Początek trochę niemrawy, ale w miarę upływu czasu akcja staje się spójna. Tom Cruise w nietypowej dla siebie roli wypada bardzo poprawnie - grany przez niego Vincent to zimny i bezwzględny typ, aczkolwiek "zabójczo: :-) inteligentny. Podobnie jak Max - taksówkarz-marzyciel, który budzi sympatię widza już w pierwszych scenach filmu.
Zwracają uwage bardzo dobre zdjęcia L.A. nocą (zwłaszcza widoki z lotu ptaka!), które zdecydowanie podkręcają akcję oraz ciekawy soundtrack - od psychodelicznych kawalków jazzowych do ostrego rockowego grania (najlepsze numery to: Audioslave - Shadow on the sun (!) oraz Paul Oakenfold - Ready steady go). Kto liczy na sieczkę i hektolitry ketchupu - ten się rozczaruje, bo film w gruncie rzeczy opiera się (i dobrze!) na dialogach. Najlepsza moim zdaniem scena to akcja w dyskotece - dynamiczny ruch kamery, no i wspomniany juz wyżej Paul Oakenfold! -robi wrażenie. Hollywoodzkie schematy w filmie - a jakże- są, ale słabo odczuwalne. Film polecam przede wszystkim tym kinomaniakom, którzy jeszcze pamiętają i cenią The Heat. Cruisowi wszakże daleko do Ala Pacino i Roberta de Niro, ale "Zakładnik" to pozycja godna zainteresowania.