Pamiętacie o co pytał Frankie księdza? o Trójcę Swiętą. eastwood przedstawia siebie jako Boga - pana, groźnego, mądrego, który może odebrać komuś życie; Freeman to duch święty, który doradza, jest "posłańcem" do córki Franka i w końcu narratorem; Maggie zaś to Jezus - przybrany Syn (a raczej córka), która wyrzeka się swej złej ziemskiej rodziny, by w poczuciu spełnionego, krótkiego ale zwycięskiego życia odejśc w spokoju. Została pokonana na ringu (tu też metafora życia) - zabita po nieczystych ciosach na które sędzia delikatnie tylko reagował (na cierpienie Jezusa też się przyglądano i nikt go nie ratował).
To taka moja interpretacja (polecam lekturę lutowego "Filmu" - tam więcej szczegółów:-)
Zgadzam sie z powyzszym. Na razie nic innego nie jestem w stanie wymyslic, ale jakoc to dam znac. SeeU
nadinterpretacja..tak to krotko ujme...ladnie opakowanie a juz ludzie doszukuja sie tam glebszego sensu..nedza a w srodku pustka