PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=36093}

Zabawa w Boga

At Play in the Fields of the Lord
7,3 1 058
ocen
7,3 10 1 1058
Zabawa w Boga
powrót do forum filmu Zabawa w Boga

Widziałem ten film dzisiaj trzeci raz (ostatnio przed paru laty). I za każdym razem większe wrażenie. (Na marginesie złośliwie i gorzko stwierdzę, że FilmWeb podlega typowym prawom reklamy - tutejsi bywalcy zajmują się głównie tym, co głośne - czyli w pełni ulegają regułom rynku, nie widząc wyróżniających się obrazów, które nie miały szczęścia do prasy, skandalu czy B.Pitta w roli głównej).

Nizorientowanym wyjaśniam, że film opowiada o kolonizacji resztek wolnych Indian w Amazonii w XX wieku. A tak naprawdę pyta o możliwość duchowej wolność i autonomii. I o sens tej autonomii.

Na pewno ten film nie miał szczęścia; nie udało mu się przebić, mimo niezaprzeczalnej widowiskowości i atrakcyjności. Ja go z pełnym przekonaniem polecam. Ale film jest bardzo gorzki. Tak gorzki jak klęska cywilizacji, której się po prostu nie udało (Indianie), i jeszcze bardziej gorzki jako klęska cywilizacji (Biali), które straciły w siebie wiarę. Chcemy widzieć takie filmy, jak "Pasja", bo krzepią - bo tam wygrywają wszyscy, wszyscy okazują się herosami: i ciemiężeni i ciemiężcy śnią swój amerykański sen, nawet w chwili śmierci i na wieki wieków amen gloria alleluja :)

"Zabawa w Boga" jest tymczasem tak smutna, jak egzystencjalne powieści sprzed 60 lat. Główny bohater (Berenger), tylko półkrwi Czejen, rozpaczliwie próbuje ratować swoją tożsamość, usiłując jednocześnie ratować zapomnianą przez Boga wioskę Indian w Brazylii (chyba). To się nie może udać w świecie, którego nie stać ani na odwagę, ani na prawdę, ani na śmierć - ani na uczciwe tchórzostwo.

Film jest b.długi, mimo przekonującego i wręcz transowego epickiego rozmachu można mu wytoczyć zarzut mało dynamicznej kompozycji. Niektóre sceny mogą razić zbyt prostą symboliką religijną (zakończenie: oklepana aluzja do Krzyża i mniej oklepana do krwawych łez Chrystusa) czy - nazwijmy to - kulturową (wioska Indian przypominająca Koloseum)). Aktorstwo jest na granicy charyzmatyczności i przerysowania, a może i nieudolności. Muzyka Preisnera czaruje głębią, a jednocześnie przypomina tani, płaski muzak. Powaga podejmowania tematu może w oczach niektórych zahaczać o pretensjonalność. Jedne postacie są aż zbyt wyraziste, inne (ważne dla fabuły) cięzkie do identyfikacji.

Nie wiem, czy ten film jest udany czy nie. Lecz Tom Berenger wg mnie dał tu swoją życiową rolę. Ważkość i (na szczęście) niejednoznaczność pytań i odpowiedzi bije na głowę podobne pytania i odpowiedzi we wspomnianej i znanej chyba każdemu - i poruszającej podobne sprawy - "Pasji". Początkowe sekwencje w knajpie (których niespieszny i statyczny sposób kręcenia przywodzi na myśl grecką tragedię czy surowe klimaty Hemingwaya) są bezbłędne (ale i jakoś wtórne). Nektóre sceny z udziałem Indian ścinają z nóg, chociaż doskwiera ich niby dokumentalizm. Wielowątkowość i "porowatość" fabuły wspaniale kłóci się z prymitywnym schematem amerykańskich filmów, gdzie wszystko jest zaprogramowane jak w układzie scalonym Microsoftu :) Ale czegoś zabrakło, może historycznego prawdopodobieństwa całej tej historii i ziarenka humoru? Lecz w moim odczuciu są tym filmie co najmniej dwa ziarenka szczerości :)

W każdym razie BARDZO WARTO.

ocenił(a) film na 10
mirek_70

Zgadzam się z autorem wyżej wymienionych słów - dziś po emisji tego filmu w TVP1 dosyć sporo osób zostało nieco poruszonych (patrz, wypowiedzi przy temacie niżej).
Chciałabym jeszcze przytoczyć jedną myśl, jaka mi się nasunęła, gdy leciały ending i napisy. Mianowicie, jak bardzo ten film jest podobny w swej wymowie do "Stroszka" Wernera Herzoga. Jak bardzo pokazuje, że życie kopie w dupe niezależnie od tego, jak bardzo wierzysz. I jak bardzo nie jest się w stanie być jak biblijny Hiob i bez zgrzytania zębami na niepowodzenia nie wyklinać Boga...
Ludzie są tylko ludźmi, i nigdy nie będą niczym więcej. A najczęściej są czymś dużo mniej niż ludźmi, zwłaszcza dla pieniędzy, a gorzej gdy robią się mali w imię ideologii (bo nikt mi nie wmówi, że ci misjonarze w Amazonii really belived, zwłaszcza ten, którego grał Leslie Huben, zalatwyało cynizmem od niego od samuitkiego początku - i to świetnie zagrana rola!)
Może to nie jest film obsypany nagrodami, ale doprawdy, porusza się w takiej tematyce, jaką mainstream rzadko podejmuje, i dlatego warto go zobaczyć.

ocenił(a) film na 9
jojinthesun

Jak dla mnie to klimat filmu był podobny do "Wybrzeża Moskitów" (realia dzikiej dżungli, troche szaleństwa niektórych bohaterów, wątek o fanatyźmie religijnym).

A co do pierwszego postu to z paroma rzeczami bym się zdecydowanie nie zgodził, szerzej napiszę jutro jak sie prześpię i ochłonę po filmie

ocenił(a) film na 4
mirek_70

pasji nie widzialem i nie zobacze prawdopodobnie

"Film jest b.długi, mimo przekonującego i wręcz transowego epickiego rozmachu można mu wytoczyć zarzut mało dynamicznej kompozycji. Niektóre sceny mogą razić zbyt prostą symboliką religijną (zakończenie: oklepana aluzja do Krzyża i mniej oklepana do krwawych łez Chrystusa) czy - nazwijmy to - kulturową (wioska Indian przypominająca Koloseum)). Aktorstwo jest na granicy charyzmatyczności i przerysowania, a może i nieudolności. Muzyka Preisnera czaruje głębią, a jednocześnie przypomina tani, płaski muzak. Powaga podejmowania tematu może w oczach niektórych zahaczać o pretensjonalność. Jedne postacie są aż zbyt wyraziste, inne (ważne dla fabuły) cięzkie do identyfikacji. "

i nie pomoże to ze porusza taki czy owaki temat skoro robi to tak nieudolnie

jesli ktos wczesniej nie dostrzagl tego o czym film mowi to raczej dzieki ogladnieciu tegoz kiepskiego filmiku nagle nie dozna olsnienia

porownywanie go do gniotow i b. pitta na starcie czemuz ma sluzyc ? ze ot swietny film liche aktorstwo 2dwie (no trzy z barem) scenerie (na 3 godz filmu!) bez efektow specjalnych i dynamicznego dobrego operatorstwa

bomba super film dzieki temu ? dziwne argumantowanie

dla mnie film kiepski

ocenił(a) film na 8
mirek_70

Dwa razy przysypiałem na tym filmie, ale tak już mam z przemęczenia. Zgadzam się z autorem postu, genialny , niedoceniony film, a teraz jestem zmęczony i ide spać, Dobranoc

ocenił(a) film na 10
mirek_70

Zgadzam się z założycielem tematu. Film obejrzałam 10 razy, muzyka Preisnera uzależnia. Jednak co jest ważne - film ukazuje bezsens narzucania obcej kultury, obcej religii, nie tylko w Ameryce Pd, ale na całym świecie. Bardzo gorzkie widowisko, warte polecenia.

użytkownik usunięty
mirek_70

O oczywistych rzeczach się nie mówi, abstrahując jednak od tego tematu powiem ze dziś widziałem film po raz drugi i kolejne wrażenie także dobre - widać ze fabuła książki została całkiem zgrabnie oddana, acz pewnie ten kto czytał uzna nieco inaczej. Prawo ekranizacji.

Świetne plenery, ciekawa problematyka - zwłaszcza kontaktu Indian z "cywilizacją". Sami bohaterowie zasługują uwagę - dobrze zostało ukazane ze misjonarze to nie jest najlepszy materiał na antropologów. To że ich działania były ujemne jest tak oczywiste ze nie warto o tym mówić. Film dosyć smutny, jakby opowiadał o nieuchronnej klęsce - a przecież można by to załatwić inaczej - traktując ich jak równych partnerów. Lub nie ingerować.

Jeżeli mogę cokolwiek w tym temacie dodać, to polecam nowelę Wernera Herzoga "Dziesięć tysięcy lat starsi", dopiero PRZYGNĘBIA! . Związek z tematem podjętym w "Zabawie w Boga" wydaje mi się oczywisty. Można ją znaleźć na płycie "10 minut później: Trąbka", wydanej w Polsce. http://www.filmweb.pl/film/10+minut+p%C3%B3%C5%BAniej+Tr%C4%85bka-2002-38524

Warto też zobaczyć dokument "Szaleni władcy". http://www.filmweb.pl/film/Szaleni+w%C5%82adcy-1955-409042 (chyba muszę tam dodać opis).

Pozdrawiam!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones