uczuć wobec nicolasa, mysla, bujają w obłokach, czynią rózne mniej lub bardziej obrazowe gesty (m.in. scena z prezentami) wypływające z samego srodka skąpanego w emocjach umysłu. generalnie wielkie zauroczenie którego mimo wszystko nie nazwałbym miłością. muzyka zewsząd zachwalna wcale nie rzuciła mnie na kolana, jest zwyczajnie miła dla ucha i na tym koniec. podsumowując, wydaje mi się, ze jest to całkiem niezły film o dość wysokiej formie artystycznej, interesującej grze aktorskiej i właściwie średnio urozmaiconej tresci. nader czarujący fresk kinematografii. duże pieniądze, dobre wino, magia zauroczenia, pyszne kadry i urocze twarze okraszone ładną scenerią. mowa oczywiście francuska (nie przepadam) dodaje temu widowisku pewien powiew finezji - 6/10.
Jestem fanem pięknie namalowanych obrazów.-Muzyka jak najbardziej wgrywała się w film.-Spojrzenie młodego i pełnego niepokoju człowieka na rzeczywistość...-
Jak dla mnie wszystko w tym filmie się zgadza.
Polecam.
zgodzę się co do tego, że ten obraz jest pięknie namalowany, można na niego patrzeć, jakkolwiek moim zdaniem to patrzenie jest pozbawione uczucia obcowania z prawdziwą sztuką. po prostu jestem dość daleki od zachwytu nad tym dziełem.
Tylko czy właśnie o to nie chodziło? Ten film jest jak zauroczenie, a jak w każdym zauroczeniu; obrazy, dźwięki, barwy, przyćmiewają treść - w domyśle rozsądek. To jakby spojrzenie oczami młodej osoby na miłość (a raczej na to co wydaje jej się miłością), spojrzenie idealistyczne i bezkrytyczne, gdzie emocję tłamszą racjonalne myśli.
Ale i tak zgadzam się z Twoim pierwszym komentarzem. Największym atutem filmu jest forma, teraz pozostaje kwestia czy trafi ona do danego odbiorcy czy nie. Bo z treścią jest, tak jak napisałeś, średnio. Dorzucę od siebie, że jest oczywista. Jedyny moment, który zrobił na mnie duże wrażenie to słowa jednej z osób opisujących swoje przeżycia : "rację ma ten, kogo podziwiasz"