Zastanawialiście się kiedyś co by się stało gdyby piąty cel został zlikwidowany bez problemów? Co wtedy zrobiłby Vincent? Wsiadłby do taksówki kazał się zawieść na LAX a po drodze załatwił Maxa?
Tak działał ale przecież scena w klubie gdy Vincent strzela do gangsterów ratując Maxa jednoznacznie pokazuje że Vincent robi coś na co nie powinien sobie pozwolić. Pamiętacie to spojrzenie? Jakby zdał sobie sprawę że uratował biednego Taksówkarza choć nie powinien, nie tak działał.
Ewidentnie coś między nimi zaiskrzyło, jednak z drugiej strony Vincent to profesjonalista który nie może sobie pozwolić na taką chwilę słabości - choć ewidentnie sobie na nią pozwolił nie pozwalając zabić Maxa.
Co zrobiłby Vincent waszym zdaniem ?
Potrzebował go do czasu wykonania piątego zlecenia. Równie dobrze mógł sobie pozwolić na zostawienie go, ale trochę go to usprawiedliwia. W każdym razie nie dowodzi to, że przebudziły się w nim jakieś szlachetne pobudki.
Czy ja wiem? Ja mam wrażenie, że po prostu w jakiś szczególny sposób polubił Maxa, o czym świadczą jego późniejsze słowa, gdy już oboje wsiedli do taksówki po strzelaninie. Zresztą, Vincent to postać - wbrew pozorom - bardziej złożona, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Niby profesjonalista, mordujący z zimną krwią, o specyficznych poglądach (z tym całym przemijaniem, nic nie znaczącą egzystencją jednostki), a z drugiej strony jest zdolny do jakichś głębszych refleksji (scena z kojotem tudzież chwila milczenia po zabiciu tego gościa od jazzu). Ostatecznie wzbudził on we mnie znacznie więcej emocji niż bohater, z którym teoretycznie powinniśmy się utożsamić - czyli Max.
Nie zabiłby go, przecież powiedziała do Maxa "jeśli wyjdziemy z tego cało, zadzwoń do niej". mieli obaj przeżyć, Vincent by tak przecież nigdy nie powiedział gdyby miał w planie zamordować taksówkarza...
Dokładnie tak bym powiedziała, gdybym planowała Cię zlikwidować, a wcześniej potrzebowała twojej pomocy.
Po filozofii życia, jaką poznajemy z rozmów, wynika że Vincent to socjopata i przypisywanie mu jakiś wzorców zachowań opartych na podstawowych normach etycznych bądź społecznych jest nieporozumieniem.
Zlikwidowałby go.
W takim razie po co uratował mu życie w tej strzelaninie? nie dlatego że go potrzebował, to był ludzki odruch.
Właśnie dokładnie dlatego uratował mu życie - bo był mu niezbędny. Modus operandi Vincenta - seria zabójstw na miejscu ktorych w tym czasie była taksówka, nastepnie taksówkarz popełnia samobójstwo i przypisywano mu wszystkie zabójstwa.
Przecież ta kwestia jest zupełnie jasna w filmie.
Dokładnie.Po prostu dawał mu nadzieję próbując go uspokoić.Tak samo zrobił oszukując go,że jadą do klubu jazzowego aby się "odprężyć",gdyby powiedział,że jadą na miejsce gdzie jest kolejny "cel" Max by pewnie zaczął protestować.Vincent bawił się nim,tak jak drapieżnik bawi się swoją ofiarą.
Obejrzyj ten film bez napisow lub tlumacza. Oczywiscie, ze by go rozwalil. Przeciez detektyw Fanning wyraznie powiedzial, ze wczesniej byl podobny przypadek taksowkarza ktory rozwalil 3 osoby a pozniej sam siebie zastrzelil. Detektyw powiedzial, ze w to nie wierzy, wiec mozna wywnioskowac ze Vincent robil podobne zlecenie w innym miescie.
Wiadomo że to modus operandi Vincenta i że robił to już wcześniej ale może tym razem coś się zmieniło.
To spojrzenie gdy ratuje życie Maxa w klubie gdy Latynos ma red dot na Maxie. Pamiętacie ?
Wyglądał jakby zrobił to wbrew sobie, jakby był rozbity, nie powinien tego robić, nie powinien ratować zwykłego frajera ale to zrobił.
Może naprawdę polubił tego biednego frajera.
A może to tylko pozory. może strzeliłby mu w głowę jak jazzmanowi.
Nie zabił by go - Policja nie wiedziała że Vincent to Vincent tylko Max to Vincent, zostawił by go przy życiu, Maxiu poszedłby siedzieć, a Vincent miałby czyste konto.
Odpowiedź jest przy scenie wypadku. Vincent mógł zabić Maxa, jednak uciekł i najwyraźniej nie zamierzał wracać aby "posprzątać", był zaskoczony widząc Maxa w budynku.
Zdecydowanie wygląda na to że Max by to przeżył.....
bardzo sluszne spostrzezenie-` mogl to zrobic po wypadku a nie zrobil, wiec jakby mu darowal
Nic nie kombinować! Gdyby cokolwiek innego zrobił niż zrobił, to szlag trafiłby kluczowa scenę w metrze: "Widzisz? W metrze umiera człowiek, obchodzi cię to?" Kontynuacja tej kwestii: "Nie znałem nikogo z Hiroshimy" - "A tego grubasa znałeś?" Vincent to socjopata, który w tym momencie miał cholerna rację: Większość ludzi to socjopaci. Świetny film.
Ja myślę, żeby go zabił. Uratował go, bo był mu potrzebny, nie puścił go przecież po scenie w klubie, tylko zabił gliniarza i zabrał Maxa, żeby go dalej wiózł. nie miał zamiaru mu odpuścić. Max domyślał się tego, że po wykonaniu 5 zadania i tak zginie, nie miał nic do stracenia, więc postanowił, że obaj zginą w wypadku i przynajmniej w ten sposób powstrzyma Vincenta. A co do kwestii po wypadku, Vincent spieszył się, żeby wykonać ostatni cel, to był jego priorytet, dlatego może olał już Maxa, a nie dlatego, że jakoś bardzo go lubił.