Aktor zgrzyta zębami ze złości, zaciska ręce, z oczu razi piorunami (jednym słowem: GRA), a scenarzysta wkłada mu do ust słowa... "Och jaki jestem zły, jaki bardzo zły..."
Aktor się uśmiecha, skacze, klaska w dłonie i pieje wręcz z radości, a scenarzysta wkłada mu do ust słowa: "Ach jaki jestem wesoły i szczęśliwy, ojejku jak bardzo..."
To wrażenie miałem jak jakiś świadek tłumaczy policji (widzom?), że to Denzel zabił zakładniczkę Sida w pociągu. I na koniec...
"- Czy już jesteśmy bezpieczni?
- Tak..."
Po co to? Nie wystarczyło napisać na początku "Nie dla idiotów..."?
Gdyby w scenariuszu zrobiono drobne korekty - wyszedłby film genialny. A tak? Zmarnowano jego olbrzymi potencjał. Szkoda...
Choć i tak polecam go obejrzeć :)