Naprawdę świetna produkcja, należąca do kategorii "Trzeba obejrzeć! ! !". Clint jak zwykle doskonale się sprawdził w roli "cichego twardziela", a nieco poboczna (choć tylko trochę) rola Freemana okazała się strzałem w dziesiątkę w połączeniu narracją. Wielkie pokłony należą się również Hilary Swank, za doskonałe przygotowanie i wczucie się w rolę boksera. Moim zdaniem była bardzo przekonująca w swojej roli. Sama historia, również opowiedziana w ciekawy sposób, dzięki czemu te dwie godziny filmu nie są nudne i ogląda się go z ogromnym zainteresowaniem.
"zainteresowaniem" to mało powiedziane , ogląda się go z wielkim napięciem i dużymi emocjami. Mistrzowskie kino pod każdym względem, zarówno fabuła, intrygująca i wciągająca, reżyseria, perfekcyjna i wspaniała, scenariusz, muzyka, no i oczywiście fenomenalnie odegrane role. Nie lubię zbytnio wyborów Amerykańskiej Akademii Filmowej, ale w przypadku tego filmu Oscary były jak najbardziej trafną decyzją.
Już niestety nie można się sugerować Oscarami, gdyż w prawie wszystkich przypadkach wygrywa ten kto ma największe aktualnie wpływy. Tutaj oczywiście wpływy również były spore, ale produkcja broni się sama jakby się ktoś chciał przyczepić ;)
Zgadzam się. Na końcu to płakałam jak małe dziecko. Z resztą za każdym razem, gdy to oglądam, to płaczę.