Jesse'ego Jamesa pamietam jeszcze z lat dzieciecych kiedy to bawilem sie na podworku w szeryfow i zlodzieji czy HAWK blada twarzy :)
Wowczas wtedy kolega mol książkowy opowiadał mi o przygodach najslynniejszego bandziora dzikiego zachodu...
Kiedy pojawil ww. Tytul w kinach zastanawialem sie kim u licha jest Robert Ford :/ (nazwisko Ford procz marki auta kojarzy mi sie z rezyserem Westernow Johnem Fordem).Ciekawosc zostala pobudzona i tak oto wyruszylem na seans zachecony tym czym pieklo jest wybrukowane oraz obsada aktorska ktora wydala sie mnie interesujaca...
Film...
Niewyobrazalnie dluzacy sie ... o mamo jak on sie dluzyl :/
W trakcie ogladania poczulem sie jakbym ogladał dzieło dziwnego rezysera od Szostego zmyslu , Znakow,Osady Szalajamana bodaj :| nie jestem pewien ...
Musialem trwac w fotelu przez te wszystkie godziny tylko po to zeby końcówka filmu mogla mi zrekompensowac ta katorge ... W przeciwienstwie do dzieł Szlajamana Jesse'iemu sie to udalo ...
To co najbardziej mnie zmęczyło była forma opowiadania tej historii.
Któś już gdzieś na tym forum to napisał "Jakby zasiąśc do kominka na dywanie i czekac na dziadka który opowie nam tajemniczą historie..."
Przewlekłe ujęcia to samotnego domku czy to bezkresnych prerii ,gór i lasów...Pocztówkowe ujęcia...fajnie cieszy oko ale potem nuda.Sposób budowania klimatu/atmosfery musiałem zaakceptowac żeby dotrwac do konca filmu niemniej jednak nużył mnie on niesłychanie.Wszystko wydaje sie byc spokojne i rozwlekłe,spokojne i napięte zarazem...Ja tymczasem przeczytałem tytuł filmu i czekałem na kulminacje...Bo to tak naprawdę mnie interesowało...Musiałem jednak odbyc krwawą drogę przez emocjonalne rozterki głównych bohaterów gdzie Jessy jest powoli zgniatany swoją wyprzedzającą go o trzy kroki sławą...Staje się lękliwym paranoikiem pogrążonym w cierpieniu sprowadzonym na samego siebie a akompaniuje mu Robert Ford który cierpi na syndrom raskoła ... Jest młodym dorosłym chłopakiem ogarniętym obsesją na punkcie Jesse'ego jak i własnym przekonaniu że jest stworzony do rzeczy wielkich.
Jesse jest ukrytym pod maską niewrażliwości i bystrych oczu człowiekiem zmęczonym własnym życiem i sławą jaką jest otoczony... Nie pokazuje tego jest oziębły i bystry...Tylko nieliczne sytuacje obdzierają Jesse'iego z przywdzianego płaszczyka (scena jak tłucze chłopaka,zabójstwo Ed'a,nóż na gardle Roberta)...
Z kolei Robert Ford wiecznie mieszany z błotem jest przestraszonym chłystkiem próbującym udowodnic wszystkim że jest inaczej...Podobnie jak Jesse kryje się pod maską i rzadko go ponosi...Sytuacja odmienia go kiedy zabija Wood'iego Hite'a ... Wtedy w jego umyśle powstaje pomysł powodowany strachem i rozczarowaniem jakie go spotkało względem Jesse'iego jego osobistym Guru.
Te dwie postacie wypadają tajemniczo i niezrównoważenie na tle wszystkiego innego co ich otacza...pogrążeni we własnych demonach...
Potem nadchodzi kulminacja która nie jest zaskakująca bo zdradzono nam ją na początku Jesse umiera ... to co dzieje się po śmierci jesse'iego jest zaskakujące i rekompensuje przeszło 2 godzinne eksponowanie narastającej eskalacji nieuniknionego konfliktu...Mnie osobiście film nie przypadł do gustu...Niemniej jednak jest to porządny kawał dojrzałego kina z doskonałymi kreacjami głównych aktorów , świetnymi zdjęciami i ciekawie/nieciekawie opowiedzianą historią której największym atutem jest gigantyczne pole do interpretacji...
SaLuT