Clint w zasadzie bardzo często robi dobre filmy ale tym razem sie nie popisał - a jeszcze bardziej nie popisalą się komisja oskarowa...
Agnieszka Rylik (nasza bokserka) powiedziala o tym filmie coś w stylu "film słaby - zupelnie nie znają się na kobiecym boksie". I ja zanim obejrzalem pomyslalem sobie, że przez Rylik przemawia "syndrom krytycznego fachowca" ale oglądnąłem i niestety musze przyznać jej rację....
Film strasznie naiwny i tandetny - wyskakuje jakas bokserka w wieku 31 lat chyba i nagle bije innych nokautem w pierszej rundzie - i oczywiscie widz ucieszony że taka niepozorna sobie rade daje - no niestety nie te czasy by poraz kolejny dawać takie scenariusze.- zreszta nawet bardziej przesadzony niz karate kit - bo w karate kid to przynajmnie widac bylo jego wisilek i trening - a tu?? Eastwood podaje pare bzdruuunych porad - ustawić nogi tak i srak - podniesc łokiec - strasznie to byly banalne uwagi, które skłaniały do podejrzeń ze ten film chyba nie pokaże boksu tak jak trzeba....i rzeczywiscie kompletnie nie pokazał.
W ogole to byłem prawie zszokowany tym jak sędziowie nie dyskwalifikowali bokseró za celowe przypierdzielenie z łokcia , w nery , tyl glowy, przypieprzenie w klękajoącego.....poprostu zenada...
"jesli jeszcze raz to zrobisz to dostaniesz punkt karny" -to za pierwsze przywalenie ostro z lokcia - no brecht.
potem w tej samej walce ta sama osoba strzela siarczystego klękającej i sedzia mówi - "jeszcze raz taki numer a bedzie dyskwalifikacja"....poprostu nie moglem uwierzyc w to co sie dzieje na ekrania - jakby rezyser z scenarzysata w innym swiecie zyli.
Hilary nokautuje ludzi jedną serią przy podejsciu w pierwszych sekundach, bo oczywiscie bokserki sie spodziewaly sie ze Hilary chce je bić wiec albo mialy spuszczoną garde albo słuchały jeszcze włąsnego hymnu bo nie wiem co..........
Druga czesc filmu ni z tego ni z owego robi sie jakis dramat - kuuuuuuuuuurde - po kigo maja?? o co chodzi??? co to ma byc? po co ???
znowu jakies wymuszone cierpienia wsadzane tylko po to by jakis przeintelektualizowany recenzent mógł powiedziec ze to:
"kino dla ambitnych i msylących i ze dogłebnie wzrusza" - bzdura totalna - poprostu byl to dowod na to ze tak naprawde producenci nie wiedzieli co z tym fiomem zrobic.
Wiekszosc filmu przedstawia boks, i robi to zalosnie -wiec nie jest to film dla wielbicieli tego sportu.
Potem robi sie cos dziwnego nie wiadomo po co - dla przinteletualizowanych ktorzy bosku nie lubią.
Wiec co to miało byc?
Zonk roku.
ps. Eastwood grał za to przyzwoicie ;)
Tandeta?? Czytajac twoja opinie zuwazylem ze czepiasz sie rzeczy calkowicie niesitotnych w tym filmie. Nie przyklada sie wagi do tego, ze ona nokautowala przeciwniczki w pierwszej rundzie. To bylo tylko pokazanie drogi, nieistotny szczegol. Ten film ma glebsza wymowe a to, ze pani Rylik tego nie zauwazyla jakos mnie nie dziwi. Ona jest od boksowania a nie oceniania filmow. Na Twoim miejscu obejrzal bym ten film jeszcze raz i zastanowil sie nad nim. To nie jest film o waluniu po mordzie, to nie jest nawet film dla fanow boksu. To jest film o zyciu, dazeniu do celu, poswieceniu, upartosci, a w koncowce jest to film o eutanazji, o poczuciu przegranej.Zastanow sie nad tym...
To nie jest opowieść wymyślona z głowy!!! Film jest zainspirowany życiem Maggie Fizgerald (bokserki), dopóki nie poznasz jej historii strikte dokumentalnej nie czepiaj się scenariusza!!! Nia ma żadnego Zonka!
Akademia dokonała najlepszego wyboru, doceniając film piękny plastycznie, doskonały aktorsko i NIE-banalny (może nie najinteligentniejszy,ale na pewno nie głupi). A Oscara trzeba zrozumieć, ta nagroda rządzi się swoimi prawami.
I oby ten facet z mieczem nigdy się nie zmienił.
P.S.
Pani Rylik nie jest krytykiem filmowym ani żadnym filmowcem, ocenia jako subiektywny widz, a gdyby była taką bokserką jak Eastwood reżyserem to byłaby mistrzynią świata w boksie każdej federacji...
nie no chlopaki - jesli ktos kreci fiiiilm to niestety film rządzi sie pewnymi prawami.
I jesli Eastwood przez 2/3 filmu udaje ze jest to film o boksie i wysilku to niech to bedzie pokazany boks i wysilek a nie niepotrzebne flaki z olejem.
Powiedzcie mi po co bylo te 2/3 filmu???? Zeby pokazac jak bohaterka dąrzy do celu????
A jak mozna to pokazac???Poprzez udawany jej wysilek????? Bo byl to udawany wysilek, sztucznie podkrecony wlasnie przez duuuuuuurny przebieg walki i jej kariery - kompletnie nierealne. Wiec jak ja mam poczuc jej wysilek skoro byl totalnie zle pokazany??
Niestety Christo - walenie po mordzie jest istotne skoro to ma byc realistyczna opowiesc bo jesli ktos chce zrobic realistycznie to musi oddac realia -wtedy nie jest realistycznie i nie czuć faktycznego wyniku filmu.
Takie moje zdanie - uwazam ten film za kompletną porazke scenarzysty i rezysera. Cos chcieli zrobic ale nie wiedzieli jak to przedstawic.
mnie też na początku ta niekonsekwencja w walkach mocno raziła lecz słyszałem, że gdy sędzia nie widzi danego przewinienia to nie jest ono uwzględniane nawet jeśli widzi to widownia i wszyscy zgromadzeni. W większości właśnie tych zagrań sędzia ich nie widział więc zwyczajnie nie mogły być "odgwizdane".
co do wysiłku bohateri to jest on pokazany w sposób poetycki, wstawanie rano, potem ciągły trening i tak w kółko, Eastwood doskonale to podkreślił.
no i sedno filmu... jest on podzielony na dwie części, bez wątpienia. Pierwsza opowiada o tym jak ktoś od zera do czegoś do chodzi. Mógłbym się pokusić o zjechanie za brak konsekwencji lecz jest jeden fakt... Maggie nie miała rodziny, więc cały czas poświęcała skupiając się na boksie. Miał to jedno marzenie i konsekwentniedo niego dązyła. Gdybyś Ty zaczął uczyć się tylko jednej rzeczy to po 2 latach śmigał byś jak mało kto dlatego uważam, że osiągnięcie przez taki krótki okres takiej formy jest realną rzeczą. Inną sprawą, że Maggie miała to "coś"... ilu trenowało boks na sali Frankiego a ilu coś osiągnie potem w życiu, przypuszczalnie nikt. Jeżel dodamy jeszcze determinację i to że przez całe życie musiała walczyć o swoje mamy idealny materiał na boksera z tym tylko wyjątkiem, że każdy olewał biedną, obdartą dziewczyne.
to co np. bylo pokazane w "Rockym", ze miał bluze zalaną potem o niczym nie świadczy, chciałbyś zobaczyć np, że Maggie wymiotuje ze zmęczenia?? To wszystko jest obecne ale przedstawione nam w postaci opowiadania a nie obrazu.
Inna sprawa to to, jak ukazane zostały relacje między Frankiem i Maggie, ona był dla niego jak córka, on zastępował jej ojca. Jest to bardzo subtelnie ukazane a z każdą minutą filmu dzięki świetnej rezyseri widz łapie się na te zależności.
co do walk, w których Maggie kładła wszyystkie w 1 rundzie... zauważ, jak szybko zdobywała ona umiejętności, chodziło tu o to aby pokazać jej niewątpliwy talent no i naturalnie jechała wszystkie laski w niższych klasach a wyższych już nie bylo tak łatwo.
bardzo fajnie też zostało pokazane tez kurestwo ze strony rodziny po tym jak Maggie doszła do wielkich pieniędzy...
a więc zmierzając do pointy ;) uważam, że ten film to najlepszy film z filmów, które kandydowały do Oscara w tamtym roku. I o żadnej porażce scenarzysty a tym bardziej reżysera nie ma prawa być wzmianki. Pozdro!
Blasi - jestem tolerancyjny ale mówiąc prosto nie znasz się filmach. To lepszy film on jakiejś Reaktywacji, Rewolucji czy Terminatora 3.
ale mam nadzieje, że chodzi Ci tylko "Matrixa" jedynkę?? bo pozostałe 2 części mówiąc pobłażliwie to wielce nieudane sequele, co do "Terminatora" to znów 3 część kuleje w stosunku do 2 poprzednich ale nie aż tak jak wielkie MR i MR ;) nieźle się ogląda Ter 3 pod względem wizualnym ale to mimo wszystko odgrzewaniec... PZDR
Zapraszam do przeczytania tego postu http://www.filmweb.pl/matrix,explained,temat,Topic,id=251157 [www.filmweb.pl/matrix,e ...] o wielki krytykancie trylogii matrixa od 7 boleści...
Eghm... jeśli kogoś pasjonują filmy, w których głównym celem jest pokazanie, za przeproszeniem, mordobicia na ekranie, odsyłam do filmów z Jean-Claude Van Dammem itp. Tam można do woli oceniać poszczególne aspekty walki rękami, nogami i czym dusza zapragnie. i nie trzeba się martwić, że jest to "kino dla ambitnych i myślących i że dogłębnie wzrusza" i że się może filmu nie zrozumieć, bo takie filmy zazwyczaj fabuły nie posiadają, wiec rozumieć nie ma czego. Natomiast jesli szanowny kolega nie dorasta do poziomu, który pozwoliłby mu obejrzeć Million Dollar Baby i wyciągnąć jakieś głębsze wnioski, oprócz tych, że jest to film dla "przeintelektualizowanych", szczerze współczuję i życzę kolejnych "trafnych" podsumowań.
PS. I tak na marginesie, pani Rylik powiedziała konkretnie: "Niechby sobie lepiej [Eastwood] wymyślił film o zawodniczce polo, która spadła z konia, bo o kobiecym boksie nie wie nic."... I niechby się pani Rylik lepiej nie kompromitowała i nie próbowała udawać, że wie cokolwiek o kinie.
Ogladasz jakis film i nagle budzisz sie wogole w innym filmie.Poprostu zenada kolejny raz Oscar wzucony w jakies cos nazywane przez kogos filmem,kolejny raz udowodnili ze DORE filmy nie dostaja Oscarow.Oscar niezasluguje na to zeby dac sie w nagrode dobremu filmowi(czasami bywaly wyjatki ale bardzo rzadko)
Ehh nie mam pytań...tandeta?kur*wa czlowieku ty chyba nie wiesz co to słowo oznacza. Jak dla mnie film świetny w pełni zasługujący na oscara i więcej nie powiem bo konwersacje uważam za zbyteczną..pozdro
A ja się z Tobą zgadzam Blasi. I "wątek bokserski" i "wątek dla przeintelektualizowanych" jest tandetą = cały film jest tandetą. Osobiście intersuję się i boksem i dramatem eutanazji("przeintelektualizow ani" nie muszą nie lubić boksu ;)), więc z ogromną ciekawością poszłam na film...no i się cholernie rozczarowałam. Pozdro
hej! Kowboje jesteście drętwi!(kieruje słowa do tych którzy szkalują ten film) Co wy wiecie o boksie.. przynajmniej jeden film w którym zawodnicy padają na dechy gdy dostaną porządnie w morde - nie jak to bywa w filmach które kreują ludzi ze stali przyjmujących setki takich ciosów bez większych obrażeń. Szukacie takiego kina? Idźcie na Star-Wars-ów albo na Super-Mana! Co do dialogów zasługujecie co najwyżej na tandetne "I have been waiting for you O.B.ONE." Kompletnie nie znacie sie na sztuce jaką jest Kino! Lepiej pozostańcie przy swoich "brukowcach" i nie sięgajcie po filmy z górnej półki!
hej! Kowboje jesteście drętwi!(kieruje słowa do tych którzy szkalują ten film) Co wy wiecie o boksie.. przynajmniej jeden film w którym zawodnicy padają na dechy gdy dostaną porządnie w morde - nie jak to bywa w filmach które kreują ludzi ze stali przyjmujących setki takich ciosów bez większych obrażeń. Szukacie takiego kina? Idźcie na Star-Wars-ów albo na Super-Mana! Co do dialogów zasługujecie co najwyżej na tandetne "I have been waiting for you O.B.ONE." Kompletnie nie znacie sie na sztuce jaką jest Kino! Lepiej pozostańcie przy swoich "brukowcach" i nie sięgajcie po filmy z górnej półki!
Tja to może rzucę pare przykładów. Laila Ali boksować zaczeła w wieku 21 lat. Ma 24, a jeszcze nikt jej nie sprostał. Joe Satriani zaczą grac w wieku kolo czterdziestu lat i do dzis nikt nie potrafi mu dorównać. Wiek nie ma znaczenia. Ale mimo to ten przeintelektualizowany film, moze jest tylko intelektualny. Bo jedbnak troszke trzeba miec w główce żeby zrozumieć, że film ten nie o boksie, a o marzeniach był:]
Z twojej wypowiedzi wynika, że Oscara dostał film o marzeniach, ale chyba na tym gruncie lepszy był "Marzyciel". Ja się spodziewałem, że to będzie "Wściekły byk" w damskim wydaniu, zawiodłem się, wątek bokserski jest najsłabszy w całym filmie, niewykorzystany potencjał, zawiodła przede wszystkim Hilary Swank (naprawdę nie rozumiem tych zachwytów i Oscara - przecież ona bardziej pasuje do baletu niż do ringu). To że Eastwood nie potrafi kręcić scen walki chyba widzieli wszyscy. Jeśli chodzi o drugi wątek, to też nie jest do końca udany - rodzina Maggie fatalnie przerysowana i jednowymiarowa - Jeśli Eastwood chciał robić film o problemie eutanazji to powinien cały film skoncentrować na tym elemencie, bo to co zrobił mimo wszystko jest do zaakceptowania, mógł zrobić dobry film o damskim boksie, mógł o eutanazji, pozostałe elementy mógł dodać do tych wątków, ale jako całość nie zdaje egzaminu. Oscar dla Freemana - równie dobrze mógł go dostać ktoś inny (chyba nazwisko odegrało tu główną rolę), bo nic nowego nie pokazał. P.S. Nie wiem o jakim ty Satrianin mówisz bo jeśli chodzi o gitarzyste to ci się liczby pomyliły - zaczął grać w wieku ok. 14 lat a nie 40 - poza tym to zupełnie inna bajka...
No bez przesady. Ten film na pewno tandetą nie jest, ale moim zdaniem jakimś arcydziełem które zasługuje na wieczną sławę też nie. Film ogólnie zrobiony bardzo poprawnie, a czasami aż za bardzo, przez co staje się poprostu nudny. I dlatego moim zdaniem nie zasługiwał na Oscara - przynajmniej dla najlepszego filmu. A to dlatego, ze zarówno jako film o boksie, jak i o śmierci nie wypadł zbyt dobrze. Estwood po prostu nie wykorzystał do końca potencjału scenariusza. Ja uważałem i cały czas uważam, że oscara powinien dostać "Marzyciel", bo przynajmniej w kategorii "film o śmierci" bije "Za wszelką cenę" na głowe.
Marzyciel był typowym filmikiem hollywoodzkim , niezłym ale bez przesady. A film Clinta był rewelacyjny - prosty , twardy , mocny , świetnie zagrany i pozostawiający niedomysły na koniec. Marzyciel był dobry , ale to nie był film na oscara. Oscara powinny dostać ex eqvuo z "Za wszelką cenę" "Bezdroża".
Wydaje mi się, że po prostu film rozminął się z tym czego oczekiwałeś. Moim zdaniem boks, Estwood wykorzystał tylko jako pretekst do pokazania czegoś co dotyka wielu ludzi, a mianowicie pewnych "wyroków losu", które mimo usilnych starań ani nie dają się obejść, ani tym bardziej wymazać. Jedynie można je przesunąć w czasie. Trochę w tym mistyki ale tak to odbieram. Eastwood na przykładzie Maggie pokazuje nieuchronność tego co spotyka ludzi, którzy mają to "jedno przznaczenie". W tym wypadku niezbyt szczęśliwe. Mówiąć wprost: jest to historia kogoś kto już znał swój los i domyślał się co będzie mu pisane dalej, ale próbował wszelkimi metodami go zmienić i gdy juz się wydawało, że tak, że wszystko się odwróciło nagle dostaje cios, który go powala na deski. Czyli "przeznaczenie" powiedziało : No dobra, trochę sobie pohulałaś, a teraz muszę ci znowu dać w mordę! Estwood pokazuje to bardzo prostymi środka,i, często na skróty i nawet może tandetnie, ale przez to bardzo prawdziwie. Ta historia jest zdecydowanie nie holywoodzka bo niema zakończenia typu: po przezwyciężeniu wszystkich trudności żyli długo i bla-bla-bla...A co do Hilary Swank to po prostu jest świetna w tym filmie, szczególnie w scenach walk gdy widać w jej oczach prawie dziecięcą, trochę figlarną radość, że coś jej się wreszcie w życiu udało..
No i to by było na tyle przeintelektalizowanego filozofowania...