Jak na owacje na stojąco w Cannes dla mnie za słaby, ale może to ukłon w stronę tak młodego i dobrze zapowiadającego się reżysera. Film naładowany emocjami, bardzo wyrazisty, świetnie dobrana muzyka.
Nie znalazłam wiele na temat tej drugiej płaszczyzny filmu, w której przypadkowi ludzie opowiadają o swoich związkach, co znaczy że niewiele osób dostrzegło związek z fabułą albo w ogóle konieczność zastosowania takiego zabiegu. Dla mnie film przez to był nudniejszy.
O konieczności użycia wstawek "dokumentalnych" trudno chyba mówić (no bo w filmie konieczny jest tylko obraz), ale są one moim zdaniem bardzo uzasadnione. Ten paradokumentalizm (bo trudno stwierdzić czy mamy do czynienia z rzeczywistymi czy stylizowanymi wypowiedziami) idealnie kontrastuje z rozbuchaną konwencją głównego wątku. To działa na zasadzie tezy i antytezy, które dopiero w konfrontacji dają wymiernie pełny obraz sytuacji. To zestawienie prowokuje pytania o to co tak właściwie możemy tu nazwać prawdą: subiektywne uczucia związane z zakochaniem (prezentowane w głównej historii) czy zracjonalizowane, obdarte już z wielkich emocji wypowiedzi z wstawek mówionych?