Michael Bay. Jedni go uwielbiają, inni nie cierpią, twierdząc, iż jego filmy są całkowicie płytkie, pozbawione jakiejkolwiek logiki i naciągane do granic możliwości. A prawda jest taka? że mają rację :) Cały ten nawał ujęć, wybuchów i wyśrubowanych akcji po prostu trzeba lubić. Szybkie cięcia, ruchliwe ujęcia ? to wszystko składa się na "film Baya". Czy podobnie jest z "Wyspą" ? I tak, i nie ? znajdziemy tu wszystko o czym wspominałem na początku, ale też nowy obraz twórcy "Armageddonu" jest nieco bardziej wyważony, spokojniejszy w porównaniu z poprzednim "Bad Boys 2". Jest tu więcej treści, mniej czarnego i grubiańskiego humoru, oraz... akcja :) Ale po kolei?Podziemny kompleks ? pełen praw i zakazów, preferujący zdrowy tryb życia ? tu żyją i pracują ostatni ludzie, jacy przeżyli ogromną zarazę, która zdziesiątkowała świat. Ich życie wypełnia jedna rzecz, jedno pragnienie ? wyjazd na tytułową Wyspę, która jest ostatnią, ludzką ostoją spokoju, oferującą życie w raju i wygodzie. Co pewien czas organizowana jest loteria, która wyłania szczęśliwego zwycięzcę. Jeden z rezydentów ? Lincoln Six Echo nie potrafi jednak żyć tak bezproduktywnie. W jego głowie rodzą się pytania, a w nocy męczą koszmary senne, ukazujące mu fragmenty innego życia. Wkrótce wiedziony ciekawością odkrywa przerażającą prawdę ? ponad całym ośrodkiem znajduje się centrum, w którym domniemani zwycięzcy loterii traktowani są jako części zamienne dla ludzi, którzy zamówili sobie własnego klona. Wraz z Jordan Two Delta ? która jest kolejną kandydatką do wyjazdu na wyspę ? spróbuje uciec i dowiedzieć się całej prawdy?Ogólny zarys akcji, jaki przedstawiłem powyżej był znany w prasie oraz Internecie, więc nie zdradza nic, czego nie można by było się wcześniej dowiedzieć. "Wyspa" zapowiadana była jako pomieszanie "Matrixa" ze "Ściganym". I w pewnym sensie to jest prawda ? mamy tu mydlenie oczu, odsłonięcie prawdy ? pierwsza połowa filmu powoli i ciekawie przedstawia nam odkrywanie realiów przez głównego bohatera. Druga połowa filmu to to, co Bay lubi najbardziej ? czyli pościgi, wybuchy, strzelaniny i rozbijane auta. W Internecie od pewnego czasu dostępny był fragment pościgu za dwójką zbiegów, mający miejsce mniej więcej w połowie filmu. Mogę tu jedynie napisać, iż jest to przedsmak wydarzeń, dziejących się w "Wyspie". A wszystko to zrealizowane jest iście po mistrzowsku. Zdjęcia, montaż oraz realizacja poszczególnych, karkołomnych scen sprawiają, iż film ogląda się z wielkim nerwem i podziwem. Fakt, jest tu kilka naciąganych kawałków, co stało się zresztą domeną Michaela Baya ? sam reżyser twierdzi, iż woli czasem dla widowiskowości odbiec nieco od logiki i praw fizyki i chwała mu za to, bo to, co udaje mu się stworzyć w swoich obrazach, to olbrzymia uczta dla oczu, a także dla uszu. Wszelkie akcje są wspaniale zrealizowane dźwiękowo; odgłosy gnieconych samochodów, czy wszędobylskie świszczące kule ? to wszystko pieści nasze uszy. Do tego dochodzi dobra muzyka Steve'a Jablonskiego (czyżby rodak? :) W filmie nie brak także specyficznego humoru zarówno sytuacyjnego jak i wynikającego z niektórych tekstów (a prym wiedzie tu Steve Buscemi w roli McCorda ? podrzędnego pracownika całej placówki, który "uświadamia" dwójkę naszych bohaterów). Sumując to wszystko ? "Wyspa" to kawał rozrywkowego kina przed duże "K". Typowy, letni kinowy hit (jednak nie u nas, o czym później), pozwalający spędzić czas projekcji na dobrej rozrywce. Film stawia także kilka ciekawych pytań odnośnie idącej cały czas naprzód techniki, oraz metod na przedłużenie sobie życia. Czy w przyszłości wystarczy mieć jedynie pieniądze, aby żyć niemal wiecznie ?Czym więc jest "Wyspa"? To z pewnością jedno z lepszych dzieł w dorobku Baya, dość przemyślane i zrobione z wyczuciem, bez nadmiaru fajerwerków, jak to miało miejsce w poprzednich obrazach. To także pierwszy film, którego Bay nie zrobił pod skrzydłami swojego stałego, mega producenta Hollywood ? mowa tu oczywiście o Jerrym Bruckheimerze. Dobry film, chwalony przez krytyków na świecie oraz wysoko ceniony przez widzów i? pierwsza poważna wpadka finansowa w karierze reżysera. Jest to szósty kinowy film Michaela Baya ? pięć jego poprzednich obrazów zarobiło łącznie około 1,7 miliarda dolarów ? co jest sumą dość pokaźną. Jednak "Wyspa" w weekend otwarcia w Stanach wylądowała na 4. miejscu Box Office'u, a jej obecne wpływy szacuje się na około 30 mln dolarów w Stanach i jakieś 60 mln na świecie. Zapewne nie tego spodziewali się producenci, którzy teraz szukają sobie kozłów ofiarnych ? a to obsada nie taka, a to kampania reklamowa słaba?Natomiast główna para bohaterów sprawia się całkiem nieźle ? zarówno Ewan jak i Scarlett wypadają dość przekonująco, jako para niedoświadczonych i nieco naiwnych klonów. A jak już wspominałem wyżej ? prym wiedzie tu Buscemi ? jego rola oraz charakter przypominają mocno postać, jaką odtwarzał w "Armagedonie". To jemu przypada największa ilość zabawnych i ciętych ripost. Dość niedawno, polska premiera "Wyspy" została przesunięta na wrzesień, możliwe że w związku ze słabym wynikiem kasowym filmu w Stanach. Ze swojej strony mogę jedynie napisać, że film nie rozczarowuje ? mamy tu ciekawy temat, sprawną realizację i sceny akcji na najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że to małe finansowe potknięcie nie zaszkodzi Bayowi, choć jego kolejnym projektem ma być ponoć "The Transformers"? Się zobaczy, póki co, zapraszam do kin, bo naprawdę warto.