Byłem na filmie wczoraj i wyszedłem z kina zdecydowanie usatysfakcjonowany. Twórcy znaleźli złoty środek na połączenie rozrywki z kinem nieco ambitniejszym, stworzyli bardzo smaczne danie, które powinno spodobać się nie tylko fanom X-Menów. Duża w tym zasługa świetnie nakreślonych postaci dwóch głównych bohaterów - Xaviera i Magneto. O wiele więcej radochy daje film, w którym "ten dobry" nie jest krystalicznie czysty, a do tego poznajemy motywy kierujące przyszłym "bad guyem". Ważne jest też to, że twórcy filmu nie przegięli z patosem tak mocno jak w wypadku "Watchmenów", dzięki czemu film raczej nie popada śmieszność, a również stanowi opowieść o rzeczach uniwersalnych. No i do tego duży plus za grę Fassbendera i McAvoya.
Z początku bałem się, że tworzenie filmowego "początku" dla X-Menów może okazać się niewypałem, ale na szczęście totalnie się myliłem. Film jest świetny, najlepszy w serii, a do tego pozwala lepiej zrozumieć ekranowych bohaterów. Zdecydowanie polecam. 9/10.
W watchmenie przegieli z patosem? No to chyba nie zrozumiałeś idei tego filmu, ale spoko to nie grzech, 'W" jest cholernie ciężki w odbiorze.
Co do reszty zgadzam się X-men:FC najlepszy z serii. Jednak do porównując do przytoczonego Watchmena wydaje się trochę płytki.
Podobny wątek, bo oba dzieją się w czasie zimnej wojny, i oba wykorzystują np materiały archiwalne wystąpień prezydentów. Jest to bardzo fajne, mam nadzieje, że w ten sposób właśnie będą kręcić adaptacje komiksowe.
Watchmen jednak jest lepszy. Opowiada on historie amerykańskiego komiksu - jako zjawisko, X-men opowiada o sobie;]
W Watchmenach zdecydowanie przegięto z patosem, a ciężki w odbiorze jest przez to, że superbohaterowie w śmiesznych kostiumach mówią przesadnie podniosłym tonem o sprawach ważkich. W wersji komiksowej to nie przeszkadzało, ale przeniesione na ekran - jak najbardziej. Film zwyczajnie popada przez to w autoparodię. A argument "film jest dobry, ale Ty go nie zrozumiałeś!" przemilczę, wolę pozostawić moją część dyskusji na pewnym poziomie ;)