Fanem serii komiksowej "X-men" nigdy nie byłem i pierwszy raz z tym tematem zetknąłem się przy filmie "X-men" z 2000 r., wówczas był to film jak każdy inny, nie zrobił na mnie większego wrażenia. Ot, taki film rozrywkowy.
Przy dwójce było lepiej, a trójka zupełnie mnie urzekła i to właśnie ją uważałem za najlepszą część "klasycznej" filmowej trylogii. Po "Wolverine" spodziewałem się trochę bardziej ambitniejszego kina niż wyrzynka ze wszech stron, chociaż na usprawiedliwienie znalazłem tylko to, że tak naprawdę innego gatunku jak film akcji takiemu bohaterowi jak Rosomak przypisać nie można. A jako film akcji był całkiem przyzwoity.
No i wreszcie "First Class". Co tu dużo mówić, najlepsza odsłona filmowej serii "X-men" i wiele więcej. Moim zdaniem, o tyle o ile poprzednie części były bardziej dla fanów komiksów niż dostosowane do widza nie zaznajomionego z uniwersum Marvela (może poza Genezą), o tyle na "First Class" świetnie bawić powinien się każdy widz który ceni sobie poza kinem wielce ambitnym także porządne blockbuster'y. Bo "FC" to przede wszystkim kino czysto rozrywkowe, ale najwyższych lotów. I co mnie najbardziej ucieszyło to to, że nie akcja i efekty specjalne grają tu pierwsze skrzypce (chociaż są świetne gdy już się pojawiają), ale bohaterowie, z krwi i kości, nie papierowi, lecz prawdziwi, przekonywujący, jak na mutantów bardzo ludzcy.
W większej mierze to zasługa aktorów, a na pierwszym planie trójka z nich: Bacon, McAvoy, Fassenbender. Postaci Prof. X i Magneto w wykonaniu dwóch ostatnich a zwłaszcza ostatniego moim zdaniem biją na głowę kreacje Stewarta i McKellen'a z poprzednich filmów. Potrafili o wiele bardziej do siebie przekonać niż ww. starsi panowie i chyba bardziej wczuć się w klimat filmu, bo to im zawdzięcza się najlepsze sceny filmu, podczas gdy ich starsi odpowiednicy raczej nie wciągali w starszych częściach, pomimo że wtedy otaczała się aura tajemniczości.
Pozostali aktorzy troszkę rażą drewniactwem, ale są do przełknięcia, natomiast i tak co chwila czeka się na pojawienie Erica. Bo właśnie aktorsko ten film należał absolutnie do niego, wątek jego bohatera również skupiał najbardziej moją uwagę, chociaż trochę blado wypadły motywy jego odwrócenia się od ludzi. Mimo to, jest to najciekawszy bohater tego filmu i co jak co, ma najciekawsze wejścia ;).
Co do pozostałych zalet to na pewno scenariusz (świetne, dynamiczne, ale nie przesadne prowadzenie fabuły ze zrozumieniem dla widza który na oczy komiksu nie widział), montaż, no i muzyka z motywem "Magneto" na czele. Kolejne potwierdzenie tego, że ten film należał właśnie do niego.
Uogólniając, "FC" jest rewelacyjnym filmem rozrywkowym, na który na pewno warto się wybrać, nawet jeśli ktoś poczuł się zniechęcony poprzednimi częściami lub nie zna komiksu. 140 minut, które upływa w mgnieniu oka. Pozostaje nadzieja, że dalsze filmy tej serii pójdą w tym kierunku, i że "FC" nie zostanie pominięty na najbliższym rozdaniu Oscarów.