Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś innego idąc do kina, co nie zmienia faktu, że
film jako całość naprawdę mi się podobał. Efekty specjalne, rozpoczynająca film walka
mutantów, sceny z Quicksilverem, postać Magneto i Mystique, rewelacja!
Ale muszę przyczepić się samego Wolverina, którego od zawsze obdarzałam platoniczną
miłością, a który w filmie w ogóle nie zrobił na mnie wrażenia. Zupełnie został pozbawiony
swojego charakteru. Powinien być twardy, lekko cyniczny, impulsywny i nieobliczalny, a został
przedstawiony jako spokojny, niewychylający się, romantyczny (mając na uwadze ostatnią scenę
z Jean) facet z doświadczeniem. I bynajmniej nie jest to spowodowane różnicą wieku między
nim a resztą osób z przeszłości, bo przecież ile Wolverine ma lat? Zawsze był jednym z
najstarszych mutantów.