Nie wiem, co napisał Hemingway, i chyba nawet nie chcę wiedzieć. Za to film od dwóch dni nie wychodzi mi z głowy. Zaczęłam oglądać jakąś dziwną historię o młodej dziewczynie, nie wiadomo dlaczego zafascynowanej mężczyzną postarzałym, zniszczonym, nieurodziwym i chorym. Chore to jakieś było, choć wizualnie piękne. I wtedy coś kliknęło.
Ta Wenecja, taka przestylizowana, taka cicha, taka pusta. Nigdzie ludzi, nawet na placu Świętego Marka. Chyba jesteśmy poza światem, w jakimś bezczasie. Pułkownik i przeszłość w jego głowie, Anioł Stróż w furażerce, dwaj wysłannicy Księcia Ciemności i piękna Śmierć w żółtej sukni, a wcześniej Charon na motorówce.
Kiedy pułkownik znalazł się pomiędzy życiem a śmiercią? Może w tym zrujnowanym kościele zapadł w śpiączkę i już się nie obudził?