Daję 10/10 :-)Denerwowało mnie tylko jak R.Ford odgrywał z taką satysfakcją tą scenkę jak zabił Jesse'ego .
Jesse go upakorzal na kazdym kroku czesto go wrecz olewal. Jesse dla Boba byl Bogiem, idolem, mozna nawet mowic o milosci w duzym cudzym slowiu. Kiedy go zabil mial duza satysfakcje zabil przeciez wielkiego Jassego Jamesa. Ale pozniej zaczynal tego bardzo zalowac. Chodził wewnetrznie rozbity i rozdarty
z satysfakcją bo chciał być gwiązdą i nią został. jednak z czasem zaczął zdawać sobie sprawę co zrobił, stało się to jego przekleństwem w ten sposób jak jessego.
jak mówił narrator "nikt nie przychodził oglądać zwłok bobiego, nikt nie kupował zdjęć, nikt za nim nie płakał"