Czy raczej slooooow-mooooo. Karen Gillan ma w sobie tyle charyzmy co śnięta ryba. Do tego oklepany milion razy schemat - mamusia mnie porzuciła dlatego uratuję małą dziewczynkę. No ileż można?! Poza tym na prawie dwugodzinny film przypadają tylko dwie porządne sceny walki - u lekarza i pościg w garażu.
W bibliotece tez jest ok, tylko momentami za dluga. I przeciez nie nalezalo sie niczego innego po tym filmie spodziewac. A co, jaki ty bys wymyslil czy la podklad fabularny dla tych kolejnych walk? Raczej ona sama miala wyrzuty, ze zabila jej ojca, ze dziewczynka mysli, ze ojciec byl zly i zdecydowala sie jej pomoc. W duzo mniejszym stopniu niz przez matke.
A podobne motywy i dylematy mial niejeden bohater meski w podobnych filmach, ktory ciagnal ze soba dzieciaka. Co, Zawodowiec, to pies? A wlasnie, a pies to wg ciebie lepszy motyw dla bohatera do rozwalki i robienia czegokolwiek? Pewnie tak, w koncu male dzieci sa okropne, nawet Ciri g.
Ale ja osobiscie preferuje koty jako powod do zemsty za cos.
Ale dobrze, ze chociaz zauwazylas te dwie walki. Ja tam doceniam aranzacje.
Prawde mowiac lepiej bawilam sie ogolnie na tym filmie niz takich Wojnach jutra czy Infinity, po ktorych spodziewalam sie czegos lepszego i ktore necily jakims madrym podejsciem do tematu, a przynudzaly i marnowaly potencjal. Nie mowiac juz o totalnym marnowaniu pieniedzy na seriale Disneya obecnie i co, fani zachwyceni. Bo jakis klozetoman pojawil sie jako cameo i juz orgazm. Tak wiec, ja tam podchodze bardziej poblazliwie do roznych srednich filmow, ktore nie probuja przerastac samych siebie.