Osobliwy, niemy, na poły dokumentalny portret Jean Seberg. Aktorka znana głównie z "Do utraty tchu" pojawia się na ekranie 15 lat po premierze słynnego filmu Godarda. Niestety ma już niewiele wspólnego z czarującą dziewczyną, która z miejsca stała się jedną z ikon Nowej Fali. W "Les hautes solitudes" Seberg sprawia wrażenie zgorzkniałej,Osobliwy, niemy, na poły dokumentalny portret Jean Seberg. Aktorka znana głównie z "Do utraty tchu" pojawia się na ekranie 15 lat po premierze słynnego filmu Godarda. Niestety ma już niewiele wspólnego z czarującą dziewczyną, która z miejsca stała się jedną z ikon Nowej Fali. W "Les hautes solitudes" Seberg sprawia wrażenie zgorzkniałej, nieco przebrzmiałej sławy, która nie potrafi poradzić sobie z załamaniem kariery. Aktorka toczy na ekranie walkę z własnymi demonami i nie kryje się ze swoim alkoholizmem, samotnością, depresją i uzależnieniem od leków. Garrel filmuje ją jednak z podziwem i sympatią. Nie bez przyczyny w niektórych scenach reżyser stylizuje swoją bohaterkę na ikony kina niemego. Choć "Les hautes solitudes" zapewniło Seberg artystyczną nieśmiertelność, nie pomogło jej w uporaniu się z życiowymi kłopotami. Amerykańska gwiazda popełniła samobójstwo niecałe pięć lat po premierze filmu.
Byłem, widziałem, choć to nie do końca prawda, że widziałem, bo przetrwałem pierwsze 15 minut. Kompletnie nie moja bajka. Raczej dla zdeklarowanych fanów reżysera, rodziny, znajomych, awangardzistów i eksperymentatorów...