Konsyderozkminnowacyjnietuzinkorektransmutajmereinkarenukwatyczny. Zaiste, byłoby ekstra,
gdyby ten jeden wyraz, oprócz zawarcia, wyrażenia i przekazania myśli, które wywołał u mnie
najnowszy masterpis Bryana Singera, mógł też uczynić je dla wszystkich zrozumiałymi.
Domyślam się, że ani to zaiste, ani byłoby, ani ekstra, ani itd. tego nie sprawi; z tego powodu ten
tekst będzie dłuższy, gęstszy i bogatszy w spoilery niż jakikolwiek inny komentarz odnoszący się
do tego filmu, a może i całego cyklu. Z tego powodu (2) dzielę go na różnej długości fragmenty,
załączam spis treści i zarazem życzę pasjonatom czytania udanej lektury, a pozostałym sugeruję
zapoznanie się tylko z tymi punktami, które uznają za interesujące, bądź też przerwanie czytania
w tym miejscu (zdaniu) i przejście do postów autorstwa mniej szalonych użytkowników.
[spoilerowe punkty dla pewności oznaczam dużym S]
1 X-Gathering [S]
2 Pary Liderów [S]
3 Polski Tytuł
4 Humor!
5 Muzyka
6 Quicksilver
7 Czaskok
8 Serum Bestii [S]
9 Ponadczasowa Myśl [S]
10 Kitty Control [S]
11 Scena po napisach
12 Scena Finałowa [S]
13 Szpony Wolverine'a [S]
14 Paradoks Mystique
15 Więzienie Magneto
16 Bryan Reset [S]
A zatem:
1} Jak pamiętają wszyscy śledzący filmową serię, "Ostatni Bastion", czyli trzecia odsłona, miała
wiele mankamentów, w tym odejście Profesora X. Rodzi to poważne pytanie, mianowicie, skąd
wobec tego wzięli jego identyczny model? (o ile zrozumiałem treść filmu, niewesoła przyszłość
została przewidziana przez Bishopa, zatem mogli po prostu zapobiec wydarzeniom z trzeciej
części cyklu - ale to raczej nie rozwiązuje problemu, gdyż pojawia się analogiczne pytanie: skąd
wobec tego wspomnienia Logana o śmierci Jean Grey?)
2} Powrót do czasów młodości (to nie było do ciebie, Jimmy) okazał się krokiem korzystnym,
zwłaszcza dla Michaela Fassbendera, który wypadł jeszcze lepiej niż jego model z nazwiskiem
na K (jeśli pominąć starsze wersje Bestii, Icemana i Shadowcat, występujące chwilowo w
ostatnich scenach, można to [zwłaszcza] zastąpić przez [jedynie], jako że James McAvoy nie
umywał się do Patricka Stewarta, przy czym mowa nie o jakości aktorskiej, a psychicznej)
3} Wygląda na to, że szansa na przyrost listy polskich tytułów lepszych od oryginalnych znów
nie została wykorzystana. No cóż, na usprawiedliwienie można przytoczyć fakt, że w polskim
oficjalnie brak innego antonimu dla [minionego] niż [przyszłe], które w tym kontekście raczej
nie zagra. Być może lepszym wyjściem byłoby w takim razie uczynienie podmiotem wyrazu
[przyszłość] i do niej odnieść angielskie [past]? Sami zdecydujcie, czy "Przyszłość, która
przeminęła", "dni zamierzchłej przyszłości" tudzież, w lekkim oderwaniu "w dobie czasu"
stanowią godne alternatywy dla oficjalnego tytułu.
4} Nie będę ukrywał, że ten aspekt w jednym z największych stopni wpłynął na ocenę filmu:
po dwóch poprzednich odsłonach, napompowanych emocjami kosztem humoru i wskutek
tego niezbyt udanych, ta okazała się prawdziwą kwintesencją humoru Marvela, jakiego nie
miałem przyjemności doświadczać od czasu sequela "Thora". Dodajcie do tego fakt, że
siedziałem w jednym rzędzie z parą fanów serii, których przy okazji pozdrawiam - fanów z
prawdziwego zdarzenia, mimo, że z pewnością ode mnie starszych - i zaraz zrozumiecie,
jakiej rangi rozrywką był ten seans.
5} O ile Bryan Singer nigdy nie musiał uzasadniać, że w przypadku X-Menów jest jedynym
właściwym kandydatem na stanowisko reżysera (Brett Ratner, Matthew Vaughn i James
Mangold wyręczyli go z tego w zupełności), w przypadku Johna Ottmana, autora muzyki do
dwóch pierwszych części, nie było to takie pewne. Nie było, jako, że wraz z zakończeniem
najnowszej odsłony cyklu wszelkie wątpliwości się rozwiały, wyjaśniając, dlaczego te dwa
nazwiska, Singer i Ottman, tak bardzo do siebie pasują (co pisząc, bynajmniej nie czynię
referencji do orientacji płciowej pana Singera). Oprawa dźwiękowa tego dzieła jest godna
podziwu, natomiast w połączeniu z kapitalnymi efektami, zdecydowanie uzasadnia wydanie
tych dodatkowych paru jednostek walutowych i obejrzenie całości w 3D.
6} Wielu z pewnością się zgodzi, że tym, czego od samego początku brakowało nam w serii
X-Men były efekty slow-motion (czy raczej nie były). Najnowsza część wynagradza to w ponad
stu procentach za pomocą przezabawnego młodego mutanta imieniem Quicksilver, który,
choć pojawia się na stosunkowo krótko (20 minut?), okazuje się dostatecznie szybki, by
wykorzystać ten czas na występ, który żądnym rozrywki widzom wyda się prawdziwą kaskadą
humorystycznego wymiatania. Dodatkowy plus za oparcie na kark Erika Lensherra, byłoby
niefajnie, gdyby stała mu się krzywda.
7} Nie ulega wątpliwości, że koncept podróży w czasie okazał się jednym z elementów, które
zadecydowały o sukcesie filmu. Ten stary jak świat, ale wciąż nie tracący popularności trik
zyskał wraz z wejściem "Days of future past" na ekrany nową konwencję. Tym razem chodzi
nie o "zniknięcie" delikwenta i "zainstalowanie" go w innym roku, ale o przeniesienie jego
świadomości do młodszego ciała. Moim zdaniem jest to zdecydowanie godne pochwały,
ponieważ eliminuje z gry wiele typowych dla takich manewrów błędów (rzekome tragiczne
skutki konfrontacji z samym sobą, brak uwzględnienia poziomu napromieniowania, czy
po prostu ujednolicenie domyślnie podwójnego). Nie oznacza to bynajmniej całkowitej
zgodności z teorią krontemporalną (czaskokową), ale to przecież fantastyczna ekranizacja
komiksu, a nie Kontromis, więc nikt nie powinien takowej zgodności oczekiwać.
8} Innowacyjną niespodzianką alias niespodziewaną innowacją okazuje się serum, które
Hank otrzymuje z własnego genomu i podaje Charlesowi. Efektem jest odzyskanie przezeń
zdolności poruszania się na nogach, ale również utrata zdolności telekinetycznych. Jest to
kolejny z wzbudzających rozważanie elementów, jako że Hanka pamiętamy jako szczytowy
metaforyczny model "Inteligentnej Bestii", a więc łączący zdolności manualne i mentalne -
dlaczego zatem to serum miałoby osłabiać mentalny potencjał Charlesa? Trudne pytanie.
9} Jednym z kluczowych momentów jest ten, w którym Profesorowi X (starszemu) udaje się
nawiązać mentalną łączność z młodszym sobą. Jest to bardzo inspirująca, godna uważnej
analizy koncepcja ponadczasowości myśli. Jednak ponieważ jeszcze nie zdążyłem owej
analizy przeprowadzić, na tym, póki co, zakończę.
10} Numer z przeniesieniem świadomości udaje się z dwóch powodów, przy czym o ile ten
pierwszy jest zrozumiały (przeskok o tak znaczący dystans wywołuje poważne uszkodzenia)
w układzie nerwowym, zatem spośród mutantów tylko Logan by to przeżył) drugi już wzbudza
pewne kwestie: po pierwsze, dlaczego w ogóle kontrolą tego procesu zajęła się Shadowcat,
a nie, dajmy na to, posiadający znacznie większe doświadczenie w sprawach psychicznych
Profesor X? Jak dla mnie, powinien przejąć tą kontrolę, zwłaszcza po tym, jak Kitty została
zraniona przez zaafektowanego drgawkami Wolverine'a.
11} Przyznam się, że nigdy wcześniej nie przeczekałem całych końcowych napisów, aby móc
obejrzeć scenę po-finalną. I przyznam też, że chyba nie bardzo się to opłaciło - nie zdołałem
rozpoznać wyróżnionego osobnika (zatem raczej nie ma co dalej pisać)
12} Podobnie jak wiele poprzednich odsłon, tą kończy scena zwrotna: tym razem chodzi o
przywołane na prośbę Profesora X wspomnienie Logana, w którym zostaje on - zresztą w
niezbyt dobrym stanie po ostatnim starciu z Magneto - wyłowiony z wody przez eskadrę pod
dowództwem Williama Strykera - lecz owym dowódcą okazuje się być nikt inny jak Mystique
w jednym ze swoich niezliczonych przebrań. To wprowadza spore zawirowanie, zwłaszcza
jeśli się dodatkowo uwzględni, że po przebudzeniu - po tym ostatnim, po całym czaskokowym
procesie - Logan ani razu nie używa szponów.
13} A skoro o tym mowa; Logan nie daje tym samym do zrozumienia, czy stał się Wolverinem,
czy też pozostał pierwotnym rosomakiem. Mi jednakowoż bardziej prawdopodobna wydaje się
ta druga opcja, na co wskazują dane z drugiej części cyklu: nie ulega wątpliwości, ze to Stryker
wzmocnił szkielet Logana, a Mystique nie mogła tego uczynić, gdyż nie mogła się podszyć ani
pod Wolverine'a (Stryker udowodnił, że umie rozpoznać własne dzieło) ani pod Strykera (brak
obeznania w aparaturze i parametrach adamantanu). Jeśli dodać do tego fakt, że Wolverine
stał się właściwym (cięższym) Wolverine'm na stosunkowo krótko przed tym, jak zaczyna się
pierwsza cześć serii (sądząc po wieku Scotta Summersa), nie ulega wątpliwości, że pozostał
w oparciu o pierwotny, organiczny szkielet.
14} Wielkie brawa dla Jenny Lawrence, to był mój pierwszy seans, na którym nie okazała się
minusem, a nawet ustanowiła znaczący walor filmu. Odgrywająca rolę Mystique w trzech
pierwszych częściach, Rebecca Romjin-Stamos uznałaby ją za swoją godną następczynię, nie
mam co do tego wątpliwości. Ale też nie to chcę opisać. Mam na myśli niezwykłe zjawisko,
implikowane przez mutacyjną zdolność Mystique do przybierania dowolnej postaci: wygląda
na to, że realizuje się ona (przy czym mowa zarówno o zdolności, jak i osobie) w największym
stopniu w sytuacjach, w których dokonuje się zmiana wyglądu - czyli innymi słowy, Mystique
jest sobą najbardziej wtedy, gdy... nie jest sobą :)
15} Zastosowany w dwóch pierwszych odsłonach koncept plastikowego więzienia, specjalnie
dla zmutowanego wroga publicznego numer jeden był kłopotliwy i trudny do wyjaśnienia, lecz
wraz z nadejściem najnowszej części sytuacja uległa znaczącej poprawie: teraz nie tylko jest
propozycja wyjaśnienia, ale i nietuzinkowy problem fizyczny. Zaczynając od tego pierwszego,
obecność oświetlenia i części mechanicznych można wytłumaczyć pojęciem półprzewodnika,
a więc materiału, który, przykładowo, musi zostać ogrzany by przewodził prąd (w grę nie mogą
wejść nadprzewodniki i metale szlachetne, gdyż zdolnością Magneto było psychokinetyczne
afektowanie metali, a więc nie tylko żelaza i jego stopów, ale również wszystkich pozostałych
pierwiastków metalicznych). To jednak, jak już wspomniałem, rodzi problem, a raczej pytanie
natury fizykalnej: czy to oznacza, że jeśli Magneto się rozzłości (tak poważnie, do czerwoności),
może kontrolować, dajmy na to, piasek?
16} Tym, czym Bryan Singer ostatecznie mnie przekonał, że zna się na swojej robocie, było
wykonanie swoistego restartu, za pomocą którego naprawił wszystko, co spieprzyli jego
nieudolni kontynuatorzy (a teraz też nieudolni poprzednicy :} ). Nie będę krył, że szczególnie
dotkliwa była niekompetencja Bretta Ratnera, który z wiadomych tylko jemu powodów uznał,
że skasowanie Charlesa, Scotta i Jean to dobry pomysł... tym większą ulgę poczułem na
widok zakończenia, które okazuje się być najbardziej optymistycznym z serii, a mimo to wcale
nie przesłodzonym.
I to by było na tyle - zapraszam do dyskusji
1 To nie jest wątpliwość. Xavier nigdy w 3 nie zmarł, a jedynie zostało zniszczone jego ciało. W scenie końcowej Last Stand przeniósł się do ciała w stanie wegetatywnym (Singer później w materiałach dodatkowych do filmu wyjaśnił, że był to jego brat bliźniak).
3 Tytuł daje radę. Głównym problemem jest dość klasyczna przypadłość tytułów. Brzmią fajnie w oryginale, by brzmieć głupio po przetłumaczeniu mimo, że znaczenie się nie zmieniło (a w części swoich propozycji to znaczenie zmieniasz). W tym wypadku tłumacze poradzili sobie bardzo dobrze, choć osobiście wolałbym brak tłumaczeń tytułów.
10 To wynika z faktu, że oryginalnie (w komiksie) to właśnie Kitty skakała w czasie, a za jej przeniesienie była odpowiedzialna Rachel Summers (telepatka równie silna co Xavier). W filmie było to niemożliwe, bo rodzice Rachel zostali w Last Stand zabici,a sama Kitty w 73 nie istniała. Reżyser chciał po prostu zbliżyć się do pierwowzoru i dlatego Kitty dostała takie miejsce. Co do uzasadnienia, istnieje teoria naukowa zgodnie z którą odpowiednio szybkie fazowanie cząstek miałoby umożliwić dowolne przemieszczanie ich nie tylko w 3 podstawowych wymiarach, ale także w 4 którym jest czas (zresztą i to zostało wykorzystane w komiksie tyle, że w wypadku Quicksilvera, który poprzez znaczną amplifikację swojej mocy mógł dokonywać skoków czasowych).
11 Tenże osobnik to smaczek raczej tylko dla fanów mających większą styczność z komiksami. Była to młoda wersja Apocalypse'a, czyli jednego z pierwszych mutantów, a także mini zapowiedź pojawienia się jego 4 jeźdźców.
12 Wyłowienie przez Mistique otwiera wiele dróg i ciężko określić z pewnością co z tego wyniknie. Powiem tyle, że jedna z prawdopodobniejszych wersji tłumaczy ponowne nałożenie adamantium (o ile będzie miało miejsce) i jest powiązane z Apocalypse'em ;)
13 To raczej nie argument, bo rozpoznanie własnego dzieła przez Strykera nie wynika z niczego i ciężko określić o co tam chodziło, a sam Stryker o aparaturze też niewiele wiedział. On tylko zlecał zadania innym ;)
Genezę ignorowałbym w rozliczaniu całości bo nawet twórcy wolą działać w taki sposób (tak wielka była to porażka ;), ale jeśli bardzo chcesz to między filmowym Origins a X1 minęło około 20 lat.
15 Nie zdziwiłbym się jakby Magneto ze względu na nietypowe włąściwości metali szlachetnych nie mógł ich kontrolować ;) Z całą pewnoscią nie może kontrolować wszystkich metali patrząc według tabeli Mendelejewa, a jedynie te podatne na jego moce magnetyczne. Tak naprawdę ciężko się tu określić bo mogłoby sporo bzdur wyjść ;)