z mutantem i mutantami. To byli jego wrogowie, nie ludzie, których z łatwością pokonywał i zastraszał. Więc trochę brakuje tła dla jego decyzji na końcu filmu, żeby się zwrócić
przeciw ludziom. Powinni tego jego mordercę matki zrobić człowiekiem, to by było lepiej ze spójnością.
Shaw chciał zrobić zamieszanie, by potem na zgliszczach wybudować swoje imperium. Mutanci dopiero zaczęli się ujawniać i Magneto widząc ich reakcję (odpalenie bomb) dobrze wiedział, że oba gatunki nie mogą żyć razem. Właśnie ten finał z bombardowaniem wyspy podzielił Erika i Charlesa.
Mogli trochę rozwlec tę scenę z odpaleniem bomb, żeby Erik trochę się pozastanawiał, przeżył jakiś konflikt. Chociaż w trakcie ostatniej walki z Shawem wyraźnie mówił, że całkowicie zgadza się co do roli, jaką mają odegrać mutanci.. Więc teoretycznie jest to spójne nawet. Ale widać jak próbowali polepszyć tę spójność, np. Erik bezpośrednio przed zawróceniem pocisków mówi, że już nigdy nie chce być na łasce ludzi, którzy "tylko wykonują rozkazy" – co ma nawiązywać do jednego hitlerowca którego zabił no i do traumy obozu koncentracyjnego. Ale to trochę zbyt abstrakcyjnie brzmi, decydować się na wojnę z rasą, bo ma się urazik co do ludzi wykonujących rozkazy
Mutanci nie byli jego wrogami, był sam mutantem i to mutanci (Xavier) mu pomogli w życiu. Dla mnie jego decyzja jest spójna pod względem psychologicznym.
Erik po prostu uznał, że w świeci musi przetrwać silniejszy i uznał, że tym silniejszym są mutanci i to do nich powinna należeć przyszłość.
Po drugie Shaw był mordercą jego matki, ale cały koszmar wojny, obozów był sprawką ludzi.
Po trzecie nie chciał żyć będąc prześladowanym (jak kiedyś za swoje Żydowskie pochodzenie). A nie wierzył, że mutanci, jako Ci inni mogą zostać zaakceptowani, tylko że będą zawsze prześladowani przez ludzi.
Po czwarte - pewnie kierowała nim też chęć władzy.
A to że wykonywali rozkazy to chodziło o to, że przez to nie miał skrupułów by ich zabić, bo przez takie osoby już się nacierpiał.
Nie musiał przeżywać konfliktu - to z mutantami był w drużynie, nie z ludźmi. Miał inny jednak cel - zabicie Shawa, nie zapobieganie wojny i obrona ludzi. To straszne, że przejmuje idee mordercy swojej matki, bierze jego kask, ale przez to film jest taki ciekawy. Niektórzy tak czasem zaskakują. On walczył z Shawem jako osobą, nie z jego pomysłem. To była osobista zemsta.
Dla mnie ten wątek jest genialny. Pokazuje, jak łatwo rozkręcić spiralę nienawiści i jakie skutki ma uznawanie ludzi, którzy czymś się różnią za gorszych. Prześladowanie jednych, zachęcają do prześladowania innych, i budują przekonania, że nie da się żyć w zgodzie.
Uwielbiam postać Xaviera, który bez względu na okoliczności zawsze szuka nadziei (nawet tam gdzie jej nie widać), stara się nie robić nikomu krzywdy, dąży do współpracy i jest w nim tyle zrozumienia dla innych. Fajne przeciwieństwo dla Erika. Charles obrywa w sensie fizycznym, ale według mnie odnosi zwycięstwo moralne.