Nie wiem jak to określić - ni to romansidło, ni to kino familijne, ni to komedia. Bo niby były ze 2 czy 3 'śmieszne' sceny, ale ogólnie film mi się straaasznie dłużył. Nawet odgrzewany wizerunek loverboya w postaci Seanna Williama Scotta już mnie nie śmieszy - chyba dodali jego postaci zbyt wiele szarych komórek. Podsumowując akcja płynie wartko niczym w Klanie i żeby dodać trochę smaczku wszyscy, bez wzgledu na wiek, rzucają mięchęm na prawo i lewo, marząc i mówiąc głównie o boobies.
Tragedia jak dla mnie.
Hmm. Zażyła mnie ta odpowiedź. Nie wiem, czy mówimy o tym samym pseudo-aktorze, ale ja go znam tylko z ról sexoholików, bardziej lub mniej upośledzonych. Sztandarowym przykładem może być chociażby 'American Pie'. W Role Models obdarowano go jakimś względnym poziomem inteligencji, ale dla mnie to tylko zubożyło i tak ubogi poziom zabawności tej produkcji.
Nie będę się jednak więcej pastwił nad tym filmem bo moim znajomym się podobał, więc może jestem zbyt surowy...