Ale poważnie? Bo po książce nie mogłam się pozbierać i ryczałam jak bóbr. I jakoś nie wiem czy ogladać film?
Film jest bardzo ładnie zrobiony, a i nie można narzekać na przesadne operowanie angielszczyzną pośród tych wszystkich powiewających na wściekle czerwonych płótnach swastyk i propagandowych plakatów, bo wychwyciłam też sporo wstawek z niemieckiego(nieśmiertelne "saumensch" Rosy wiedzie prym pod tym względem ;). Mam za to spore zastrzeżenia co do narratora, bo pojawia się w filmie kilka razy, ale momentami - głównie przez pierwszą godzinę trwania filmu - odnosiłam wrażenie że reżyser wcisnął go tam na siłę i niepotrzebnie. Bo historia opowiadała się praktycznie sama. Dobór aktorów uważam za strzał w dziesiątkę. Nie podobało mi się jedynie ukazanie postaci Maksa, był taki wymuskany i ogólnie nienaturalnie piękny jak na Żyda w tamtych czasach. Zabrakło też kilku wątków które w książce były moimi ulubionymi, ale to tylko potwierdzenie reguły, że film nigdy nie będzie w stanie oddać wszystkiego, co jest zawarte w książce. Jednak ten z czystym sumieniem polecam, bo co tu dużo mówić - jest po prostu przepiękny.
nie mogę się powstrzymać przed komentarzem. Twoim zdaniem Żydzi w "tamtych czasach" wyglądali jakoś inaczej niż Żydzi w naszych czasach albo Niemcy czy Anglicy, czy Francuzi w tamtych czasach czy w naszych czasach??? Twoim zdaniem generalnie ludzie jakoś inaczej wyglądali 70 lat temu czy tylko Żydzi?
Wiedziałam że ktoś się do tego przyczepi... już spieszę z wyjaśnieniem. Wiemy, jak ciężko mieli Żydzi podczas wojny, kiedy wszystkiego brakowało, a oni byli dodatkowo traktowani jak podludzie. Gdy po raz pierwszy widzimy Maxa pod drzwiami Hubermannów, jest nienagannie ubrany, uczesany, ogolony - choć Bóg jeden wie ile dni zajęło mu dotarcie na Himmelstrasse. Gdy choruje, też wygląda nadzwyczaj dobrze(chociaż wiemy że jest umierający). Ja wiem, że to jest produkcja amerykańska, ale zabrakło mi po prostu realizmu, takiego jak choćby w "Pianiście", gdzie gołym okiem było widać chorobę Szpilmana i trud z jakim starał się ją przezwyciężyć.
moim zdaniem wygląd Maxa nie odbiega do przyjętej w filmie nieco bajkowej konwencji. wszyscy wyglądają ładnie nawet po śmierci po bombardowaniu. Trudno żeby przypominał zagłodzonego prawie na śmierć Szpilmana - to jest film który mają oglądać całe rodziny, w tym dzieci. Zresztą Max pochodził z zamożnej rodziny żydowskiej - był zadbanym, dobrze odżywiającym się, młodym mężczyzną zanim trafił na Himmelstrasse, potem warunki się pogorszyły ale przecież dbali o niego w tej piwnicy więc nie rozumiem dlaczego według Ciebie miał wyglądać jak szkielet z Oświęcimia.
W książce zanim trafił na Himmelstrasse przebywał w ukryciu w ciasnym pomieszczeniu przez dłuższy czas. Jadł bardzo mało, bo nie wiedział nigdy na ile czasu jedzenie mu starczy. Dlatego powinien wyglądać jak szkielet z Oświęcimia.
nie miałem zamiaru dyskutować tutaj o tym czy Max był w filmie wystarczająco chudy by dochować wierności książce czy realizmowi (cokolwiek miałoby to znaczyć) - nie ma to przecież większego znaczenia, szczególnie w przypadku tego filmu. chciałem tylko wytknąć pewne stereotypowe wyobrażenie o żydach z czasów III Rzeszy, które zauważyłem w poście rockmantycznej. jeżeli macie ochotę zobaczyć coś bardziej realistycznego z tamtych czasów, gdzie pojawia się również przystojny żyd (chociaż znów stopień jego wychudzenia może Was nie w pełni zadowalać) to gorąco polecam film Lore (historia dorastającej dziewczyny która z młodszym rodzeństwem przemierza całe tużpowojenne Niemcy by dotrzeć do domu jej babci; co ciekawe reżyserką i współautorką scenariusza jest też Australijka).
Wg mnie narrator dopełniał dzieła ,na pewno po obejrzeniu filmu sięgnę po książkę ,żałuję ,że wcześniej nie miałem okazji przeczytać :)