Wczoraj w dniu premiery udało mi się zobaczyć X-Men: First Class. Film o mutantach był
moim trzecim celem kinowym w tym roku, choć muszę przyznać że z początku
podchodziłem do filmu sceptycznie, martwiąc się głownie o to aby Fox nie schrzanił tego
filmu tak jak to było z genezą Wolverine`a. Jednak Bryan Singer jako producent, Matthew
Vaughn na stołku reżysera oraz bardzo ciekawa obsada dawały nadzieją na porządne
ekranizację mutantów Marvela. I już na początku muszę przyznać że nie tylko nie zawiedli
moich oczekiwań ale nawet mnie bardzo przyjemnie zaskoczyli.
Uwaga dalej mogą pojawić się spojlery!
Zacznijmy od fabuły. Osobiście bardzo lubię gdy ekranizacje komiksów mieszają się z
historią, z autentycznymi wydarzeniami oraz gdy głównym przeciwnikiem jest postać z
krwi i kości. Dlatego pomysł aby akcję umieścić w latach 60. w czasie kryzysu
kubańskiego był strzałem w dziesiątkę. Z historii dobrze wiemy jak to wszystko się
zakończy, jednak udział mutantów jest dla nas niewiadomą. Sam scenariusz idealnie
łączy elementy humorystyczne z poważnymi problemami i rozterkami bohaterów.
Najważniejszą rolę do odegrania ma tutaj Michael Fassbender aka Erik, który wiele
wycierpiał w młodości podczas pobytu w obozie koncentracyjnym i nie potrafi sobie
poradzić z tym wiele lat po wojnie. Na drugim biegunie stoi James McAvoy aka Charles,
który wychowany w cieplarnianych warunkach jest idealistą, który wierzy w dobroć ludzi.
Niestety boleśnie przekona się o tym jak bardzo się myli. W samym filmie znajdziemy
wiele smaczków, związanych z poprzednimi filami ( malutka Storm, czy świetny i dosadny
występ Wolverine`a ) czy też z komiksami ( np. dzieciak czytający komiks Marvela).
Najmocniejszą stroną filmu jest według mnie poziom aktorski trójki głównych
bohaterów: Fassbender, McAvoy, Bacon. Każdy z nich stworzył wspaniałą kreację lecz
zupełnie inną od pozostałych. Młody Magneto to postać, której nie sposób nie współczuć
i nie chcieć pomóc. Odpowiedź na pytanie jak my byśmy postępowali na jego miejscu
wydaje się jednoznaczna. Młody Xavier to natomiast playboy. Lubi kobiety, alkohol i dobrą
zabawę. Jednak do czasu gdy poznaje Erika. I nawet gdy na końcu przyjdzie się im
rozstać to przyjaźń chyba nadal pozostaje między nimi. Sebastian Shaw w wykonaniu
Kevina Bacona to czarujący badguy. Potrafi być bezwzględny i okrutny jednocześnie
będąc elokwentnym i sympatycznym. Również bardzo dobra rola. Oczywiście występuje
tu cała masa innych mutantów, którzy dopiero dorastają. Na pierwszy plan wychodzą
tutaj Mystique oraz Beast. Ich "dary" są zarówno ich największym przekleństwem. Szkoda
mi natomiast trochę Emmy Frost, której było tutaj zbyt mało i za dużo do zagrania nie
miała. Oby w seqelu było jej więcej.
Muzyka i efekty. Jeśli chodzi o ścieżkę dżwiękową to idealnie wpasowywała się ona w
akcję z filmu. W końcu w filmie o X-Men jakieś fragmenty zostały mi w głowie na dłużej.
Natomiast efekty specjalne są bardzo dobre. Specjaliści mogli się nimi popisać
zwłaszcza w finałowym starciu. Jednak jak to w dobrych filmach bywa komputerowe
wytwory nie mogą przysłonić nam bohaterów.
Podsumowując Pierwsza Klasa jest jedną z najlepszych komiksowych ekranizacji jakie
powstały i śmiało można ją postawić obok TDK, X-Men 2 czy Iron Man`a. Takie kwestie
jak rasizm, ksenofobia, homofobia, nietolerancja są aktualne po dziś dzień. Jeśli
dodamy do tego końcowy wydźwięk filmu, który pokazuje że w tej walce nie ma
zwycięzców lecz tylko przegrani, to otrzymamy kino, które powinno zainteresować nie tylko
wielbicieli komiksów.
9/10
Moze obok Xmen2 czy Iron mana bym "postawil" ta ekranizacje, ale obok TDK...nigdy. SPOILER troche mnie zdziwilo, ze mlodszy brat cyklopa nagle stal sie starszym, albo zupelnie niepowiazana z nim postacia...troche zbyt latwo pozbyli sie Darwina. Mogl przystosowac sie do zycia zupelnie bez tlenu[komiks] to czemu nie mogl sie przystosowac do czegos takiego.
TDK is overrated.
W Ultimate to Havok jest starszym bratem, a filmy czerpią większość postaci właśnie z Ultimate.