Zaczyna się całkiem obiecująco: jest klimat, ciekawe miejsce akcji, bohaterowie z pozytywnym "odchyłem". Niestety, średnio tak gdzieś po upływie godziny rzecz zaczyna się dłużyć, bo okazuje się, że stoimy cały czas w miejscu. Ciągle liczyłem, że pan West zaserwuje w końcu jakiś konkretny zwrot akcji, czymś zaskoczy. Tymczasem "Innkeepers" to tylko kolejna błaha historyjka o duchach, może i zręcznie sprokurowana, ale kompletnie nic nowego do tematu nie wnoszącą. Nie pomagają nawet wyraźne nawiązania do "Lśnienia", bo i klasa przecież nie ta. Szkoda, po raz pierwszy zawiodłem się na filmie tego młodego twórcy.
Właśnie to było dość zaskakujące, że mimo, iż film niskobudżetowy, a fabuła mocno oklepana, to w kilku momentach potrafił nieźle przestraszyć, a klimat utrzymywał się od początku do końca. Zdziwiłem się widząc, że nawiedzony hotel stoi w mieście, wśród innych budynków, wokół których ciągle panuje ruch, ale późniejsze sceny przekonały mnie, że nawet w takim miejscu czułbym się nieswojo. Oczywiście, że nie jest to "Lśnienie", ale jak na film tej klasy prezentuje się całkiem nieźle i wybija się na tle innych horrorów powstałych w ostatnich latach.