Wszelcy "Zapaśnicy" mogą się schować przy tej produkcji. Co najbardziej mnie urzekło w filmie, to oczywiście końcówka, scena eutanazji Maggie, rozpacz jej trenera, który wszelako przez cały film zachowywał kamienną twarz i dopiero w obliczu tragedii nieco wymiękł, oraz świetnie ukazane pustactwo, grubiaństwo i miałkość jej matki... Która nawet na łożu śmierci własnej córki potrafiła przynosić jakieś kretyńskie dokumenty do podpisania, o właścicielu domu (czy coś w tym rodzaju, nie pamiętam już dokładnie, bo widziałem to parę ładnych lat temu). Dawno tak nie dostałem w czerep od żadnego chyba filmu od czasów "Requiem For A Dream"... Ocena - mocne 9/10.