Niczego specjalnego się po tym filmie Spielberga nie spodziewałem. Znudził mnie już Hanks, za Di Caprio nigdy nie przepadałem. Poszedłem do kina właściwie z przymusu. I nie żałuję... Pierwszym plusem było to, że w Cinema City Bemowo mogłem sobie wziąć plakaty. "Frida" już jest w mej kolekcji. Kolejne niespodzianki były jeszcze przede mną...
Fabułę znałem dobrze, już kiedyś czytałem o tym sławnym fałszerzu-nastolatku, potem obejrzałem jakiś film dokumentalny. Ale mimo wszystko film trcohę mnie wciągnął. W dodatku Speilberg próbował wejść w sferę uczuć i wszedł na bardzo ciekawą ścieżkę. Poruszył temat samotności i rodziny, ale pozostawił w pół drogi. Niedobrze...
Film podobał mi się głównie dzięki temu, że dotyczył lat 60'. Wspaniałe czasy. Te kolorowe stroje, nastrojowa muzyka... Ach, znów scenografia i kostiumy zbytnio mnie zainteresowały (tak też było ostatnim razem, kiedy ogladałem "Fridę").
A samo aktorstwo? O dziwo ok. I Leo i Tom spisali się dobrze. Jak dla mnie "Złap mnie, jesli potrafisz" to dobre kino rozrywkowe. Takie też jest potrzebne, choć ja często o tym zapominam. Dzięki Steven!