Ostatecznie po tralierze widać było że to słabe dzieło. Ale spojrzałem na nazwisko reżysera i pomyślałem trzeba dać temu filmowi szansę. Jak się okazuje to jednak totalny gniot. Garry Shandling to marny komik, zwłaszcza że tu jego rola to głównie robienie jednej i tej samej miny. Reszta obsady też poniżej oczekiwań. Dowcipy na poziomie "brzęczących penisów". Jest to film o relacjach damsko męskich, o których Mike Nichols robił już wiele produkcji- być może to wina scenariusza, ale wyszła płytka żenada. Jedyna dobra scena to śmierć Graydona. Za nią daję +1/10.
Słabe dzieło to nie uczciwa ocena. Film jest przeciętny. Zdarzyło mi się go zobaczyć wczoraj. Niemniej twoja ocena Garrego Shandlinga jest rażąco niesprawiedliwa. Dopiero po tym filmie zacząłem go traktować jako aktora. W tym filmie zagrał całkiem dobrze, miał być inny i nijaki i dokładnie taki był. Rozbroił mnie za to John Goodman. Ot po prostu była to kalka Freda Flinstona.
Pamiętaj kolego Lucky_luke debila też trzeba umieć zagrać