Jestem leniwy i nie chce mi się przeglądać forum, więc chciałbym zadać Wam drodzy filmwebowicze pytanie. Czy będąc na miejscu Roberta Forda zabilibyście Jesse`ego? Liczę na jak najdłuższe i najbardziej przemyślane posty. Osobiście odpowiem na to pytanie po kilku wypowiedziach. Chciałbym trochę podyskutować o tym filmie;)
Pozdrawiam
Jestem świeżo po seansie i musze przyznać, że również się nad tym zastanawiałem. Po pierwsze sprawa wygląda tak, że ciężko jest przynajmniej mi postawić sie na miejscu Boba. Człowiek ten co innego w życiu przeszedł i inaczej był wychowany. Dlatego moim zdaniem należałoby postawić tutaj pytanie: Czy jestem w stanie zrozumieć to co zrobił Robert Ford ? Na swoim przykładzie powiem tak. Jestem człowiekiem który jeżeli pojawia sie problem, staram sie go rozwiązać, w tym wypadku ( zakładam że nie rozumiem sie z Jessim podobnie jak Bob ) rozmawiać. Jak stwierdziłem na początku, moim zdaniem nie jest możliwe postawienie sie na miejscu zabójcy Jessiego.
Teraz postaram sie odpowiedzieć na pytanie które postawiłem.
Czy jestem w stanie zrozumieć poczynania Roberta Forda ?
Zastanawiałem się nad tym od momentu kiedy w filmie Bob dokonał tytułowego aktu tchóżostwa. W tym wypadku domyślamy się że tchóżostwo było wynikiem strachu. Jaki normalny człowiek sie nie boi gdy grozi mu śmierć ? Podkreślam że moim zdaniem Bob i Jessi nie byli przyjaciółmi, tym argumentem początkowo chciał odwieść od zabójstwa jessiego brat Boba. Dwudziestoletni chłopak, fan Jessiego, wyśmiewany przez niego na każdym niemal kroku. Pod koniec filmu słyszy "przepraszam" i otrzymuje prezent. Zawsze odstawiany na bok przez rodzeństwo, uważany za gorszego. Chłopakowi nie mozna odmówić ambicji, ale myślę, że chciał wejść nie do tej rzeki co powinien ( jak na początku filmu zauważył starszy brat Jessiego ). Fakt trudno żyjąc w takiej rodzinie zostać np policjantem. Dlatego trudna jest jednoznaczna ocena tej postaci. Jessi James był bardzo impulsywny i nieprzewidywalny, bardzo nieprzewidywalny, to budziło lęk u jego "wspólników" a w szczególności u Boba. Trudno sie Bobowi dziwić, bał się spać, bał się odwrócić plecami, żył w ciągłym strachu. Wymienione argumenty przemawiają na korzyść Roberta Forda, ciągły strach mógł doprowadzić do rozumianego przeze mnie zabójstwa, ale... W scenie zabójstwa Jessi był zrezygnowany i gotowy na smierć, był na skraju załamania psychicznego, nie mógł żyć z tym co zrobił, dziwił się temu jak się zmienił. Myślę że Robert Ford wręcz oddał przysługę Jessiemu, ulżył mu wcierpieniu. Jessi wiedział że czeka go śmierć, nie wiedział tylko z czyjej ręki. Obaj bracia wyciągneli broń, warto zauważyć że pierwszy był ( nie pamietam imienia brata Boba :P chyba Charlie ) Charlie, ale... Robert Ford nie mógł pozwolic by po cierpieniu jakie przeszedł laury zebrał brat, tak więc to on czym prędzej pociągnął za spust czekając na "oklaski". "Oklasków" jednak nie było. Robert Ford zrobił źle, przy okazji oddał przysługę Jessiemu.
Mając na uwadze wszystkie argumenty które przedstawiłem, stwierdzam, że Robert Ford postąpił źle, nie wiem do końca czy jak tchóż, ale źle. Jakby nie patrzeć podjął pewne ryzyko, pociągnął za spust i liczył na "oklaski". Ryzyko sie mu nie opłaciło i otrzymał za to karę.
Pozdrawiam i czekam na inne propozycje osądzenia Roberta Forda ;]
Mi jest trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Z jednej strony tak. Bo James tak naprawdę chciał zostać zabity (było z nim coraz gorzej zdrowotnie, zarówno w sferze fizycznej i psychicznej, więc czekała go śmierć przez choróbsko albo szaleństwo, a przyznacie, że to marny koniec dla rewolwerowca i żywej legendy dzikiegoo zachodu). Pzecież kiedy odkłada broń i odwraca się plecami do braci Ford doskonale wie, jak to się skończy i moim zdaniem aranżuje to celowo.
Ale z drugiej strony nie. To przecież była zdrada. I bardzo dziwię się Fordowi, ż chociaż przez chwilę zdawało mu się, że czeka go za to uznanie. Nikt nigdy dzięki zdradzie nie został bohaterem, bo zdrajcami się po prostu gardzi i jest to w zasadzie bez różnicy, czy ten którego się zdradza jest dobry czy zły (zrozumiał to brat Roberta, kiedy odgrywali razem scenę zabójstwa w teatrze). A do tego dochodzi jeszcze strzelanie do nieuzbrojonego w plecy. Jeeśli chciał poklasku, to trzeba go było zabić w pojedynku (tylko że w pojedynku to by się zapewne zupełnie inaczej skończyło).
Ja raczej bym go zabiła, bo kolesiowi już nieźle na dekiel biło. Dostał manii prześladowczej (co w sumie nie jest takie dziwne) i wybiłby wcześniej czy później wszystkich, co mieli z nim kiedykolwiek coś wspólnego. A ta akcja, kiedy o mało nie zakatował dzieciaka, to już na serio było przegięcie.
Zgadzam się z Sylwią, że Jesse chciał śmierci i że na swojego kata wybrał Boba. Nawet go w odpowiedni sposób ku temu "wychowywał", na każdym kroku burząc mit swojej osoby, jaki tamten sobie w bańce ułożył i wyśmiewając go, przy świadmości tego, że Bob uważa sam siebie za "stworzonego do wielkich czynów". James zebrał tylko plony z tego, co sam zasiał.
Błędem Forda było natomiast to, że obnosił się z tym po całej Ameryce. Przecież dobrze znał hipnotyczną moc oddziaływania mitu o Jessym Jamesie i nie trudno się było domyślić, że przy takim obrocie spraw z Jessego zrobią męczennika a z Forda tchórza.
Sorry, ale to co powyżej, to nie jest moja wypowiedź, tylko mojej koleżanki z pokoju, co to się nie zalogowała na swoje konto
No właśnie, to moje zdanie i proszę go nie przypisywać tej zmanierowanej dziewuszce.
OMG "Zgadzam się z Sylwią" dziewczyny tejk it izi ;] Z tego co widze to macie podobne zdania
Spokojnie. Ja się z nią zgadzam tylko w jednej kwestii - że James sam sprowokował fakt, że Ford posłał mu kulkę w łeb. Cała reszta się różni. Poza tym ja dałam zdecydowaną odpowiedź, że bym go zabiła, a Sylwia nie może się zdecydować. Jak zwykle zresztą...
O przepraszam bardzo. W wielu kwestiach mam dość sprecyzowane stanowisko. Ale jak się mnie pytają, czy mogłabym kogoś zamordować, to chyba mam prawo się wahać.
P.S. Wojt4s nie musisz nas uspakajać, bo my się kłócimy średnio 4 razy dziennie (i tyleż samo godzimy). To się fachowo nazywa "niezgodność charakterów".
Ocho, widzę, że sobie nicka zmieniałaś. Ech, Sylwia, powiem Ci, ty dziwna jesteś. A a propos Twojego "sprecyzowanego stanowiska" to wiem wiem, jest bardzo sprecyzowne np. w kwestii rzucenia palenia. Słyszę o tym odkąd cię znam, a dalej ćmisz po paczkę dziennie.
Ale basta. To jest forum o "Zabójstwie Jessiego Jamesa" a nie nasz prywatny ring, więc wróćmy ze sprzeczkami do reala.