Z tym ze jeden jest zakladnikiem swojego przecieznego, nudnego zycia (Max) a drugi swojej profesji (VIncent).
Tak poza tym to kibicowalam od poczatku Vincentowi - moze z racji swojego zawodu ktory jest scisle tajny, bylo w nim cos intrygujacego, i pomimo ze byl morderca na zlecenie nie byl obludny ale brutalnie szczery - chodzi mi o jego widzenie swiata i stosunek do innych ludzi.
może zakładnik to za duże słowo odnośnie vincenta, ale na pewno był po części ofiarą. żal mi go było (coś ze mną nie tak, bo nie pierwszy raz żal mi mordercy, itp), ale w momencie, gdy zobaczyli kojota, albo gdy mówił o tym facecie, co zmarł w metrze.. o tym, że 'i tak nikt nie zauważy, jak umrzesz'.. był strasznie zimny, wręcz martwy, ale jednak widać było w nim jakieś uczucia. dawno temu zakopane.
choć niestety tom cruise momentami mnie śmieszył, jak strzelał :) dlatego 6/10, za aktorów i muzykę. i odrobinę smutku
Tyle ciepłych słów i tylko 6/10?? Właśnie za to i za muzykę w klubie i scenę strzelaniny w klubie oraz za cały dreszczyk daję 10