Na podstawie powieści Thomasa Hardy'ego. Pretensje trzeba więc kierować pod adres klasyka.

Już nawet nie pamiętam,że coś takiego oglądałem :)
Cała odpowiedzialność czyli splendor lub poruta za film spada na reżysera. Powieści nie czytałem bo są ciekawsze lektury.
Film marny i tyle .
pozdrawiam Znajomą :)

Zarzuty padły pod adresem scenariusza oraz "estetyki harlequinowskiej". Thomas Hardy bądź co bądź zwykł stosować takie naiwne, acz dramatycze zwoty akcji. Taki wiktoriański romantyzm:P Trzeba sobie zdawać sprawę, że z takiego, a nie innego tekstu źródłowego lepszego scenariusza nie będzie.

Mimo to, moim zdaniem film był bardzo udany. Szczególnie pod względem aktorstwa, muzyki, zdjęć, plenerów i generalnie estetyki. Ja go oceniam wysoko, bo dostarczył mi relaksu i doznań estetycznych. Duży plus za plenery. Film był po prostu ładny, solidnie nakręcony i przyjemny. Takiego filmu akurat w tym momencie szukałam. Pozdrawiam.

Niestety to wszystko nie jest takie proste.Hardy swoją powieść napisał 140 lat temu i adresował ją do tamtej publiczności. Od tego czasu świat zmienił się diametralnie.
Jeśli reżyser bierze "na warsztat" taką, za przeproszeniem ramotę ,powinien starać się dostosować ją do mentalności odbiorców XXI wieku.
Twoim zdaniem udało mu się ,moim zdaniem poniósł porażkę. To on przegrał , nie Hardy.
Za całokształt filmu całą odpowiedzialność ponosi jego twórca.
"Lot nad kukułczym gniazdem"Formana na przykład jest lepszy niż powieść Keseya na podstawie ,której powstał.Było wiele przypadków,gdy na podstawie wspaniałej literatury powstawały nędzne filmidła.
Życie :)
kłaniam się