Brawa dla Eastwooda za przepiękne wkomponowanie wątku Scrapa. Freeman w tej roli był największym bohaterem filmu. Od początku, do końca. Cóż za ulga, że jednak pobocznym - wystawienie go na pierwszy plan zabiłoby go patosem. Bardzo szczęśliwe i mądre posunięcie. To się nazywa kunszt reżyserski i lata praktyki. Sprytnie. Brawo, uwiodło mnie :)