Od pierwszego wejrzenia wiedziałem, że ten film jest... zbyt plastikowy. Wszędzie bardzo sterylnie. Ściany niby obdrapane ale podłoga nowa i czysta. Co się będę rozczulać, po prostu bardzo słaba scenografia. Jest bardzo dobrze zagrany i wyreżyserowany ale ma wiele niedoróbek które charakteryzują szybko kręcone czystko komercyjne produkcje. Początek taki jak we wszystkich innych filmach o boksie ale końcówka pozytywnie mnie zaskoczyła, zapewne dzięki swojej dramaturgii. Nie jest to rewelacyjny film ale na pewno dobry. Uważam jednak, że nie był to udany sezon dla amerykańskiej kinematografii.
Zgadzam się. Film jest dobrym dramatem ale odradzam go tym którzy kochają tak jak ja Rockyego.
Rok 2004 nie był udany.
Wraz z wzrostem liczby obejrzanych przeze mnie filmów, moja ocena dla „Za wszelką cenę” po woli się kurczy. Zmieniam ją na 6.
powiem krótko Nie zgadzam sie z twoją oceną Zwłaszcza ze śmiesznym stwierdzeniem "plastikowy" Skoro dopatrujesz sie juz takiech pierdół jak umyta podłoga ( bo inaczej sie nie da tego nazwac) to usilnie starasz sie mieć COŚ PRZECZIWKO, tyko dlatego że powstał w usa. Nie dostrzegasz jak bardzo różni sie od pozostałych filmow rodem z usa. Ja mu wystawiam 9/10 ( nawet za końcówke która nie miała happy end'u) Pozatym świetna rola i reżyseria Eastwooda Bardzo dawno nie widziałem go w tak dobrej roli (jako reżyser sprawdził sie równie świetnie) i równie doskonała rola Freemana ( można powiedziec że idealnie sie zgrali w tym filmie) Jak już powiedziałem 9/ 10 POZDRAWIAM
"nawet za końcówke która nie miała happy end'u"
co to w ogole za stwierdzenie? czy hollywood juz tak wam wypral mozgi, ze film bez happy endu uwazacie za cos gorszego? w ogole co to za kryterium 'czy byl happy end'.
mnie sie nie podobal, bo:
- od polowy wiadomo bylo jak sie skonczy, a do tego koncowka dluzyla sie niemilosiernie
- ze wzgledu na powyzsze zero dramaturgii
- za duzo boksu jak na film o umieraniu
- za duzo umierania jak na film o boksie
- i w ogole to jaki byl przekaz tego filmu??