oczami radzieckiej zabawki uwidziane ti ta ta:
I wreszcie wielki come back Mamonowa na duże ekrany. Łungin, reżyser Taxi bluesa, robi głośny film Wyspa w 2007 roku, w którym Mamonow ponownie wciela się w swoje alter ego, tym razem już po przemianie duchowej. Mieszka w murowanej przybudówce na wyspie, przy drewnianej cerkiewce, w Karelii, nad brzegiem Morza Białego („to święta ziemia, przesiąknięta krwią męczenników wywożonych do stalinowskich gułagów”). Filmowy ojciec Anatolij jest nawiedzonym mnichem pustelnikiem, skłóconym z cerkiewnymi zwierzchnikami. Na wyspę przybył przed laty, by odkupić swój grzech z czasów wojny. Ludzie przyjeżdżają do niego, bo rozeszła się wieść, że ma dar uzdrawiania. Mamonow mówił: „Zanim zaczęliśmy zdjęcia, musiałem spytać swojego spowiednika, batiuszkę popa z wioski, czy z takim życiorysem mogę zagrać takiego człowieka. Ale on udzielił mi błogosławieństwa”. W ramach kampanii reklamowej filmu Mamonow nieoczekiwanie dał oświadczenie do rosyjskiej wersji magazynu „Rolling Stone”: „Ta gazeta jest gówniana. Rolling stone z definicji oznacza loosera, kogoś, kto nie ugania się za kasą i dobrem doczesnym – a tu jest pełne zaprzeczenie, tu są same reklamy. Rządzi ideologia – dawać więcej cycków, dawać więcej dup. Ludzie mają przecież jeszcze inne organy oprócz genitaliów. Ale tutaj okazuje się, że ludziom potrzebny jest joystick, że ludzie lubią być sterowani. Ja się z tego wypisuję”. Po Wyspie na Mamonowa i reżysera Łungina posypała się lawina nagród w Rosji i za granicą. Na wręczenie prestiżowej rosyjskiej nagrody Złoty Orzeł Piotr Mamonow przyszedł w swetrze, dżinsach i zdeptanych trampkach. Przemowę zaczął od tego, że na planie filmowym pod koniec zdjęć zmarł na zawał serca główny operator. „Dlaczego nasze państwo cały czas oszczędza na ludziach? Dlaczego w ekipie filmowej nie było żadnego lekarza, a on męczył się całe pół godziny? Przecież gdyby lekarz był, Andriusza stałby tu teraz z nami. Przez to, że tak się nawzajem traktujemy, to – mówię wam wszystkim poważnie, lepiej zacznijmy się już uczyć chińskiego – niedługo wszyscy znikniemy. W mojej wiosce w spożywczaku postawili automat do gry – jeden facet przegrał na nim cały swój dom, a potem się powiesił. I co nam tu niby może pomóc Putin? Gdzie w tym wszystkim jesteśmy my?”. Przemówienie Mamonowa, wycięte z relacji telewizyjnej, od razu rozniosło się z hukiem po internecie i było komentowane przez prasę. Na kredowych okładkach modnych żurnali zaczęła się pojawiać nieogolona twarz z niekompletnym uzębieniem, ale sam „jurodiwy” znowu szybko ukrył się przed dziennikarzami i namolnymi ludźmi w swojej pustelni w Jefanowie. „Tu nie chodzi wcale o chrzest. Chrzest w dzieciństwie nie ma nic do rzeczy – ochrzczeni byli i Hitler, i Stalin, no i co z tego? […] Tu chodzi o to, by czyścić własne brudy. Ja powiedziałem sobie sam – stałem się gównem i chcę się z tego wyczyścić […]. Nasze istnienie przepełnił duch nudy. Trzeba przestać być zombie. Każdy z nas powinien sobie przypomnieć czasy, kiedy był małym dzieckiem – to wcale nie było tak dawno temu. Potrafić cieszyć się tym, że pada deszcz, albo tym, że pada śnieg […]”.