musze przyznac, ze poczatek - bardzo tajemniczy i niesamowicie klimatyczny, tak mnie wciagnal, ze dopiero przy napisach koncowych zorientowalem sie, ze 'labirynt snow' jest w najlepszym razie filmem dobrym. szkoda, bo wspomniany klimat i scenariusz oparty o krazaca wsrod mlodych konduktorek autobusow plotke, wrecz 'miejska legende' zapowiadal pierwszorzedny thriller. od strony technicznej nie mozna zreszta temu obrazowi absolutnie niczego zarzucic, czarno-biale zdjecia o niskim kontrascie i leniwie toczaca sie akcja tworza wciagajaca, senna atmosfere. brakuje tylko napiecia, ktorego nie czuc zwlaszcza w grze reny komine, zupelnie nie widac jej strachu a nastepnie fascynacji mlodym kierowca-zabojca. tadanobu asano w swojej roli sprawdza sie calkiem niezle, ale jego postac jest zdecydowanie zbyt jednoznaczna, by widz mial dylemat, czy jest tym niemal mitycznym morderca, czy tez nie. czlowiek z fajka tez w tym niestety nie pomaga, bo brakuje jakiegokolwiek uzasadnienia badz motywu, dla ktorego to on mialby byc (wspol?)zabojca. nawet drobny szczegol, jakas trauma z dziecinstwa ;) dodalaby troche dramatyzmu do tego, chyba jednak zbyt dlugiego filmu. sredni metraz zreszta swietnie sie sprawdzil w ostatnich obrazach sogo ishiiego, w tym przypadku z pewnoscia zagescilby klimat i byc moze dodalby nieco napiecia 'labiryntowi snow', ktorego brak momentami wrecz irytuje.