Ona sama w sobie jest największym absurdem tego filmu. W pierwszej części poznajemy Ją jako dziką dziewczynę wychowaną w rodzinie kanibali gdzieś na odludziu z dala od cywilizacji. Laska całe swoje życie żyła jak neandertalczyk a tu nagle pojawia się jako nowoczesna, fajnie wyglądająca kobieta mająca grono przyjaciół i na dodatek łączy ją miłosna relacja z Bobbym z pierwszej części. Aż sprawdziłem dwa razy podczas seansu czy to aby na pewno ta sama postać bo był to chyba najbardziej naciągany motyw jaki widziałem od dawna. Chociaż scena w której retrospekcje snuje pies też była rozwalająca. Ciężko uwierzyć że to film samego Cravena.