Clint Eastwood to facet "wychowany w siodle" przed kamerami "made in Italy"... I to niestety widać. Widziałem ten film tylko raz, w domu na dvd, z dziećmi czyli nie do końca skupiony:-), a i tak zauważyłem kilka wpadek. Np. kierując samochodem Clint rozmawia z Hilary... Rozmawia, rozmawia, rozmawia, a samochód jak dobry koń sam jedzie;-))) Albo Morgan, który niby stracił oko (co na pierwszy rzut oka widać bo jedno jest "zadymione" jakby było sztuczne - oczywiście bzdura bo to wcale tak nie wygląda) kiedy na zbliżeniu czemuś się przygląda to widać jak rusza obiema gałkami - a dziecko wie, ze sztuczne oko jest nieruchome... Jest jeszcze kilka niekonsekwencji i chwytów wprost z westernów jak choćby ten wypluwany ząb... I wszystko byłoby OK gdyby nie ta masa oskarów. Owszem temat filmu, jego wymowa, treść i przesłanie są warte zatrzymania się dłużej przy tej pozycji ale niestety ani gra aktorska (za wyjątkiem Hilary i Groźnego), ani reżyseria, ani nawet muzyka nie czyni z tego filmu dzieła na miarę tylu nagród. Pozdrowienia.