Jak wiadomo, Kurosawa budował mosty między kulturą japońską a europejską i kilkakrotnie
zinterpretował Szekspira (Ran = Król Lear, Tron we krwi = Makbet, Zły śpi spokojnie = Hamlet). Wzięłam na warsztat cztery różne ekranizacje Hamleta, w tym film Kurosawy, i przyjrzałam się
każdemu od strony języka. Wielu reżyserów stara się uwspółcześnić dramaty i osadza je w
wieku XIX (tak jak Branagh) lub XX (Almereyda w roku 2000), jednak co ciekawe, w usta
bohaterów wkłada oryginalne słowa Szekspira, a więc uwspółcześnienie jest tylko połowiczne.
Domyślam się, że chodzi o to, żeby pokazać, że Szekspir się nie zestarzał. Czy faktycznie? Nie
umiem do końca się z tym zgodzić. Nie do końca podoba mi się też koncepcja, aby tak jak
Branagh ekranizować wszystko, scena po scenie (ma to uzasadnienie w teatrze, ale nie w
kinie, gdzie treść przekazuje się głównie przez obraz, nie przez słowo). Jeśli kogoś tematyka ta
interesuje, to zapraszam na mojego bloga:
http://chodznafilm.blogspot.com/2012/11/hamlet-hamlet-i-hamlet-na-dokadke.html