PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=209978}

Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda

The Assassination of Jesse James by the Coward Robert Ford
2007
7,2 50 tys. ocen
7,2 10 1 49616
7,6 42 krytyków
Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda
powrót do forum filmu Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda

Za wikipedią: "Jesse James przewodził co najmniej 25 napadom w Missouri i kilku innych stanach. Zabito przy tej okazji pewną liczbę ludzi. Niektórzy piewcy legendy Dzikiego Zachodu pisali, że Jesse był bohaterem, który odbierał bogatym. W rzeczywistości był zwykłym przestępcą."

Ot i cała prawda o Jesse Jamesie. Dlatego nie przemówiła do mnie apoteoza bandyty do rangi bohatera narodowego i jego męczeńska śmierć przedstawiona w tym filmie. Może i był legendą w oczach Amerykanów, jednak opowieść byłaby dużo lepsza, gdyby była przedstawiona bardziej obiektywnie. Troche nierówno nakręcony, od momentu wizyty Roberta Forda na policji napięcie zupełnie oklapło i zaczęło wiać nudą. No i samo zabójstwo było nie do końca zgodne z faktami historycznymi, ale to jeszcze dałoby się przeżyć, gdyby nie fakt, że nie zgadzało się nawet z resztą filmu. Chodzi mi o motyw, jakoby Jesse miał poddać się ostatecznie i podłożyć swoim zdrajcom. Przez cały film nic nie zapowiadało takiego załamania, nasz ukochany bandzior aż do ostatniej chwili nie wykazywał ochoty by umrzeć. Niby miał jakieś tam problemy egzystencjalne, o których rzetelnie informował nas lektor, ale albo nie były one tak znaczące albo były słabo przedstawione, za co winię scenariusz.

Mimo to film uważam za całkiem niezły. Pierwsza część (czyli do "momentu policji") trzymała cały czas w napięciu, nieustannie niepokoiłem się, czy i kiedy James zacznie strzelać do swoich ziomków. To zasługa zarówno klimatycznych, nastrojowych scen i hipnotycznej muzyki jak i świetnej gry Pitta. Momentami arogancki prostak, kiedy indziej niepokojąco tajemniczy, by za chwilę stać się bezpośrednim i bezwzględnym. I dzięki temu nie było mi go żal jak umierał - wbrew intencjom autorów. I właśnie takiego obiektywizmu szukałem.
7/10

ocenił(a) film na 10
acidfreak

w twoim poscie widac bardzo duze braki wiedzy czy nawet inteligencji.
nie rozumiem po co to napisales. myslisz ze masz racje? Ale jak mozesz miec racje skoro fakty sa z nia sprzeczne.
w ten sposob zrobiles z siebie po prostu idiotę.

ocenił(a) film na 10
Ryunosuke

HAHhahahahh pkt dla przedmówcy. A co do wywodu Pana u góry, to według mnie racji nie masz. To nie jest tak, że on w tym filmie jest wielkim bohaterem, jest dokładnie pokazane jak było w historii, on po prostu był tak postrzegany. Mówiło się o nim półszeptem. Zauważ że w filmie nie dokonuje jakiś wielkich bohaterskich czynów, także bezpodstawnie piszesz takie bzdury. Nie zrozumiałeś filmu. Sam Bob chyba w pewnym momencie podtrzymywał brata na duchu mówiąc, że Jesse to tylko człowiek ( coś takiego o ile dobrze pamiętam ).

ocenił(a) film na 8
Wojt4s

Dla przedmówcy to akurat minus. Z upośledzonymi umysłowo nie rozmawiam.

Co do Ciebie Wojt4s, masz rację. Ja nie napisałem, że Jesse jest wielkim bohaterem, tylko, że na bohatera został wykreowany, głównie przez "męczeńską" końcówkę. A przecież to zwykły łajdak był. Jednak po głębszym przemyśleniu (powyższego posta pisałem zaraz po obejrzeniu filmu), zgadzam się, że rzeczywiście - autor najwyraźniej chciał przedstawić tą postać i jego historię tak, jak była postrzegana przez ludzi. Nie jako złodzieja i mordercę, którym był, ale jako bohatera pozytywnego. Jako legendę i idola. Słuszna uwaga. W takim kontekście film nabiera nowego wymiaru i wypada o wiele lepiej.

Dlaczego to piszę? Z reguły dla mnie najlepsze filmy to takie, które wspominam jeszcze długo po obejrzeniu i do których chętnie wracam. I muszę powiedzieć, że nadal jestem pod wpływem wrażenia, jakie pozostawiło na mnie "Zabójstwo...". Mimo tego co napisałem wtedy.
Ocena w górę;)

ocenił(a) film na 10
acidfreak

kurde...
mialem nadzieje ze zaczniesz mnie wyzywac jakos ostrzej a tu tylko uposledzony umyslowo.
scena w pociagu- kumpel odciaga go od zabicia niewinnego czlowieka, samo to swiadczy ze to socjopata
a jesli chodzi o scene zabojstwa- to jest niby w 100% odwzorowaniem prawdziwych wydarzen- z tego co mowili fordowie i jego zona.
motyw z odlozeniem pistoletow i zakurzonym obrazem byl naprawdę przedstawiany w teatrach.

warto jeszcze uwage zwrocic na boba- film tez troche jest z jego pkt widzenia a on uwazal jessego za szefa wszystkich szefow.

mi tez brakowalo jakiejs mocniejszej sceny gdzie jesse pokazuje swoje prawdziwe ja

ocenił(a) film na 8
Ryunosuke

Po prostu nie toleruję, gdy ktoś mnie miesza z błotem tylko dlatego, że coś mi się w filmie nie podoba. Sam poniżej pewnego poziomu nie zejdę.

Scena zabójstwa wydała mi się podejrzana, nadal obstaję przy tym, że przez cały film nic nie zapowiadało poddania się. Dlatego zaraz po obejrzeniu filmu zechciałem sprawdzić, jak to było naprawdę. Nie znam prawdziwej historii, więc jedyne co mogłem zrobić to udać się do miejsca, któremu mogę zaufać, że jest rzetelne i przedstawia prawdę - encyklopedii (tu: wikipedii). I oto co przeczytałem:

"(...) the new gang did not consist of old, battle-hardened guerrillas; they soon turned against each other or were captured, while James grew paranoid, killing one gang member and frightening away another.(...)
With his gang depleted by arrests, deaths, and defections, Jesse James thought that he had only two men left whom he could trust: brothers Robert and Charley Ford. Charley had been out on raids with Jesse before, but Bob was an eager new recruit. To better protect himself, Jesse asked the Ford brothers to move in with him and his family. Little did he know that Bob Ford had been conducting secret negotiations with Thomas T. Crittenden, the Missouri governor, to bring in the famous outlaw.(...)
On April 3, 1882, after eating breakfast, the Fords and James prepared for departure for another robbery, going in and out of the house to prepare the horses. It was an unusually hot day. James removed his coat, then declared that he should remove his fire arms as well, lest he look suspicious. James noticed a dusty picture on the wall and stood on a chair to clean it. Robert Ford took advantage of the opportunity, and shot James in the back of the head."

Jak widać z powyższego opisu, sam przebieg zabójstwa był prawdziwy, ale motywy już nie. Wystarczy powiedzieć, że Jesse ufał Fordom. W filmie wręcz odwrotnie. I na pewno nie chciał umierać. I to mnie tak wkurzyło. Ale biorąc pod uwagę konwencję filmu (James - legenda), musiało to zostać tak przedstawione, przecież bohater rebeliantów na pewno nie dałby się zaskoczyć. Nieuchwytny i wspaniały Jesse James na pewno sam, a nie byle łachudra, zdecydował o swojej śmierci...

http://en.wikipedia.org/wiki/Jesse_james

acidfreak

Ford wrote a letter to Governor Thomas Crittenden, telling his version of how he killed Jesse James (April, 1882):

"On the morning of April 3, Jess and I went downtown, as usual, before breakfast, for the papers. We got to the house about eight o'clock and sat down in the front room. Jess was sitting with his back to me, reading the St. Louis Republican. I picked up the Times, and the first thing I saw in big headlines was the story about Dick Liddil's surrender. Just then Mrs. James came in and said breakfast was ready. Beside me was a chair with a shawl on it, and as quick as a flash I lifted it and shoved the paper under. Jess couldn't have seen me, but he got up, walked over to the chair, picked up the shawl and threw it on the bed, and taking the paper, went out to the kitchen. I felt that the jig was up, but I followed and sat down at the table opposite Jess.

Mrs. James poured out the coffee and then sat down at one end of the table. Jesse spread the paper on the table in front of him and began to look over the headlines. All at once Jess said: "Hello, here. The surrender of Dick Liddil." And he looked across at me with a glare in his eyes.

"Young man, I thought you told me you didn't know that Dick Liddil had surrendered," he said.

I told him I didn't know it.

"'Well," he said, "it's very strange. He surrendered three weeks ago and you was right there in the neighborhood. It looks fishy."

He continued to glare at me, and I got up and went into the front room. In a minute I heard Jess push his chair back and walk to the door. He came in smiling, and said pleasantly: "Well, Bob, it's all right, anyway."

Instantly his real purpose flashed upon my mind. I knew I had not fooled him. He was too sharp for that. He knew at that moment as well as I did that I was there to betray him. But he was not going to kill me in the presence of his wife and children. He walked over to the bed, and deliberately unbuckled his belt, with four revolvers in it, and threw it on the bed. It was the first time in my life I had seen him without that belt on, and I knew that he threw it off to further quiet any suspicions I might have.

He seemed to want to busy himself with something to make an impression on my mind that he had forgotten the incident at the breakfast table, and said: "That picture is awful dusty." There wasn't a speck of dust that I could see on the picture, but he stood a chair beneath it and then got upon it and began to dust the picture on the wall.

As he stood there, unarmed, with his back to me, it came to me suddenly, 'Now or never is your chance. If you don't get him now he'll get you tonight.' Without further thought or a moment's delay I pulled my revolver and leveled it as I sat. He heard the hammer click as I cocked it with my thumb and started to turn as I pulled the trigger. The ball struck him just behind the ear and he fell like a log, dead."

Z powyzszego opisu, szczegolnie biorac pod uwage KTO TO PISAL (oczywiscie probowal sie wybielic i wtraca duzo wlasnych subiektywnych interpretacji) wydaje mi sie, ze jednak bylo tak jak w filmie i sam pozwolil na zabojstwo.

http://en.wikipedia.org/wiki/Robert_Ford_(outlaw)

ocenił(a) film na 10
latwymail

o to chodzi w całym filmie.
zmarnowanie jessego, chęć samobójstwa. scena na lodzie, z dzieciakiem, słowa narratora itd.

ocenił(a) film na 10
acidfreak

Nie wiem jak można widzieć w tym obrazie apoteozę Jamesa. Ok, pierwsza scena (w bujaku), kojący głos narratora/lektora/komentatora mogłyby to może sugerować, ale wrażenie zanika najpóźniej w czasie wspomnianego wyżej napadu na pociąg.

Ja mam wręcz przeciwne odczucia. Film ośmiesza - począwszy od tytułu, a zwłaszcza w scenach po śmierci Jessiego - mit bohatera, obrońcy uciśnionych, ale także zamiłowanie kina do takich postaci. Piętrowa kpina podana absolutnie na serio i przez to tak przejmująca.

Jak czytam opinie o tym filmie - akurat nie Twoją - to mam wrażenie, że niektórzy sobie za bardzo wzięli do serca słowa "zabójstwo" i "tchórzliwy". Ani to nie było zabójstwo, ani Ford nie był tchórzem. Może dzieciakiem nie gotowym do podjęcia proponowanej mu gry, ale nie tchórzem. Strasznie niejednoznaczna postać. Wydaje się, że tylko wioskowy przygłup, ale... Affleck to zagrał znakomicie, od tępoty i naiwności po inteligencję i refleksję.

Ale jestem nieobiektywny. Bo dla mnie to nowe słowo w westernie i pochodnych, dzieło genialne. A do westernów wszelakich (a jeszcze bardziej wariacji na ich temat) mam słabość straszliwą. I naprawdę mam ochotę porównać go do największych, trochę Leone (choć to inna konwencja), trochę do Altmanowskich komediodramatów z Zachodem w tle ("McCabe i pani Miller"), a przede wszystkim Peckinpaha. Ten film ma sporo wspólnego z "Pat Garret i Billy the Kid".

Aż wstyd przyznać, że o filmie i reżyserze dowiedziałem się kilka dni temu.