Eastwood już nie jeden raz udowodnił, że jest świetnym reżyserem. Dzięki niemu treść filmu jest dopięta na ostatni guzik. Nawet części niewyjaśnione stwarzają efekt, dzięki któremu chce się o nich stale rozmawiać. "Za wszelką cenę" wywarł na mnie piorunujące wrażenie. Film niby nagrany w formie spokojnej opowieści, bez zrywów i niepotrzebnych zwrotów akcji. Pięknie opowiedziana historia, w której pojawia się Hilary Swank ze swoim typowym 'męskim', 100%owym przygotowaniem do roli. Wszystkie role genialnie obsadzone. Widzicie na miejscu Eddiego kogoś innego niż Freeman??? NIE. Tylko tak swobodna osobowość mogła wcielić się w postać ubogiego niedowidzącego i dyplomatycznego przyjaciela. Sama rola Eastwooda jest pasjonująca, wydaje się, że znów zagra twardziela, który resztki serca trzyma w tylnej kieszeni spodni i marzy, by je jak najszybciej zgubić. Jednak okazuje się, że jego postać jest bardziej skomplikowana, i z czasem dowiadujemy się, co go 'gryzie'.
Film porusza i długo drzemie w pamięci. Polecam każdemu, zwłaszcza zapatrzonym w siebie jednostkom, nie wierzącym w prawdziwą przyjaźń...
Film wciąż rywalizuje w mojej świadomości o miano ulubionego dramatu ze "Skazani na Shawshank" :)
10/10